23. Powiew zmian.

2.3K 270 223
                                    


Media: Jensen Ackles - Simple man (cover)

Czy można powiedzieć, że odczuwał teraz ulgę? Czym właściwie była ulga? Fałszywym przeświadczeniem, że zrobił coś szlachetnego i naprowadził wydarzenia na właściwie tory? Jakiż był naiwny... Tak naprawdę zrobił to z egoizmu. Bo nie dałby rady wytrzymać tego pełnego winy spojrzenia. Tak jakby to on zrobił coś źle! Nie potrafił znieść myśli, że codziennie wbija mu kolejny nóż w plecy samym faktem, że istnieje tu obok, za ścianą. Więc zrobił to dla siebie. By wyzwolić się od cierpienia kreowanego przez jego cierpienie. A najbardziej przyprawiający go o szaleńczy, gorzki śmiech był fakt, że tak naprawdę wcale nie czuł się dobrze. Stał teraz przed jednym ze stojących obok siebie bloków i miał ochotę szydzić z własnej naiwności.

Kozanów.

Wylądował na Kozanowie, niespełna pół godziny drogi autobusem miejskim od ich dawnego mieszkania. Jego dawnego mieszkania. Jego przyjaciela, którego przypadkiem kochał i od którego właśnie uciekł. Trzymając w dłoniach dwie wypchane torby, oczywiście bez kółek, bo kto by sobie ułatwiał życie, wpatrywał się z niespotykaną dla niego nostalgią w ów wysoki na sześć pięter budynek o ciemnoniebieskiej elewacji. Oddychał głęboko, jakby to przesiąknięte spalinami powietrze miało pomóc mu wyrzucić z wnętrza te wszystkie przytłaczające go w tym momencie emocje. A było ich aż za dużo. Bo przez te kilka dni, od pamiętnego czwartku gdy oznajmił swoją decyzje, powietrze zdawało się gęstnieć jeszcze bardziej.

Żartujesz sobie teraz, tak? Głos Oskara był dużo ostrzejszy, niż powinien.

Krystian pokręcił powoli głową, zaczerpując dużej porcji powietrza w płuca.

Daj spokój, Słońce, na koniec świata nie wyjeżdżam. Daje nam tylko czas, żeby jakoś to przetrawić. Bo wyobraź sobie, że te dwa kółeczka o tu – wskazał na swoje oczy – nie tylko pięknie wyglądają, ale też widzą. Na przykład to, że nie potrafisz mi w nie spojrzeć.

Nieprawda – zaprotestował od razu, na co Krystek tylko pogłębił spojrzenie, w które wkradło się politowanie.

Nie? No jasne, że nie, po prostu zawsze jest coś ciekawszego w ścianach obok. W sumie to masz rację. Ta boazeria jest obłędna. – I jakby dla potwierdzenia swoich słów, przesunął dłonią po płaszczyźnie obok.

Krótka chwila ciszy. Jak zwykle w ostatnim czasie niezręcznej i męczącej ich obu. Jakby nie trwała kilka do kilkunastu sekund, a całe lata, dobijając ich coraz bardziej i bardziej. W końcu przeciął ją głos Oskara. Cichszy nieco i zabarwiony chrypką, która nie umknęła uwadze Krystiana. Blondyn zerknął na niego, śledząc jego jakby zwolnione ruchy, gdy opierał się tyłkiem o ścianę, wsuwał dłonie do kieszeni i spuszczał głowę.

Nie ty powinieneś się wyprowadzić, a ja. To ty tu pierwszy mieszkałeś i to moja wina, że tak to wygląda.

Blondyn wybuchnął śmiechem. Na pół bezsilnym, na pół przeplecionym podenerwowaniem.

Och, tak twoja. Jeszcze przeproś mnie, że żyjesz!

Oskar wzruszył ramionami.

Może powinienem.

Naprawdę miał dziś koszmarny dzień, a informacja, którą zaserwował mu Krystek zdawała się przelać czarę goryczy, która napełniała się od samego rana. Blondyn zaś w jednej chwili spoważniał. Uśmiech zniknął z jego twarzy, jakby sam przeraził się tego, co ogarnęło w tym krótkim ułamku sekundy jego umysł. W jednym skoku dopadł do przyjaciela, zaciskając pięści na jego koszulce. Oskar uniósł głowę, zaskoczony taką reakcją. Napotkał na grymas bólu i niebezpieczne, ostrzegawcze błyski w jego szarych oczach.

Ukryte cienieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz