Media: Vast - Winter in my heart.
Kolejne dni w życiu Daniela nie różniły się od tych poprzednich. Jego ojciec w poniedziałek, bladym świtem, wyjechał i znów wprowadziła się ciotka. Trzeba było iść do szkoły, spoglądać na te wszystkie nieszczerze uśmiechnięte twarze, które z dnia na dzień potęgowały w nim negatywne uczucia. Choć negatywne, to chyba zbyt śmiały eufemizm. Przechodził korytarzami, ze wzrokiem wbitym we własne buty, z kapturem naciągniętym na głowę. Powinien stać się bardziej otwarty, by nie narażać się ojcu. Cokolwiek to znaczyło. Przecież rozmawiał czasem z ludźmi. Zwłaszcza gdy dawali mu pieniądze za rozwiązane zadania. Co z kolei wiązało się z jakąś formą pomocy, co z tego, że za pieniądze? Pomagał? Pomagał, więc kompletnie nie wiedział o co tej głupiej nauczycielce chodziło. Uparła się, że zbawi świat począwszy od jego osoby. A on przecież nie potrzebował kolejnego przejawu obłudnej troski, która tak naprawdę nigdy nie dotyczyła jego osoby.
Poprawił plecak, który zwisał mu na jednym ramieniu, kierując się w stronę swojej sali. Do dzwonka zostało jeszcze jakieś pięć minut, był tu zaś od zaledwie dziesięciu. Już jednak się dusił, już miał dość i najchętniej uciekłby daleko stąd. I nie chodziło o same lekcje. Nawet lubił się uczyć. Może nie z każdego przedmiotu, nie na każdy temat, ale zagłębianie się w teorię albo w matematyczną praktykę też było dla niego jakąś odskocznią dla myśli. Chodziło o tych wszystkich ludzi dookoła, o ich uciążliwe trajkotanie, o spojrzenia i próby zagajenia rozmowy. I szepty, wszędzie szepty.
– Daniel?
Chłopak niechętnie przystanął i odwrócił się, zauważając biegnącą ku niemu filigranową blondynkę o delikatnym makijażu i odrobinę nazbyt obcisłych ubraniach. Nie ma to jak dobrze zacząć dzień. Przywdział na usta jeden ze swoich wymuszonych uśmiechów.
– Kamila! Masz do mnie biznes? – zapytał rzeczowo, unosząc lekko brwi.
Dziewczyna rozciągnęła usta w wesołym grymasie.
– Nie – odpowiedziała z naciskiem, śmiejąc się przy tym. Klepnęła go leciutko w ramię, na co on spojrzał w to miejsce, jakby co najmniej zostało czymś skażone. – Chciałam cię zaprosić na imprezę.
Chłopak zmarszczył brwi. Delikatnie przeczesał palcami grzywkę.
– A to z jakiej racji?
Dziewczyna przez chwilę jakby straciła wątek, rozważając wycofanie, ale zaraz ponownie się uśmiechnęła.
– U Filipa.
Jakiego, kurwa, Filipa?!
– Tego z maturalnej – dopowiedziała, nie czekają na jego reakcję. – Boże, Daniel, nie znasz Filipa?
Weź się, dziewczyno, odpierdol.
– Wszyscy znają Filipa. Robi najlepsze domówki, bo rodzice co czwartek zostawiają mu wolną chatę.
Co mnie to, kurwa, obchodzi?!
– Aha, super, ale się spóźnię, więc...
– Daniel. – Dziewczyna chwyciła go za nadgarstek. – Przyjdź. Będzie sporo osób. Czwartek, osiemnasta. Wpadniesz?
Chłopak już był zmęczony tą krótką wymianą zdań. Już otwierał usta, by odpowiedzieć jej w bardziej dobitny sposób, gdy zauważył swoją wychowawczynię, zmierzającą tym samym korytarzem. Jak na złość zauważyła go i przyglądała mu się wyraźnie. Musisz się otworzyć – powtarzał sobie. – Pokazać tej idiotce, że wszystko w porządku.
CZYTASZ
Ukryte cienie
RomanceOskar Zeń nie przypuszczał, że akurat czternasty kwietnia stanie się początkiem czegoś, o co sam by się nie podejrzewał. W czego centrum będzie pewien wulgarny nastolatek, który najchętniej wepchnąłby go pod pierwszy lepszy tramwaj. A potem siebie...