34. Chodź więc i mnie powstrzymaj.

2K 233 182
                                    


Media: Troye Sivian - Talk me down 


 Tego dnia, jak również ostatniego przed weekendem, szedł do szkoły dość niepewnie. Jego ostatnie spotkanie z Kamilą nie zakończyło się spokojnie. Obraził ją i uciekł. Nie to, że żałował. Z chęcią powtórzyłby jej jeszcze raz to samo, patrząc prosto w oczy. Jego niechęć do dziewczyny przekroczyła wszelkie granice i już nic nie mogło tego cofnąć. Cholerne korepetycje, które zamieniły się w erotyczne osaczanie, które spokojnie mógłby nawet nazwać napastowaniem. A on to przerwał. Uciął jednym krótkim przejawem bardziej zaawansowanego chamstwa i teraz zapewne przyjdzie mu się zmierzyć z konsekwencjami. Już widział, jak Kamila biegnie w podskokach do wychowawczyni i żali się, jaki to jest okropny, bo nie ściągnął jej majtek. To znaczy, że zrezygnował z lekcji. Gdzieś przez myśl przeszło mu, że może powinien pierwszy udać się do nauczycielki i przedstawić swoją wersję, zanim ona to zrobi? Ale co niby miał powiedzieć? Że uciekł, bo głaskała go po kolanku i wykazywała jednoznaczne niewyżycie? Przecież to babsko nigdy mu nie uwierzy! Bo co było bardziej wiarygodne? Nagła zmiana rzekomo wzorowej uczennicy w nimfomankę czy to, że po prostu wymigał się od zobowiązania?

Odpowiedź nasuwała się sama.

W szkole unikał jej, a ona zdawała się robić to samo w stosunku do niego. Nie czuł się przekonany czy powinien uznać to za dobry znak. W końcu złe rzeczy zazwyczaj nie afiszują się ze swoim przybyciem, czając się gdzieś w ciemności, wyczekując odpowiedniego momentu.

Przynajmniej kwestię Oskara miał z głowy. Od tamtych dwóch smsów, które nie doczekały się odpowiedzi, mężczyzna zamilkł. Nie pisał, nie dzwonił, nie przyjeżdżał pod szkołę.

I dobrze – przemknęło chłopakowi przez myśl, choć nie bez cienia żalu, którego mimo usilnych starań nie dało się mu wyplenić. Ale przynajmniej miał rację. Nie było żadnego „zależy", nie było żadnych uczuć i relacji. Nie było nic, prócz ucieczki, którą przecież przewidział. Bo kto chciałby mieć do czynienia z ćpunem? Kto chciałby babrać się w pełnym kłopotów i zawirowań gównie?

Kolejna odpowiedź nasuwała się sama.

Został więc sam, choć przecież nic nie stracił. Gdzieś kiedyś usłyszał, że niemożliwym jest, by kogoś stracić, bo tak naprawdę wszyscy jesteśmy samotni. Nigdy nie miał Oskara na żadnej płaszczyźnie. Nie potrafił teraz określić czym było jego dotychczasowe zachowanie. Może poczuł się w odpowiedzialności do uratowania tyłka głupiemu gówniarzowi? A może nawet sam myślał, że da radę jakoś w to brnąć, ale sytuacja okazała się zbyt popieprzona, on okazał się być zbyt splugawiony, zbyt niewarty. Zawsze był sam, bez względu na to, kto się wokół niego kręcił. Przez te żałosne siedemnaście lat jego życia był sam i nauczył się przystosowywać do tego stanu rzeczy. A więc teraz... teraz po prostu dalej będzie oddychał, nie zwracając uwagi na rozdzierający ból, który wyciskał mu z oczu łzy i kazał z nadzieją patrzeć na mknące ulicą samochody. No chyba, że w którejś zbawiennej minucie przyjdzie mu do głowy, by jednak przestać. To wtedy też nic dużego się nie wydarzy. Ot letni deszcz zmaże z ziemi kolejną plamę, która kalała ją swoją egzystencją.

– Hej! – Usłyszał za sobą wołanie, gdy kończył przydeptywać peta na tyłach szkoły, w tym konkretnym zagajniku, gdzie nauczyciele z reguły się nie zapuszczali.

Nie zareagował. W tym momencie mało go interesował cały świat zewnętrzny. Czuł się jak ogarnia go coraz większe otępienie, które jednak nie było przesycone obojętnością, a ranami. Starymi i nowymi, które wszystkie, jakby na jedną, pojawiającą się znikąd komendę zaczynały otwierać się, krwawiąc i przeszywając go bólem.

Ukryte cienieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz