11. Co tu się dzieje?

2.9K 333 289
                                    


Media: Chase  Holfelder - What's up (cover)


     Oskar nie wierzył w to, co robił. Była środa. Godzina dziewiętnasta. Na zewnątrz ciągle jasno, ciepło, tu i ówdzie latały natrętne, późnowiosenne robale. A on stał we własnej łazience i gapił się na swoją parszywą twarz w niemniej parszywym, znów upapranym lustrze, którego oczywiście pan fryzjer po sobie nie uprzątnął. Przeczesał palcami włosy i wywrócił oczami. Jeszcze tego brakowało, żeby zaczął się stroić. I tak założył jedne ze swoich lepszych par spodni, te odrobinę bardziej dopasowane, choć nie tak obcisłe w jakich paradował Krystian. Nie miał ochoty, żeby pół klubu gapiło mu się na tyłek. Jakkolwiek narcystycznie to teraz nie zabrzmiało.

Już pomijając fakt, że ciągle nie wierzył, że to robi.

On – Oskar Zeń, mężczyzna, który ostatni raz tańczył z Kacprem w ich byłym mieszkaniu do jakiejś dziwnej muzyki i nigdy nie skalał swoją obecnością przesyconego zaduchem ciał klubu. Stał ciągle w tej ciasnej łazience i czuł, że sama myśl o pójściu tam dusiła go i przyprawiała o torsje. A do tego jeszcze Krystek, który od godziny wodził za nim zaciekawionym wzrokiem. No ale przecież do tej pory nigdzie nie wychodził. Wieczory spędzał w pracy bądź przy komputerze. W wyjątkowych napadach dobrego humoru razem z Krystkiem w miejscu, na które łaskawie się godził, a które nie było pełne ludzi.

W ogóle nie miał na to ochoty.

Tylko, że to było jedyne miejsce, w którym mógł spotkać Daniela i sprawić, że to spotkanie nie zwiąże się z zatrzaśnięciem mu drzwi przed nosem lub wydaniem w którymś momencie sądowego zakazu zbliżania. A spotkać go musiał. Krystek mógł się od tego odcinać, ale on nie da rady spokojnie spać póki się nie upewni, że z tym chłopakiem wszystko jest w porządku. A jeśli miał być szczery coraz bardziej wątpił, że tak jest. To wszystko wskazywało na coś skrajnie innego. Chadzanie do klubów, picie, bójki – o ile naprawdę były to bójki, a nie coś dużo gorszego – seks z przygodnymi mężczyznami. Owszem, Daniel mógł być po prostu zdemoralizowany, ale nawet to musiało mieć jakieś podłoże. A to tu było o tyle dziwne, że przecież pozornie zdawało mu się niczego nie brakować. Mógł więc być zwykłym pajacem, który szpanuje przed każdym, kto chce słuchać swoimi nowymi zabaweczkami i pieniążkami tatusia. Mógł traktować ludzi przedmiotowo, ćpać a nawet pić, ale to nie wyjaśniało kilku detali, które nie dawały mu spokoju i stawiały go właśnie w tym miejscu, w którym teraz był. Choć może naprawdę popadał w paranoje...dlatego musiał wiedzieć.

Wysunął palce z włosów, krzywiąc się jeszcze bardziej. Ułożył je byle jak, naprędce, by tylko nie sterczały za mocno i biorąc głęboki oddech wyszedł z łazienki. Rzecz jasna wprost pod zaciekawione spojrzenie blondyna, który stał teraz przy ścianie, tuż obok swojego pokoju i przyglądał mu się ze skrzyżowanymi na piersi rękami.

– To ten czas, gdy powinniśmy porozmawiać o pszczółkach, chorobach wenerycznych i tych śmiesznych balonikach, które raczej nie służą do nadmuchiwania?

Uśmiechał się, ale jego spojrzenie było dość osobliwe. Jakby z jakiegoś powodu chciał go zatrzymać. Ale przecież nie miał pojęcia, gdzie Oskar się wybiera.

– Kompletnie nie wiem, o czym ty mówisz – zbył go, sięgając po buty.

– Och i właśnie dlatego potrzebna rozmowa. Żeby w tym wieku nie wiedzieć o czym mówię? Gdzieś ty się uchował?

– Na wsi – mruknął, coraz bardziej niezadowolony, że musi gdzieś wychodzić.

– To tam nie ma pszczół? – Zaraz machnął ręką. – Nieważne. Powiedz lepiej, co to za okazja, że po dobranocce wybywasz z domu? Aż się poczuję urażony, że nie zaprosiłeś mnie ze sobą.

Ukryte cienieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz