Rozdział 2

27.5K 990 144
                                    

Chyba dopiero po śmierci mamy doszło do mnie, że ja sama mogę decydować czy zostanę na tym świecie czy nie, to nie jest tak, że to jest taka pochopna decyzja. Myślałam już o tym długo, nie mam gdzie pójść jeżeli miałabym uciec. Nie mam rodziny, a tym bardziej przyjaciół. Skończyłam 19 lat wiec do żadnego domu dziecka też mnie nie wezmą, a nikomu nie powiem co mi sie przydarzyło, a nawet jeśli bym chciała komuś powiedzieć to boje się ludzi i jak jest ich zbyt wiele to panikuje wiec jak niby mam się przed kimkolwiek otworzyć jak ja przecież nic nie mówię? Wiec krótko mówią jestem w dupie. Sama muszę sobie radzić, ale napewno nie zrobię tego w domu, zbyt bym sie bała, że Peter mnie znajdzie albo jeszcze co gorsze uratuje. Nie zależy mu na mnie poprostu szkoda mu stracić zabawki, domu po mamie i pieniedzy. Przeraża mnie to ,że myśle jak mam to zrobić, a nie zastanawiam się czy może zyć i walczyć o siebie. Tylko,że ja już naprawdę nie mam siły, nie wyobrażam sobie walczyć o moja przyszłość, nie mam nawet dla kogo, a tym bardziej nie mam nikgo kto móglby mi pomóc zebym mogła zacząć od nowa. Położyłam sie z powrotem do łóżka, ostatnio złapałam sie na tym, że bardzo dużo śpię.Sen mi pomaga, nie myślę wtedy o niczym, może to dlatego chce umrzeć, żeby wiecznie spać i nie myśleć, żeby czuć sie wolna i być tam gdzie mama i tata. Zasnełam obudziło mnie pieczenie policzka. Następny śiniak.

- Tęskniłaś skarbie? Bo ja bardzo. Tak się zastanawiałem jak to być tobą, jak to jest wiedzieć, że nikt cię nigdy nie pokocha, że nikt o ciebie nie zadba. Spójrz na siebie jesteś obrzydliwa, jestem jedynym na świecie człowiekiem który chce cie dotykać, żaden inny mężczyzna nigdy na ciebie nie spojrzy, a co dopiero dotknie.Jesteś skazana na mnie i już zawsze tak będzie.

To już nie boli, ja to wiem, to co on mówi jest prawdą i wiem to od dawna. Codziennie to czuje widząc siebie w lustrze sama się sobą brzydze. Spojrzał na mnie i położył sie obok mnie, ściągnął koszulkę a ja tylko odwróciłam wzrok. Bogu dziękuje, że nie każe mi na siebie patrzeć.

- Rozbieraj się dziwko na co czekasz!

Posłusznie ściągnełam koszulkę, a potem spodnię. Rzucił mnie na łóżko a sam zawisł nade mną, odwróciłam wzrok, czułam tylko jak zdziera ze mnie cała bieliznę, a potem dotyka mnie cała i wszędzię, próbuje czasem myśleć o czymś innym, ale to nie jest proste.. Poprostu myślę jak kolejny raz sprawia, że jestem obrzydliwa.


Leżałam w nocy, było juz po wszystkim, poszedł sobie, teraz czekam aż wyjdzie do pracy wtedy mam równe osiem godzin, zamyka mnie w domu na klucz ale uznałam,że sobie poradzę. Nawet wiem gdzie pójdę. Do lasu. Zawsze jak byłam mała razem z rodzicami spacerowaliśmy po lesie. Uwielbiałam las do teraz go lubie. Jest wyjątkowy. Teraz znowu oglądałam zdjęcia wiedząc, że oglądam je ostatni raz. Płakałam, ale obiecuje sobie samej, że to już ostatni raz kiedy płacze. Myślałam żeby sie nałykąć tabletek, ale potem uświadomiłam sobie,że ktoś mnie może jeszcze w pore odratować, dlatego uznałam, że się powiesze, tak będzie najszybciej.

Było juz rano siedziałam i czekałam aż wyjdzie, usłyszałam jak odpala samochód, wszystko jak narazie idzie w dobrym kierunku. Kiedy już wiedziałam, że odjechał wziełam plecak, znalazłam jaką linę w domu i włożyłam ją do plecaka, wziełąm jeszcze pamiątkowe zdjecie moje i rodziców ubrałam się i wyszłam. Śnieg lekko pruszył gdy szłam drogą ,która miała mnie zaprowadzić za około pół godziny do lasu. Wziełam ze sobą telefon i słuchawki zaczełam słuchać jednej z moich ulubionych piosenek. Tak zleciała mi droga, gdy byłam już w lesie odłączyłam słuchawki i zaczełam się rozglądać, nigdy nie myślałam,że będe szukać drzewa idealnego, aby się zabić. Zagłębiłam się dalej w las i szukałam jakiejś ściezki, która byłaby mniej widoczna dla ludzi, nie chciałam przestraszyć jakiś niewinnych spacerujących osób. Mineła jakaś godzina jak spaceruje po lesie, kiedy już uznałam, że jest to już wystarczająca odległość i raczej nikt mnie tu nie znajdzie usłyszałam trzask gałęzi, obróciłam się gwałtownie i stanęłam w miejscu. Cholera nie boje się śmierci, a boje się łamiących gałązek, brawo Lili. Stałam tak jeszcze chwilę nasłuchują, ale już nic nie słyszałam, kiedy chciałam już iść dalej za moimi plecami usłyszałam warczenie. O cholera. Odwróciłam się gwałtownie i zobaczyłam trzy wilki. No trzy ogromne wilki. Stały na łapach , a był o wiele większe ode mnie. Czy to jest wogóle normalne? Wszystkie trzy stały i wgapiały się we mnie, a jeden z nich warczał. Jednak nie atakowały mnie. Jedno mnie zaintrygowało ich oczy, nie wyglądały jak u zwierząt nie widziałam w nich dzikości, czy czegoś w tym stylu. Jedne na mnie patrzyły z zaciekawienie, drugie z gniewem, a trzecie jakby z takim ciepłem. Co tu jest do cholery grane?. Nagle usłyszałam ryk i naprawdę się spiełam, tylko jedno było dziwne przestałam się bać, poczułam, że nie jestem w żadnym niebezpieczeństwie, wręcz przeciwnie.

- Odsuńcie się do cholery, ona jest moja.



Chcę być sama.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz