59. W plątaninie emocji.

1.5K 205 105
                                    


Antek był mężczyzną, który nie potrafił długo chować urazy, zwłaszcza gdy docierało do niego owo magiczne słowo na literę p. Nie mógł jednak powiedzieć, że w pełni zapomniał o tym co wcześniej miało miejsce. Wszystko rozbijało się o nadwyrężone zaufanie, które godziło go w pierś za każdym razem, gdy potem choć ukradkiem na niego spoglądał. Owszem wiedział na czym stał i nigdy nie mógłby mieć pretensji do Krystiana o sam fakt nieodwzajemnionych uczuć, ale gdy mężczyzna, któremu powierzył część siebie i swoje uczucia nagle pokazuje, że doskonale się nimi bawi...nie, takich spraw nie zapomina się tak łatwo.

Wciąż jednak czuł do tego pokręconego fryzjera coś, co znacznie wykraczało poza tradycyjną sympatię, a to z kolei zdecydowanie utrudniało mu trwanie w jakiejkolwiek formie chłodu czy dystansu. Zwłaszcza, gdy poznał całą historię.

Z każdym kolejnym krystianowym słowem coraz szczerzej otwierał oczy, a jego usta niby same rozwierały się w wyrazie głębokiego szoku i niedowierzania. To wszystko brzmiało tak abstrakcyjnie jak rodem wyjęte z filmu, z gatunku tych, za którymi niespecjalnie przepadał. Zaczynał mieć coraz większy mętlik w głowie i bynajmniej nie pomagał mu fakt, że przecież nie dalej jak pół godziny temu nie zamierzał mieć z nim nic więcej wspólnego, poza tym, co konieczne.

– Ojciec sprzedał go do burdelu? – zdołał z siebie wydusić dopiero po chwili.

– Nie wiem skarbie, czy ktokolwiek komukolwiek coś płacił, mnie tam nie było, moje piękne oczy nic nie widziały. Ale chłopaka nie ma, a wszystko wskazuje na to, że nie opala się teraz i nie popija drinków z palemką.

Antek potrząsnął głową tak energicznie, aż grzywka opadła mu na czoło.

– I nie mogłeś mi o tym powiedzieć? Nie można było rzucić, że ci kumpel wyszedł z więzienia i trzeba mu pomóc?

Krystian nie mógł się nie zgodzić. Nie wiedział jednak, co ma odpowiedzieć. Nie chciał mówić, mu, że po telefonie Oskara całkiem odebrało mu rozum i nagle cały świat łącznie z ubiegłonocnym kochankiem przestał się liczyć. Przecież ten dopiero zaczął z nim rozmawiać i nawet zdawał się mu wybaczać, wywoływanie u niego zazdrości o coś, co i tak nie miało szans bytu zdecydowanie nie było dobrym pomysłem.

– Można, a nawet trzeba. Ale to rano było, Słońce, w szoku byłem, strach mnie ogarnął i...

– To ma cię niby usprawiedliwić? Wczesna pora? Więc teraz seks będziemy uprawiać tylko w ciągu dnia? Bo rankiem cię ponosi?

Krystian zmarszczył się w wyraźną urazą.

– Teraz wbijasz mi widły w plecy. Takie rozcapierzone, żeby bardziej bolało. A z seksem koniec, mój drogi.

Antek przeniósł na niego zaskoczone, pytające spojrzenie.

– Co? – wyrwało mu się mało inteligentnie.

Krystian westchnął ciężko i podniósł się, by wsuwając dłonie do kieszeni wąskich spodni, oprzeć się tyłkiem o ścianę.

– To nie w porządku w stosunku do ciebie. Będzie kiedyś związek, będzie gżenie.

Antoni wpatrywał się w niego w skupieniu. W końcu uniósł dłoń i odgarnął włosy do tyłu.

– Chyba masz rację.

Nie mógł tego nie docenić. Czuł się jednak dość osobliwie i tak naprawdę nie do końca wiedział, jak ma teraz się wobec niego odnosić. Bo przecież nawet rezygnując z pewnych czynności owo napięcie ciągle między nimi istniało. Jak miał nie całować, gdy całować chciał? Jak miał nie dotykać, gdy dłonie aż drżały spragnione dotyku?

Ukryte cienieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz