Rozdział 59 Prosto w zasadzkę

1.9K 118 7
                                    


PERSPEKTYWA KRÓLA

Złość nie pozwala mi racjonalnie myśleć. Mam ochotę w tym momencie własnoręcznie zabić moją żoną, gdy już ją odzyskam. Jeśli okaże się, że sama się w to wpakowała choć nie musiała nie wiem co jej zrobię. Blake chce dokonać wymiany. Odzyskam Bellę jeśli Andrea do niego wróci. Zastanawia mnie, dlaczego tam dziewczyna jest tak istotna. Zdaję sobie również sprawę, że daję się  wciągnąć w zasadzkę jaką zastawił na mnie Jacques. Świadomie w to brnę i wiem co może mnie czekać, ale nie mogę jej tam zostawić. O ile jeszcze nie jest za późno. Właśnie przed taką sytuacją ją ostrzegałem. Mówiłem by uważała. Jak już jej kiedyś wspomniałem nie jestem wszechpotężny. Moja władza nie sięga tam, gdzie właśnie zmierzam. Wkraczam na terytorium wilków. A tam mam związane ręce. Nie mogę zabijać na ich ziemiach oraz nie mogę ich zabić ze względu na zawarty pakt. Dlatego, gdy się okaże, że Blake ma ich wsparcie mogę liczyć tylko na łut szczęście, że wyjdę z tego żywy. Jestem potężnym wampirem, lecz on o tą odrobinę jest silniejszy. Z tego powodu muszę wymyślić dobry plan. W przeciwnym razie polegnę i pozostanie mi wierzyć, iż Bella zdążyła uciec.

Udałem się do lochu, gdzie już czekała dziewczyna. Andrea spodziewała się mojej wizyty, a wręcz przewidziała całą sytuację.

-Idziemy - rzuciłem oschle otwierając kratę 

Rzuciłem jej jeszcze torbę z ubraniami, aby mogła się przebrać. Nie pokaże się ze mną cała zakrwawiona i brudna. Po 10 minutach dołączyła do mnie.

-Pomogę ci. Tylko mi zaufaj - wsiedliśmy do samochodu

-Wybacz, ale limit zaufania na dziś mi się wyczerpał

-Mam plan jak go przechytrzyć

-Dobrze, niech będzie. Mów - machnąłem od niechcenia ręką

Dziewczyna opowiedziała mi jak możemy przechytrzyć wampira. Muszę przyznać, że całkiem sprytnie to wymyśliła oraz może się to udać. Lecz muszę jednak jej zaufać. Dlatego zawarliśmy pewien układ i jeśli akcja ratunkowa Belli powiedzie się. Dotrzymam obietnicy złożonej dziewczynie i nie pozwolę by została zabita. Nie odbierzemy jej wieczności. Stanie się naszym sprzymierzeńcem, ale najpierw niech dowiedzie, że jest tego godna.

PERSPEKTYWA  BELLI

-Jesteś potworem! - starałam się go odepchnąć

-Wiesz, że teraz jesteś nikim w oczach Króla - wstał i spoglądał na mnie z pogardą zapinając guziki swojej koszuli

Płakałam i kręciłam nerwowo głową. To nie mogła być prawda. Nie chcę by to była prawda. Wszystko moja wina jak zawsze.

-Nigdy nie odzyskasz jego szacunku. Znienawidzi cię. Jak mogłaś być taka słaba i w ogóle się nie bronić - zaśmiał się

-Nie prawda, nie zgadzam się z twoimi słowami. Wiedz, że gdyby nie twoja przeklęta substancja już dawno byś nie żył

-Czyżby? Odnoszę inne wrażenie. Może po prostu ci się podobało - nachylił się nade mną by szepnąć mi do ucha

-Twoja bezradność jest urocza - uśmiechnął się zwycięsko

-Mały dla ciebie jeszcze jeden mały prezent na pożegnanie - nachylił się by złożyć pocałunek na mych ustach, a przy okazji wykorzystać moment na wstrzyknięcie kolejnej dawki substancji

J.M.B opuścił sypialnię, zamknął za sobą drzwi na klucz. Słyszałam na dole jakieś głosy. Po kilku chwilach rozpoznałam do kogo należały. Aaron oraz Andrea przyjechali. Co za lekkomyślność. Jestem wściekła, że przeze mnie wpakowali się w kłopoty.

-Andrea - poruszyłam niemo jej imię

Dziewczyna wskoczyła przez otwarte okno.

-Uciekłam strażnikom. Musimy się śpieszyć - wzięła mnie na ręce

-Zaufaj mi. Zabiorę ci stąd - posłała mi ciepły uśmiech i wyskoczyła przez okno

Biegła w stronę samochodu Króla. Położyła mnie na tylnych siedzeniach, a sama usiadła na miejscu kierowcy.

-Aaron, co z nim? - wyszeptałam ostatkiem sił

-To jego plan - odpaliła samochód i szybko odjechała

Został by Andrea mogła mnie uratować. Mam nadzieję, że wróci do mnie cały i zdrów.

Zemdlałam.

Obudziłam się dopiero w pałacu. Kiedy otworzyłam oczy zauważyłam zauważyłam, że znajduję się z powrotem w sypialni mojej i Króla. Obok na łóżku siedziała Andrea i z niecierpliwością mi się przyglądała. Za nią stała Mercy razem z Penny obydwie przestraszone.

-Obudziłaś się. Doskonale, wolę byś była przy tym przytomna - spojrzałam pytająco na dziewczyna, a ona w odpowiedzi wyjęła sztylet i mignęła mi nim przed oczami

-Musimy spuścić z ciebie zakażoną krew i zastąpić ją czystą. Najlepsza była by czysta krew, ale skoro nie możemy jej zdobyć musimy być nadziei, że zwykła wystarczy

-Aaron nie wrócił? - kobiety w tym samym czasie pokiwały przecząco głowami

Czułam jak powoli w moich oczach zbierają się łzy. Jeśli Król zginął to nie wybaczę sobie tego nigdy. To wszystko moja wina, ja doprowadziłam do ich spotkania, które nigdy nie powinno mieć miejsca.

-Bądź dobrej myśli. W końcu twój mąż to nie byle wampir - Andrea z uśmiechem poklepała mnie po głowie

-Musimy zaczynać - dodała po chwili zamysłu

Dziewczyna wykonywała coraz to więcej ran swoim sztyletem, aby jak najwięcej krwi mogło ubyć. Co jakiś czas robiła krótkie przerwy, aby zmusić mnie do wypicia kolejnej szklanki krwi. Powoli odzyskiwałam siły, ale nie odzyskałam ich wystarczająco dużo. Zauważyłam, że im więcej krwi mi ubywało tym szybciej moje rany zaczynały się goić.

-Trucizna opuszcza twój krwiobieg. Jeszcze tylko kilka nacięć nim całkowicie się jej pozbędziemy 

Po 30 minutach Andrea skończyła. Całe oczyszczenie mojego organizmu zajęło jej prawie 4 godziny.

-Twoja krew jest czysta. Ale całkiem możliwe, że teraz możesz cierpieć na lekką anemię - wysiliła się na uśmiech oraz podrapała po głowie 

W tym momencie ktoś wszedł do pokoju. Od razu spojrzałam z nadzieją na drzwi czy to może Aaron. Odetchnęłam z ulgę kiedy go zobaczyłam.

-Oczyściłam jej krew, ale potrzebuje teraz twojej krwi Królu - wskazała ruchem głowy na moją osobę

Gdy podszedł bliżej łóżka. Dostrzegłam, że jest cały zakrwawiony. Wystraszyłam się. Chciałam zapytać go czy wszystko w porządku, ale mnie uprzedził.

-Nic mi nie jest - pogłaskał mnie po włosach

Pożyczył sztylet, który wcześniej wręczył dziewczynie i jednym szybkim ruchem rozciął sobie nadgarstek, który przyłożył do moich ust.

-Pij - rozkazał

Jak kazał tak uczyniła. Dopiero wtedy zaczęłam czuć, że odzyskuję swoje wszystkie siły. A rany jakie nie zdołały się wcześniej zagoić. Zniknęły w tej chwili.

-Odpoczywaj. Porozmawiamy jak wydobrzejesz - podniósł się, skarcił mnie wzrokiem i razem z pozostałymi opuścił pokój

Arcymistrz Nocy - Inna historiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz