Rozdział 50

7.6K 307 33
                                    

Maraton 1/5

<Lilian>

Oparłam się o łóżko a ciało swobodnie rozłożyłam na dywanie. Z oczu leciały łzy, których nie potrafiłam powstrzymać.

Miałam rodzeństwo? A może nadal je mam? W takim razie, gdzie jest?

Szukałam dalej, ręce mi się trzęsły i wtedy znalazłam akt urodzenia. Mój i jak się okazało mojej siostry. Beatrix.

Dlaczego nic o niej nie wiedziałam?
Możliwe, że ona nadal żyje, tylko jakimś cudem nie wychowywała się ze mną.

Spakowałam cały karton z dokumentacją i jeszcze kilka innych, aby dobrze to wszystko przejrzeć. Zaniosłam wszystko do samochodu i jeszcze raz wróciłam do mojego pokoju.

Zobaczyłam misia, którego kiedyś dostałam od taty, jak byłam mała i ich zdjęcie, które do teraz stało na mojej szafce nocnej. Wzięłam te dwie rzeczy i jak najszybciej wyszłam z budynku. Przekreciłam zamek i stanęła jeszcze raz przed domem, kończąc pewien ważny etap w moim życiu. Westchnęła z ulgą, że miałam tyle odwagi. Byłam z siebie dumna.

Oddałam mojej sąsiadce klucze i jednocześnie mówiąc jej, że bardzo się spieszę. Szybko znalazłam się w samochodzie patrząc na zegar.

Nie było mnie dwie godziny, John napewno strasznie się martwi.

Odpaliłam samochód i jak najszybciej chciałam znaleźć się w domu.

Uśmiechnęłam się pod nosem, na swoje własne myśli.

Ironią było to, że właśnie teoretycznie odpuściłam mój dom.

Po 15 minutach zaparkowałam przy pałacu i wzięłam wszystkie kartony.

Na dworzu nie było nikogo, może nikt nawet nie zauważył mojej nieobecności.

Weszłam do pałacu, a tam biegało więcej ludzi niż zazwyczaj. Zmarszczyłam brwi i zwinie ich ominęła udając się na górę do gabinetu Johna.

Nie będę go okłamywac, od razu mu powiem gdzie byłam, nawet jeżeli myślał, że cały czas jestem tu.

Zapukałam lekko i otworzyłam drzwi.

John chodził po pomieszczeniu od jednego okna, do drugiego intensywnie nad czymś myśląc.

W końcu podniósł na mnie wzrok, a jego oczy okazały ulgę.

Odetchnął, ale później spojrzał na mnie z wyrzutem i troską.
Wiedziałam, że jest zły, że nawet nie powiadomiłam go gdzie jadę i czy w ogóle gdzieś wychodzę, ale gdybym mu to powiedziała, albo by się nie zgodził, albo by pojechał ze mną, a ja naprawdę potrzebowałam chwili samotności.

- Mogę wiedzieć gdzie byłaś?

Powiedział smutnym i zranionym głosem, już chyba bym wolała jakby na mnie krzyczał.

- Byłam w domu, w którym kiedyś mieszkałam.

Wzrok miał odwrócony do okna i nawet nie mogłam zobaczyć jego twarzy.

- Sama?

- No.. Tak.

Zrobiło mi się słabo, nie spodziewałam się tylu emocji na ten dzień.

Oparłam się o ścianę i wciągnęła powietrze.

- Czy ty zdajesz sobie sprawę jakie to było niebezpieczne?

Odwrócił się teraz do mnie i spojrzał prosto w moje oczy. Spuściłam wzrok, czy naprawdę nie mogę być chwili sama?

- Przecież nic się nie stało, a ja nie mogę wiecznie siedzieć w pałacu.

Chcę być sama.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz