Rozdział 26

12.8K 470 55
                                    

<Lilian>

Minęły dwa tygodnie .. Pieprzone dwa tygodnie, a mam wrażenie jakby minął rok. Mam ochotę się zamknąć w pokoju i przeżywać to, że go nie ma. Zachowuje się jak zakochana nastolatka, ale naprawdę umieram z tęsknoty. Jeszcze do tego wszystkiego boję się cholernie, że coś tam się stanie. Pomimo tego, że wszystko we mnie wybucha od środka, na zewnątrz miałam kamienną twarz. Wszystkimi się opiekowałam, wysluchiwalam problemów, zmartwień, uczyłam dzieci i bawiłam się z nimi. Dzięki temu, że codziennie miałam tyle zadań, poprawiły mi się jeszcze bardziej kontakty z watahą, nazywali mnie luną, szanowali mnie. Pomimo, że każdy wiedział o sytuacji z Kylie i wiedzieli, że jeśli dziecko jest Johna to luna im się zmieni, jednak miałam wrażenie, że oni nie dopuszczają tego do myśli.

Wspieram najbardziej Elizę, jej mąż także wyruszył na wojnę, a ona i bliźniaki bardzo to przeżywają. Moja przyjaciółka ma takie wahania nastroju, że czasem mam jej naprawdę dość i podziwiam szwagra Johna, że to wytrzymuje. Nie ma teraz na kim wyładować swoich emocji, więc wybrała sobie mnie na ofiarę. Jednak dzielnie to wytrzymuje.

Siedzę teraz z dziećmi na dworzu, rozpoczęła się wiosna i zaczyna się robić naprawdę pięknie. Westchnęłam ciężko i położyłam się na trawie.

- Jak się czujesz skarbie?

Usłyszałam ten piękny głos w głowie, ile bym dała, żeby go teraz zobaczyć.

- Dobrze, jak sytuacja? Wiadomo kiedy to wszystko się skończy?

- Nie do końca, ale mamy przewagę. Nie przejmuj się. Wrócę za nim się obejrzysz, kocham cię.

Tsaa zanim się obejrzę..

Razem z dziećmi poszliśmy na obiad do wielkiej jadalni. Teraz jedliśmy wszyscy razem, tak było o wiele bezpieczniej. Właśnie siedziałam z Eliza i słyszałam jej kolejnych wywodów na temat,, jak można zostawić ciężarna kobietę,,. Patrzałam na mój talerz z jedzeniem, byłam taka głodna, a jednak jakoś zrobiło mi się nie dobrze. Patrzałam na udko od kurczaka i myślałam, że zaraz zemdleje.

- Wybacz Eliza muszę do łazienki.

Wstałam od stołu i pobiegłam najszybciej jak mogłam do łazienki. Zwymiotowałam porcje obiadu, którą przed chwilą zjadłam. Oparłam się o zlew i umyłam zęby. Usiadłam na zimnych kafelkach i odchyliłam lekko głowę do tyłu, zamykając przy tym oczy.

- Lilian.. Kiedy ostatnio dostałaś okres?

Spojrzałam na stojącą w progu drzwi Elizę.

- Nie wiem, powinnam dostać jakieś dwa tygodnie temu chyba..

- Cholera! Czy to jest możliwe żebyś była w ciąży?

Nagle zrobiło mi się słabo i napewno zbladłam, a jeżeli to prawda? Nie cholera to nie możliwe! Zrobiło mi się słabo, a przed oczami zrobiło się ciemno.

<John>

Kolejna walka, kolejny dzień pełen krwi i łez. Kolejny dzień bez watahy i bez niej.. Cholera niby mamy przewagę, ale mam wrażenie, że ta wojna nigdy się nie skończy. Giną następni, a ja z każdym następnym mam wrażenie, że jestem cholernie złym przywódcą. Co mam zrobić i jak to właściwie zakończyć? Nie chce żeby siedzieli tu jeszcze dłużej z daleka od swych domów i rodzin. Nie jestem typem wojownika, nigdy nie doprowadzałem do żadnych wojen, wręcz przeciwnie starałem się ich unikać.

Siedziałem w namiocie, cieszyłem się chwilą spokoju, dobrze, że te wszystkie bitwy działy się w lesie zdala od ludzi. Edward wydawał się być pewny swego i nie interesowało go to, że ginie bardzo wiele jego ludzi.
Nagle poczułem ogromny ból w sercu, złapałem się za klatkę piersiową, tętno przyspieszyło, głowa zaczęła mnie ogromnie boleć i zrobiło mi się słabo. Już wiedziałem co się dzieje. Lilian..

<Lilian>

Siedziałam sobie w pokoju razem z Elizą, która  zaczęła mi opowiadać,, jak to jest być w ciąży,,. Przecież ja nie jestem w żadnej ciąży. Czułabym, że coś jest nie tak? Prawda?

- Ale to jeszcze nie jest najgorsze, wiesz jak przytyjesz, wszystkie twoje ulubione spodnie i sukienki staną się zbędne, a jedyne co będzie na ciebie pasować to wielki worek od ziemniaków.

Mówiła to wszystko jedząc śledzia, którego jak mówiła ostatnio, nigdy nie zjadłaby przed ciążą.

Zaczęłam zastanawiać się nad tym, co by zrobił John gdyby okazało się to prawdą. Kiedy Kylie powiedziała mu, że jest z nim w ciąży nie był jakoś zachwycony. Może nie chce mieć dzieci? Ale przecież mówił, że chciałby je mieć ze mną. Cholera, o czym ja wogóle myślę.

- Eliza przestań mi pieprzyć o ciąży bo w niej nie jestem!

Eliza spojrzała na mnie zdziwiona, a ja dopiero teraz spostrzegłam, że krzyknęłam.

- Kochana nie denerwuj się ja wiem, mnie też wszystko denerwuje, ale musimy uspokoić nasze hormony bo się pozabijamy.

Ona chyba dosłownie oszalała, chciałam już coś odpowiedzieć, kiedy jeden ze strażników wbiegł do pokoju.

- Luno, mamy problem. Dosyć duża grupa wilków zmierza w stronę watahy.

Spojrzałam na Elizę, która przestała jeść swojego śledzia, a jej wielkie oczy wyglądały jakby zaraz miały wypaść.

- Weź wszystkie dzieci i kobiety do schrony, ja idę porozmawiać z strażnikami.

- Idę z tobą!

Odrzekła ochoczo Eliza, a ja spojrzałam na nią, zjeżdżają wzrokiem na jej brzuch i spojrzałam na nią jak na nienormalną psychicznie.

- Co ty chcesz niby z tym brzuchem zdziałać?

- Dużo! Ciąża to nie choroba!

- Rzeczywiście, będziesz ich chyba zabijać swoimi wybuchami hormonów!

Eliza zamknęła się, a ja odwróciła do strażnika.

- Przypilnuj, aby wszystkie kobiety z dziećmi były bezpieczne, a przede wszystkim ją.

Wskazałam na Elizę palcem, a ona rzuciła mi wrogie spojrzenie. No to potem będzie źle.

Zbiegłam na dół do strażników i spojrzałam na nich, wyglądali tak blado, byli przerażeni. Oni! A co ja mam powiedzieć? Z tego wszystkiego chyba zapomniałam jak być przerażona?

- Ile ich jest?

- Około 100 Luno.

Wciągnęła głośno powietrze, a po ciele przeszły mnie dreszcze. Cholera!

- Nas jest 30 Luno, nie damy rady.

- Zbieramy się wyjdziemy im na przeciw.

- Luno, nie sądzę, żeby był to dobry pomysł, alfa napewno nie  pochwałałby..

- Alfy nie ma! Poszedł na wojnę! A ja nie pozwolę, żeby pod jego nieobecność zniszczono osadę. Nie będziemy z nimi walczyć, obiecuje wam, że nikt nie zginie. Wiecie co to znaczy zgrywać pozory?

Spojrzeli na mnie, a potem po sobie.

- Luno co chcesz zrobić?

- A czy oni wiedzą, że mamy tylko trzydziestu wojowników?

Uśmiechneli się, a ja odwróciła się do nich tyłem, patrząc w dal.

- Ruszamy.

Staliśmy od nich, jakieś 10 metrów, na polanie nieopodal osady. Jednak wolę tu niż na naszej ziemi.
Nagle z nich wyłoniła się jedna osoba, a mnie wszystko zabolało, wspomnienia wróciły, a w oczach stanęły łzy. Zamknęłam oczy, to nie może być prawda to tylko pieprzony sen!

- Luna we własnej osobie, witaj Lilian.

- Peter.


Chcę być sama.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz