Tamtego wieczora Krystian zasnął pod ścianą. Tak długo zwlekał z położeniem się w sąsiednim, pokoju, że w pewnym momencie po prostu zamknęły mu się oczy, a umysł przestał rejestrować to, co się wokół niego działo. Nic dziwnego, że gdy obudził się bladym świtem, czuł ból wszystkich mięśni, a w szczególności tych karku, który podczas snu ułożony był w dość niekorzystny sposób. Jedna z jego dłoni automatycznie powędrowała na tą część ciała, uciskając ją lekko. Odrzucił koc, który wziął się nie wiadomo skąd. Skrzywił się i chrząknął. Zaschło mu w gardle. W duchu wielbił wszechświat za fakt, że była sobota i to akurat ta, w którą nie musiał otwierać salonu. Oczy niemal same mu się zamykały, jakby tak naprawdę nie przespał ani minuty. Nie mógł z pewnością stwierdzić, która była godzina, gdy zamknęły mu się oczy. Wiedział jednak, że gdy robił sobie trzecią zieloną herbatę Oskar wciąż spał, pochrapując wcale nie cicho, a na zewnątrz już dawno zaszło słońce.
Musnął opuszkami palców skroń, przy której wyczuł nieznaczne pulsowanie. Czuł się jakby to on wczoraj popił, a nie ten dureń, którego wczorajsze słowa wciąż echem odbijały się od ścianek jego umysłu. Przeniósł wzrok na łóżko i zaraz zerwał się z podłogi, rejestrując, że nikt na nim nie leży.
– Oskar, jak nie ma cię w domu, to ja ci pokażę gdzie jednorożce mówią spierdalaj!
Gdzieś w oddali rozległo się jakby stłumione mamrotanie.
Krystian podążył za tym niewyraźnym dźwiękiem, aż do kuchni, gdzie stanął w progu i skrzyżował dłonie na piersi, przybierając surowy wyraz twarzy. Spoglądał na pryjaciela, który pokładał się na stole, z czołem opartym o blat. Obok niego znajdował się kubek czarnej kawy i niedojedzona kanapka z żółtym serem.
– Główcia boli? – uniósł głos bardziej z chęci niż z potrzeby.
Mężczyzna podniósł się z ociąganiem do pozycji siedzącej, ukazując całość swojej żałośnie wyglądającej osoby. Był blady, oczy miał podkrążone, powieki ciężkie, włosy w nieładzie, twarz niedbale ogoloną, na której dostrzec można było wiele pozostawionych włosków.
– Nie kopie się leżącego... – mruknął chrapliwie, chwytając za kubek, który po upiciu z niego niedużego łyku, odstawił z niechęcią najdalej od siebie. – Zrzygam się zaraz.
– Trzeba było więcej pić. Bo to na pewno dlatego, że za mało. Ja może skoczę po jakieś piwko, co? – ironizował Krystian.
Oskar westchnął i spuścił głowę, wplątując w nie palce prawej ręki.
– Przepraszam.
Krystian skinął głową, łaskawie podchodząc do stołu.
– Nie masz przepraszać, tylko przestać pić.
Mężczyzna pokiwał głową, zbyt szybko, zbyt niedbale. Może właśnie dlatego ręka Krystiana wystrzeliła do przodu, a palce ujęły stanowczo jego policzek, by jednocześnie zmusić go do popatrzenia na siebie.
– Przestań pić.
Oskar wstał i zbliżył się do szafek.
– Chcesz kawy? Pracujesz dzisiaj? Jeśli nie to zostań i połóż się spać. Ta podłoga to nie najlepsze miejsce. Zostawię ci klucze, jak wrócę to wpadnę po nie na Kozanów...
Krystian zmarszczył brwi.
– Po pierwsze, mam wrażenie, że nic do tej twojej łepetyny nie dotarło. A po drugie... gdzie się wybierasz?
Oskar wywrócił oczami.
– Jestem ci wdzięczny, Krystian, ale ton mojej matki jest jednak zarezerwowany tylko dla niej, więc odpuść go sobie.
CZYTASZ
Ukryte cienie
RomanceOskar Zeń nie przypuszczał, że akurat czternasty kwietnia stanie się początkiem czegoś, o co sam by się nie podejrzewał. W czego centrum będzie pewien wulgarny nastolatek, który najchętniej wepchnąłby go pod pierwszy lepszy tramwaj. A potem siebie...