Rozdział 90 Królestwo Le Banchard

1.4K 84 3
                                    


Powiedziałam siostrze o moim pomyśle, ale nie jestem do końca przekonana czy na pewno dobrze to zniosła. Widziałam jej zdziwienie oraz lekkie obawy. Jednakże nie wiem czego dokładnie ona się boi bo nie chciała nic mi powiedzieć. Zapytałam oczywiście czy jeśli zrzeknę się korony ona będzie chciała zdobyć do niej prawo, lecz odmówiła uznała, że jeśli chcę  przekazać ją Aaronowi to mam pełne prawo tak uczynić. Tylko bym potem nie żałowała swej decyzji. Obiecała również, że nie będzie stawać nam drodze i przeszkadzać w moim planie, a tym bardziej komuś go odradzać. Po prostu dała mi wolną rękę do działania.    

Wróciłam do sypialni, gdzie czekały już na mnie spakowane bagaże. Jedyne co pozostało to zabrać je teraz i zanieść do samochodu by wyjechać. Poznać świat, w którym się urodziłam prawdziwy świat, który gdyby nie wojna z łowcami dalej byłby moim światem. Zapewne nigdy nie poznałabym wtedy świata ludzi, nie nauczyłam się w nim żyć oraz rozumieć jego mieszkańców. Nigdy również nie zostaliby moimi przyjaciółmi, a ja nie mogłabym się dzielić moim szczęściem, smutkiem ani najpiękniejszym chwilami w życiu z rodziną, ponieważ nigdy bym jej nie miała. Łowcy odebrali mi i ja Annabell rodzinę. Nawet jeśli przez krótki czas mieszkałam to nie pamiętam ich. Nie wiem jak wyglądali, jakie były nasze relacje, ale chciałabym się tego dowiedzieć oraz chciałabym wiedzieć jak to jest mieć prawdziwą rodzinę, która była z Tobą od twoich narodzin. Nie rozpaczam jednak nad tym, ponieważ może dobrze, że tak się stało przynajmniej mogłam dać szczęście ludziom, którzy naprawdę tego potrzebowali. Nigdy nie zapomnę o nich i mojej ludzkiej naturze. To jedyne dobro jakie we mnie jeszcze pozostało.

Służba zniosła nasze bagaże do samochodu. Byliśmy gotowi do drogi Aaron usiadł na miejscu kierowcy, a ja obok niego na miejscu pasażera. Natomiast Annabell rozsiadła się wygodnie na tylnych siedzeniach. Wszyscy lekko zestresowani i zaniepokojeni ruszyliśmy w kierunku, który do tej pory tak starannie omijaliśmy. Jechaliśmy przypomnieć sobie przeszłość. Przeszłość, która nie była dla nikogo dobra i nie powinna być rozgrzebywana.

Nijako, że jazda samochodem trwała by prawie 2 dni, dlatego udaliśmy się na lotnisko skąd wzięliśmy prywatny samolot Króla. Po czterech godzinach byliśmy na miejscu.Kiedy wysiedliśmy z maszyny i ponownie wsiedliśmy do samochodu żeby teraz udać się do naszego celu coś mnie zaniepokoiło. Królestwo moich biologicznych rodziców było tak jakby całkiem opustoszałe. Może tylko mi się wydawało i mieszkańcy po prostu nie przechadzają się  uliczkami. Szczerze mówiąc nie mam pojęcia co się tutaj dzieje, ale wszystkie domy były takie szare, ponure oraz wyglądały na opuszczone. Czy to możliwe, aby nie było tutaj ani jednej żywej? O ile to stwierdzenie w ogóle jest słuszne, przecież wampiry nie posiadają duszy. Lecz to nie zmienia faktu, że martwi mnie czemu mieliby opuścić miasto.

Być może stracili nadzieję na powrót władcy albo może wydarzyło się tutaj coś strasznego Nie wiem, ale nie mogę pozbyć się tego dziwnego uczucia. Jakby smutku, żalu, a nawet śmierci.Mojej wampirze moce podpowiadają mi, że mogło dojść tutaj do tragedii, dlatego obawiam się co mogę zastać w zamku. A może już go dawno nie ma albo został zburzony kilka lat temu przez wampiry, które zwątpiły, że ich Król powróci i znów zasiądzie na tronie, aby godnie sprawować nad nimi władzę.Nasz cel podróży zaczął dobiegać końca. Gdy wyjeżdżaliśmy z lasu moim oczom zaczął ukazywać się wielki złoty zamek wyglądał jak z bajki, lecz potem przekonałam się, że w środku wyglądał już jak z horroru.

Posiadłość która otaczała pałac była większa niż Króla na jej terenie były prywatne parki, piękne jeziora, mnóstwo kwiatów i drzew, o które codziennie starannie ktoś dba z zewnątrz budowla prezentowała się naprawdę majestatycznie. Można rzec, że było to miejsce tak idealne, że nie miało prawa istnieć, a mimo to łamało wszystkie możliwe zasady swoim istnieniem.

Z czasem zrozumiałam co wampiry miały na myśli nazywając mnie i moją siostrę przeklętymi, a zamek przeklętym skarbem. Szkoda tylko, że dowiedziałam się o tym w takich okolicznościach, a nie w innych cóż jak już kiedyś mówiłam przeszłości nie zmienię. Jedynie mogę się starać żeby przyszłość była lepsza, ale czy temu Królestwu da się jakkolwiek pomóc? Czy dla niego nie jest już za późno? Czy tak naprawdę jest co ratować, ponieważ resztki,  które zostały po dotychczasowym świecie ciężko będzie złożyć w jedną układanki Jeśli nie ma się wszystkich elementów. Dobrze, że podjęłam decyzję zrzeknięcia się korony, gdyż nie wiedziałabym nawet jak mam im pomóc jedynie prawdziwy Król może w tej sytuacji coś zdziałać.

Wjechaliśmy przez piękną złotą bramę, która otworzyła się przed nami jak gdyby wiedziała, że się dziś Zjawimy. Krętą, żwirową ścieżką jechałam i podziwiam ogrody oraz parki. Po chwili samochód zatrzymał się przed głównym wejściem wysiedliśmy w trójkę z pojazdu lekko zdenerwowani oraz przerażeni. Szczerze mówiąc chyba ja najbardziej się denerwowałam całą tą sytuacją, ale nie chciałam dać tego po sobie poznać. Aaron szedł przodem, a ja z siostrą ostrożnie podążałyśmy zanim. Kiedy podszedł do drzwi te otworzyły się przed nim szeroko. Same się przed nami raczej otworzyły. A więc czyżby ktoś spodziewał się, że przekroczymy próg zamku. 

Zamarłam. 

Nigdy nie widziałam tak przeraźliwego go widoku i tutaj wcale nie chodzi o to, że zastałam jakąś niepokojącą sytuację, a raczej o wystrój zamku który był w opłakanym stanie. Wyglądał jakby za chwilę miał się zawalić. Być może w latach swojej świetności był naprawdę piękną budowlą jednak mury nie są nieśmiertelne tak jak my i z czasem wszystko przemija, a szczególnie wygląd.

Podłogi wyłożone niegdyś ciemnymi deskami dziś stały się brudne z wieloma skazami.Natomiast ściany wyłożone drewnem, stały się odrapanymi szarymi murami. Kiedyś wisiały na nich piękne złote kinkiety, ale teraz ich urok przeminął i raczej nie ze świecą ponownie. Znajdowaliśmy się w głównym holu. Spojrzałam do góry, gdzie moją uwagę przykuł piękny złoty żyrandol sporych rozmiarów wysadzany klejnotami. W głębi pomieszczenia znajdowały się kręcone schody prowadzące na wyższe piętro na nich rozciągnięty był wąski brązowy dywan.200 lat temu to miejsce musiało być zjawiskowe, lecz teraz można je nazwać jedynie ruiną.Kiedy mieliśmy podejść do schodów, aby udać się na wyższe piętro coś mnie zaintrygowało pod schodami znajdowały się drzwi do pomieszczenia, w którym paliło się światło. Czyli wychodzi na to, że nie jesteśmy tu sami. W końcu to by tłumaczyło, dlatego te ogrody są takie zadbane. Ale skoro ktoś dba o zewnętrzny wygląd zamku, dlaczego nie zadba o jego środek. 

Zaproponowałam Aaronowi i siostrze, abyśmy tam zajrzeli. Jednakże w ostatniej chwili zrezygnowaliśmy z naszego pomysłu, ponieważ na samej górze schodów stała jakaś postać nam, która intensywnie nam się przyglądała.

Kim może być ta osoba? Czy jest godna zaufania, a może jest niebezpieczna?

Arcymistrz Nocy - Inna historiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz