Rozdział 68 Wyznając prawdę

1.7K 93 14
                                    


Pod bramą pałacu

Nie mam pojęcia jak to się stało i mojej siostrze udało się nas przekonać na ten idiotyczny pomysł, ale właśnie go realizujemy.

Aby Aaron od razu nie dostał zbyt dużego szoku postanowiłyśmy, że na razie Andrea zaprowadzi dziewczyny na tyły pałacu, gdzie zajmą się nimi Mercy wraz z Penny, a ona sama będzie ich pilnować. W tym czasie ja oraz Annabell udamy się do Króla, aby najdelikatniej jak się da poinformować go o naszym planie.

Szłyśmy w stronę gabinetu mojego męża jak na skazanie. Choć moja siostra nie mogła przestać cieszyć się z tego co dokonała. Zapukałam do drzwi i postanowiłam poczekać, aż zawoła proszę. Kiedy usłyszałyśmy pozwolenie, niepewnym krokiem weszłyśmy do środka. 

-Co was do mnie sprowadza? - odłożył na bok papiery, które aktualnie czytał

-Musimy ci o czymś powiedzieć. Tylko nam nie przerywaj dobrze?

-Dlaczego odnoszę wrażenie, że to źle się skończy, ale dobrze - Aaron zamienił się w słuch, a my zaczęłyśmy swoją historię

Wysłuchał ją ze stoickim spokojem, a to nie niepokojące. Wydaje nam się, że udało się niechcący odebrać Królowi mowę. Pierwszy raz w życiu nie wiedział chyba jak zareagować.

-Wy...nie...ja, a zresztą wychodzę - trzasnął drzwiami i opuścił gabinet

Król Wampirów tak po prostu sobie wyszedł to nie w jego stylu.

-Zaczekaj - pobiegłyśmy za nim

Odwrócił się zabijając nas wzrokiem. Jego czerwone tęczówki stały się jeszcze bardziej intensywne, a jego spojrzenie przepełnione było rozczarowaniem oraz złością, która aż z niego kipiała.

-Precz mi stąd bo przysięgam zabiję! - krzyknął w naszym kierunku

-Wtrącę do lochu, przykuję łańcuchami i zamknę na wieczność, gdzie skonacie z braku krwi albo lepiej wywiozę do lasu i zabiję tam nie będą was szukać! - jego głos stawał się coraz głośniejszy zapewne już cały zamek to usłyszał

-Przegięłyście, mój limit cierpliwości właśnie się wyczerpał. Ja wam teraz pokażę

-Ale... - starałyśmy się coś wyjąkać

-Milczeć idiotki

-Myślałem, że mam dojrzałą, rozsądną i odpowiedzialną żonę oraz choć trochę myślącą siostrę. Ale nie, za to mam dwójkę dzieci na wychowaniu! Za jakie grzechy teraz muszę tak pokutować. Owszem nie zawsze byłem dobry, ale to zbyt surowa kara

-Jedno czy dwa morderstwa w tą czy w tamtą chyba nie zrobi mi już różnicy - dodał po chwili lekko zamyślony

-Ale... - znów spróbowałyśmy się odezwać

-Nie mówiłem milczeć?! - spuściłyśmy głowy w dół

-Zachowujecie się jak dzieci w takim razie będę was tak traktować. Na wasze życzenie! Doigrałyście się

-I one mają stąd zniknąć. Nie interesuje mnie jak to zrobicie, ale za kwadrans nie chcę ich tu widzieć bo inaczej na ręczę za siebie - jeszcze raz zabił nas spojrzeniem i odszedł wściekły

Teraz to już definitywny koniec. Nie będzie łatwo go przeprosić. Nie wybaczy nam. O jedno głupstwo za dużo popełniłam. Wiedziałam, że się wścieknie, ale nie myślałam, że aż będzie chciał nas zabić. Owszem należało nam się bo powinnyśmy poinformować go o naszym planie. Może  wtedy wyglądało by to zupełnie inaczej. Pewnie by się nie zgodził, ale jeśli udałoby się udobruchać to być może istniała by szansa na jakieś rozwiązanie. Z jednym miał rację zachowałam się jak dzieciak. Czas będzie to zmienić, ponieważ nie chcę się z nim kłócić jest moim mężem, zależy mi oraz kocham go. Nawet Annabell przejęła się jego słowami, a rzadko wydaje mi się, że rzadko kiedy bierze coś na poważnie.

Wróciłyśmy do dziewczyn. Po naszych kwaśnych minach mogły się już domyślić, że nie poszło najlepiej.

-I co teraz? - głos zabrała Andrea

-Nie wiem, ale nie możecie tutaj zostać - odezwała się Ann

-Ale na pastwę losu też nie możemy ich zostawić - wtrąciła się Mercy

-A nasz zamek naszych rodziców? - mojej siostrze zaczął wracać humor

-Nawet nie wiemy, gdzie on jest i w jakim stanie

-Też fakt - przytaknęła niechętnie

-A zresztą mało gróźb usłyszałyśmy w naszym kierunku? Tylko Aaron zna jego położenie - dodałam po chwili

-Masz rację

-Mam pomysł - zawołała Penny

-Mój stary dom. Stoi opuszczony i znajduje się w sercu samego lasu na skraju Królestwa. Tam nikt nie będzie was szukał. To zbyt daleko i jest to niebezpieczne, ponieważ znajduję się na terytorium wilków

-Jesteś genialna - zawołałyśmy jednocześnie

-Ale ktoś musi z nimi iść - przerwałam naszą radość

-Ja pójdę - Andrea zasugerowała swoją osobę

Nie byłyśmy co do tego przekonane, ale Andrea była najodpowiedniejszą osobą do tego zadania. Ponieważ my musimy zostać w pałacu, a po za tym ona również jest hybrydą, a więc da sobie radę. Obawiałyśmy się tylko czy Blake nie będzie jej szukałam. W końcu pragnie odzyskać swoją zgubę, ponieważ jako jedyna zaakceptowała wilcze geny i stała się hybrydą jaką oczekiwał. Drugi raz nie udało mu się powtórzyć tego samego eksperymentu, dlatego nie wiemy do końca w jakim stanie są te dziewczyny. Jeśli by nas zaatakowały mogłyby zabić swoim ugryzieniem. Andrei to nie grozi, gdyż sama jest hybrydą. Dlatego inaczej zniosłaby objawy, a z nami wampirami mogłoby być ciężko. Zapewne właśnie o to rozchodziło się Aaronowi bo przecież kiedyś już wspominał bym się nie zbliżała do hybryd. Ładnie się doigrałyśmy.

Szkoda, że dopiero teraz zaczyna do nas docierać jak głupie posunięcie to było, ale z drugiej strony pomogłyśmy tym dziewczyną. Jestem w rozsypce. Moja siostra również ma mętlik głowie. To nie jest proste kiedy nasz świadomość, że nie powinieneś czegoś zrobić, ale wiesz, że to może pomóc. W obecnej sytuacji możemy tylko liczyć, że Król zrozumie nasze zachowanie i kiedyś nam wybaczy. Bo najgorszym z możliwych posunięć byłoby mieć Aarona za wroga. Nie mówiąc już o tym, że nie chce by między nami było źle. Jesteśmy małżeństwem, dlatego nie pragnę złych relacji, a wręcz przeciwnie.

Cóż pozostaje nam się tylko modlić, aby przyszłość nie okazała się dla nas zbyt okrutna.

I kolejny rozdzialik :D







Arcymistrz Nocy - Inna historiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz