63. Odrobina nadziei.

1.5K 221 122
                                    


Ciemnowłosy, młody mężczyzna powiódł zmęczonym wzrokiem po niemal nieskalanym ni białym, niewinnym obłoczkiem niebie i zmarszczył czoło, gdy jego oczy zetknęły się z promieniami słonecznymi. Opuścił odrobinę głowę i spojrzał przed siebie.

Tory.

Obrośnięte przez nikogo nieujarzmioną trawą i roślinnością, której rodzaju Oskar nawet nie zamierzał nigdy poznawać. Ciepły, nieprzynoszący zbyt dużej ulgi podczas tego wyjątkowo dusznego dnia, wiatr kołysał delikatnie wyższymi źdźbłami, wkradając się również za rozpiętą u góry koszulę mężczyzny. Kraciasta, flanelowa, podwinięta do łokci, dźwigająca na sobie ciężar pozostałości pyłu i nawet tu i ówdzie zaschniętej fiołkowej farby.

Krystian z pewnością marudziłby, gdyby się dowiedział, że zamiast po zakończonym dniu pracy pójść spać, siedział teraz w tym tak bardzo pamiętnym miejscu i pogrążał się we własnych nostalgicznych myślach, które ściskały go za gardło, stwarzając ryzyko rozklejenia się. A tak naprawdę jego narzekanie było w pełni uzasadnione. Sen zdawał się być dla niego męczącą koniecznością, na którą pozwalał sobie w ostateczności, gdy głowa nie chciała trzymać się w pionie a kolejny kubek mocnej, czarnej kawy zdawał się nie przynosić żadnych efektów.

Och, gdyby dało się zasłonić myśli mgłą wyciszenia, a te najbardziej naglące sprawy zaprogramować w tryb samoistnej realizacji.

Dziś był jego pierwszy dzień w pracy. Takiej typowej, podpartej umową z pracodawcą. Zrezygnował ze zleceń, jako głównego źródła utrzymania, mimo że pałał szczerą, uzasadnioną doświadczeniami niechęcią do pracy pod kimś. W tym momencie jednak nie miał wyjścia. Nie mógł praktykować formy zarobkowej, która przynosiła bardziej formę „z doskoku" niż stałości, nawet jeśli posiadał ciąg zleceń. Zdecydował się jednak brać w najbliższym czasie takowe na popołudnia, a nawet część nocy, bo przecież potrzebował pieniędzy jak nigdy wcześniej.

W całym swoim życiu nie narobił sobie tyle długów, co w ciągu ostatniego tygodnia. Krystian i Antek, którego postawa po raz kolejny niesamowicie go zdumiała. Pożyczył od siostry pieniądze, których suma wcale nie była mała i jakby nigdy nic mu je oddał. A przecież nawet się nie znali. Nawet nie wypili razem jednego, głupiego piwa, nie znał nawet jego nazwiska! Nie dało się więc ukryć, że nie czuł się z tym faktem komfortowo, ale nie był w stanie nie przyjąć tych pieniędzy, gdy dobrze wiedział, ile w sprawie Daniela oznaczał adwokat. Chciał jednak czym prędzej spłacić swoje długi, co nie było łatwe, bo przede wszystkim musiał utrzymać mieszkanie, którego zamiana na mniejsze nie wchodziła teraz w grę.

– Zapoznałem się z dostępnymi mi informacjami odnośnie tej sprawy. Nie będę ukrywał, że do najłatwiejszych nie należy, ale myślę, że przy odpowiednim rozegraniu powinien pan uzyskać zadowalający pana efekt. – Jasnowłosy, nie więcej niż trzydziestoparoletni, adwokat uśmiechnął się do niego i wskazał mu fotel przed sobą. – Proszę usiąść, panie Oskarze. Napije się pan kawy? Moja sekretarka parzy rewelacyjną.

Brunet spojrzał na niego, unosząc brwi do góry. Optymizm tego mężczyzny niespecjalnie zadziałał na niego uspokajająco, choć tak naprawdę nie było teraz rzeczy, która by choć trochę go nie irytowała. Jakby w ostatnich tygodniach zamienił się w tykającą bombę, która w końcu będzie musiała wybuchnąć.

– Postoję – mruknął tylko, zaplatając ręce na piersi, opierając się przy tym o baniak z wodą.

Adwokat tylko skinął głową, zerkając na niego z cieniem czegoś, co śmiało można by nazwać troską.

– Ale zacznę od początku. – Podniósł się ze swojego fotela i przysiadł bokiem na biurku, opierając na udach złączone w czubkach palców dłonie. – Na pierwszym planie mamy sprawę Natana Skarnickiego, oskarżonego przez prokuraturę o sutenerstwo, wykorzystywanie seksualne nieletnich, gwałty, przemoc, handel narkotykami. Lista jest długa i chyba nie ma sensu teraz jej tu panu przytaczać, w końcu nie do końca o to teraz chodzi, prawda? Niestety termin rozprawy sąd wyznaczył dopiero na środek sierpnia, co odrobinę nam utrudnia, ponieważ w toku mogłoby wyjść dużo szczegółów, które wszystko by nam ułatwiły, jeśli nie rozwiązały. Z pana słów z naszej poprzedniej wizyty wynika jednak, że nie jesteśmy w stanie czekać miesiąca. Jeśli tylko miesiąca, trzeba przecież wziąć pod uwagę ewentualne odroczenia, apelacje. To duża sprawa, a takie, nawet mimo jednoznacznych dowodów potrafią się ciągnąć latami.

Ukryte cienieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz