29. Krok do przodu i dwa wstecz.

2.2K 254 129
                                    


Media: Josef Salvat - Diamonds (cover)


Czekał. Jednak tym razem wyjątkowo nie na wilgotnej, uraczonej rosą trawie, którą porośnięte były nieaktywne tory, a przy swoim samochodzie. Z jedną ręką w kieszeni spodni, drugą oparty o maskę pojazdu, na której siedział bokiem. Pierwszy raz odkąd tylko zaczął realizować ten plan miał szczerą wiarę, że chłopak przyjdzie. Nie kontaktowali się ze sobą od tamtej piątkowej rozmowy, która zdecydowanie go zaskoczyła i nie da się ukryć – również zaniepokoiła. Znów wydarzyło się coś, o czym nie miał pojęcia, do czego Daniel uparcie nie zamierzał go dopuszczać. Powoli kończyły mu się pomysły na to, co może jeszcze zrobić, by zdobyć jego zaufanie. Zaczynał odczuwać bezsilną irytacje i jednocześnie złość na siebie, bo przecież od początku wiedział, na co się pisze – powinien być cierpliwy. Już przecież i tak coś się zmieniło. Dla osoby postronnej to mogły być nic nieznaczące detale, jednak dla niego to milowe kroki naprzód. Pozwolił mu na delikatną oznakę czułości, podjął rozmowę, w której nie wrzeszczał i nie wyzywał, a spokojnie wręcz brał w niej udział. Dlatego też nie przyjmował do wiadomości innego scenariusza niż ten, że nastolatek zjawi się tego wieczora. I da mu możliwość na popchnięcie tego jeszcze odrobinę dalej. To z kolei rodziło cień paniki, bo przecież jeden niewłaściwy ruch i chłopak się odwróci i zamknie w sobie jeszcze zanim zaczął się otwierać.

Przesunął dłonią po zmęczonych oczach, uciskając je lekko palcami. Zdecydowanie powinien więcej spać. Praca, gdzie aktualne zlecenie było wyjątkowo wyczerpujące, niemal bezsenne noce, gdyż ciągle w umyśle miał setki własnych scenariuszy, które jeżyły mu włosy na głowie. I sny, w których osobę Kacpra zastąpił Daniel. Zakrwawiony, błagający o pomoc, czasem obwiniający go o wszystko z pretensją i w amoku wrzeszczący, że to wszystko przez jego wpierdalanie się. Wypity przed wyjściem kubek kawy najwyraźniej nie zaczął jeszcze działać. A może po prostu jego organizm przyzwyczaił się do kofeiny? W końcu to jego trzecia już dzisiaj. A musiał jeszcze znaleźć w tym wszystkim czas by odwiedzić rodziców. Był co prawda u nich niemal przez cały weekend, ale musiał być częściej. Przynajmniej dwa razy w tygodniu, robiąc wszystko, co należało zrobić, by ojcu nie miało co przychodzić do głowy. Bo przecież ciągle był tak samo uparty i wydawać by się mogło, że nie wyciągnął żadnej lekcji z pobytu w szpitalu.

– Nie na trawie? Upieprzyło cię już coś? – Znajomy, kpiący ton głosu wyrwał go z zamyślenia.

Odwrócił się, cofając dłoń z twarzy na maskę. Uśmiechnął się szeroko.

– Przyszedłeś.

Daniel zsunął z głowy kaptur czerwonej bluzy i wsunął ręce do kieszeni. Stanął przy boku samochodu i wzruszył ramionami.

– Jak widać. Tylko nie mam pojęcia po co – odezwał się jakby ciszej niż zwykle i zaczął kopać czubkiem buta w ziemię.

Oskar zsunął się z maski i zbliżył do niego w pierwszym odruchu mając ochotę go dotknąć, jednak zrezygnował, bojąc się jego reakcji. Zamiast tego zaplótł ręce na piersi.

– Nigdy cię nie będę oceniał – odezwał się w końcu niegłośno, wbijając wzrok w jego pochyloną głowę, w burzę ciemnych, pofalowanych włosów, które opadały mu na skronie i czoło. Był niemal pewien, że chłopak drgnął nieznacznie i na ułamek sekundy przestał znęcać się nad ziemią. Zaraz jednak wrócił do przerwanej czynności. – Nikomu nie powtórzę niczego, o czym się od ciebie dowiem.

Parsknięcie. Nastolatek uniósł głowę i zadarł lekko brodę do góry, uśmiechając się złośliwie.

– Wszyscy, kurwa, oceniają.

Ukryte cienieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz