65. Pozwól mi wykochać z ciebie ból.

1.8K 216 139
                                    


Media: James Arthur - Let me love the lonely. 

Nie zwracał uwagi na zbyt wiele rzeczy, które się wokół niego działy. W codzienność plótł mu się automatyzm, który jednak musiał działać na bardzo wysokich obrotach, podsycany kawą i energetykami. Spał po trzy godziny dziennie, czasem nie rejestrując momentu zamknięcia oczu, często kładąc się spać w ubraniu, klnąc rankiem zmuszony do porannego prysznica, przez co omal się nie spóźniał.

Pracował od szóstej do szesnastej, celowo zostając po godzinach, znając wagę każdej zarobionej złotówki. Na siedemnastą dojeżdżał do szpitala, by spędzić pół godziny z Danielem, po czym wracał, wyklinając każdego dnia na korki, wstępując codziennie na tę samą stację benzynową po czarną kawę bez mleka i cukru. Docierał na Nowy Dwór około godziny dwudziestej, gdzie jadł coś na szybko i niejednokrotnie znów wyjeżdżał w miasto, mając do zrealizowania jedno z cudem wychwyconych zleceń. Bo przecież nie każdy godził się, by pracował wieczorami. A on tylko wtedy mógł. Bywały dni, gdy do mieszkania docierał tylko na te cudem złapane w ciągu doby godziny na sen, by znów nim dobrze zmrużył oczy z irytacją jęknąć, gdy rozlegał się dźwięk budzika.

Krystianowi się to nie podobało.

Całymi dniami nie był w stanie złapać go w mieszkaniu, a nawet gdy dzwonił, brunet nie zawsze odbierał, nie mając czasu lub możliwości rozmawiać. Zdarzały się jednak momenty, gdy uparty fryzjer siadywał sobie na schodach i czekał aż ten nie wróci, zakładając, że kiedyś wrócić musi. Wtedy też nie potrafił się powstrzymać od wcale nie subtelnych upomnień.

– Całkiem ci, durniu, rozum mrówki wyżarły?!

Pora nie rozpieszczała żadnego z nich. Oskar, na którego wystarczyło przelotnie spojrzeć, by wiedzieć, że z ledwością trzyma się na nogach, nie miał siły na żadne kłótnie, wzdychał więc tylko i kierował się do kuchni, by choć napić się, bo zazwyczaj nie miał ochoty na kolacje.

– Wiesz, że muszę ustabilizować swoje finanse... muszę coś odłożyć. Adwokat mówił...

– Adwokat, słońce, mówił jedynie, że masz mieć stałe zatrudnienie, wzorowe zachowanie i mieszkanie, które spełnia standardy unijne czy jakieś tam inne, cholera wie. Naprawdę myślisz, że pracując na tysiączek etatów nagle podniesiesz sobie wartość? Takie plus pięćdziesiąt do bycia odpowiedzialnym i wzorowym obywatelem? Bo ja tam widzę to pół setki, ale co najwyżej do głupoty, która chyba jednak ci niszczy to wzorowe zachowanie.

– Ty w ogóle wiesz, która jest godzina? – Oskar spojrzał na niego mało przytomnym wzrokiem, odkładając szklankę do zlewu.

Krystian wysunął telefon z kieszeni i zerkając na wyświetlacz pokiwał głową.

– Północ, skarbie. Idealna pora na powrót Kopciuszka do domu!

– A ty niby masz być tym księciem, czekającym z pantofelkiem? – zaśmiał się, wywracając oczami.

Krystian zmarszczył czoło.

– Ależ absolutnie! Twój książę to się tam rehabilituje w stopniu intensywnym, więc mnie proszę tu w trójkąciki nie mieszać. – Udał urażenie, jednocześnie samemu będąc zaskoczonym z jaką lekkością przyszły mu te słowa. Już dawno zauważył, że jego niechęć do Daniela zdecydowanie się zmniejszyła. Nie czuł tego nieprzyjemnego uczucia występującego na samą myśl, że jego przyjaciel mógłby w jakikolwiek zaawansowany sposób z nim obcować, a wręcz w jego myśli wkradło się zabarwione trzeźwą dojrzałością życzenie, by w końcu zaczęło im się układać.

– A jak twój? – zagadnął Oskar, wymijając go w drodze do łazienki, gdzie z racji toczącej się rozmowy postanowił najpierw umyć zęby.

– Co moje? – Krystian jakby się speszył, co nie należało do typowych dla niego reakcji i chrząkając oparł się o futrynę.

Ukryte cienieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz