Rozdział 48

8.1K 311 9
                                    

<Alex>

Zadzwoniłem do Alison i umówiłem się z nią na spacer. Naprawdę długo, się nad tym zastanawiałem. Boję się, że jeden zły ruch, a pogorsze nasze ralacje, które są na lepszej drodze.

Ubrałem koszulę i wziąłem ze sobą kwiaty. Naprawdę starałem się naprawić swoje błędy.

W końcu spojrzałem na zegarek i wyszedłem z pokoju, zeszłem na dół i czekałem chwilę przed głównymi drzwiami. W końcu usiadłem na ławce przed pałacem. Pomimo tego, że zaczęło się lato, zrobiło się trochę chłodniej, a gwiazdy jako tako oswietlały teren osady.

W końcu zobaczyłem ją, jak wychodzi z domu głównego i szuka mnie wzrokiem. W końcu nasze spojrzenia się spotkały i na chwilę mogłem dostrzec jej uśmiech na twarzy, który szybko zniknął.

Podeszłem do niej, jednak cały czas niepewnie. Mimo, że miałem ułożone w głowie, co chce jej powiedzieć, wszystko jakby uleciało pod wpływem jej spojrzenia.

- To dla ciebie.

Podałem jej kwiaty, a ona starała się patrzeć wszędzie tylko nie na mnie.

- Chciałem porozmawiać.

- Wiesz Alex jestem trochę zajęta, byłam z Lilian i mam z nią jeszcze coś do zrobienia.

- Proszę cię, to potrwa chwilę.

- O czym chcesz rozmawiać?

Powiedziała pośpiesznie, jakby chciała już zakończyć rozmowę.

Chciałem jej wszystko powiedzieć, ale nie wiedziałem od czego mam zacząć, napięcie czasowe jakie na mnie nałożyła, wcale nie pomagało mi w tej sytuacji.

- Znasz jakieś tradycje weselne, które ludzie mają zazwyczaj na ślubie?

Powiedziałem i w duchu skarciłem się za to.

- Tradycje?

Zaśmiała się, a ja uśmiechnąłem się. Tak bardzo lubiłem, gdy się śmieje.

- Nie wiem, dużo tego jest. Jednak ja mało przebywałam w samym otoczeniu ludzi. Spytaj Lilian napewno ona wie więcej.

- A myślisz, że po co to potrzebuje?

Uśmiechnąłem się, a ona jakby dopiero zrozumiała, o co chodzi.

- Nie wiem, może na przykład, taniec pary młodej, albo rzucanie welonem.

- Co, jakie rzucanie?

- panna młoda, zawsze w czasie wesela, rzuca swój welon, do wszystkich kobiet, które jeszcze nie wyszły za mąż. Ta, która złapie, pierwsza weźnie ślub.

- To głupie.

- Taka tradycja.

- Chciałbym żeby się sprawdziła, gdybyś ty go dostała.

Powiedziałem i stanąłem naprzeciwko jej, ona skierowała wzrok na pałac i widocznie poczuła się skrępowana.

- Jeżeli tylko to chciałeś wiedzieć, to ja już pójdę.

Odwróciła się do mnie i poszła w stronę pałacu.

- Czego ty się boisz?

Stanęła w miejscu i odwróciła się.

- Niczego się nie boję.

- Boisz się tego, co czujesz do mnie. Przeraża cię to, że mogłoby nam się udać. Przeraża cię to, że człowiek, który cię przesłuchiwał i sprawił ci ból, mógłby cię kochać.

Serce zaczęło jej szybciej bić, a w oczach stanęły łzy. Chyba przesadziłem.

- Alison ja..

- Co ty możesz wiedzieć? Wiesz ile przeżyłam? Jak to jest być wygnaną i niekochaną. Przyzwyczaiłam się do tego, że jestem nie chciana. Przyzwyczaiłam się do ciągłego uciekania.

Łzy poleciały jej po policzkach, a ona przetarła je niedbale dłonią.

- Boję się kochać, bo boję się być zraniona.

- Alison. Oddałbym wszystko, żebyś dała mi szansę. Nie wyobrażam sobie żebyś stąd odeszła. Jesteś częścią mojego życia, jeśli zranię ciebie, zranię i siebie.

- Ale ja ci nie dam szansy, znajdź sobie kogos kto cię pokocha, nie wiem kto będzie dawał ci szczęście.

Nie słuchałem już jej, porostu do niej Podeszłem i oparłem moje czoło o jej, złapałem jej dłoń, a przez jej ciało przeszedł dreszcz.

- Proszę spójrz na mnie.

Jej oczy spotkały się z moimi. Nasze usta dzielił minimetry, a oddechu zaczęły łączyć się w jedno.

- Jeżeli Ci na mnie nie zależy i jeżeli chcesz odejść, to powiedz mi to, tu i teraz patrząc mi w oczy.

Otworzyła usta, jednak po chwili je zamknęła, zrobiła jeszcze tak parę razy, jednak nie odezwała się słowem.

Objąłem ją w pasie i wziąłem jej włosy za ucho.

- Kocham cię i już nigdy cię nie zranię, obiecuję.

Wyszeptałem w jej usta. W jej oczach stanęły łzy i jedna spadła po jej policzku, starałem ją i lekko musnąłem jej usta. Modląc się w duchu, żeby mnie nie odepchneła.

Spojrzałem jeszcze raz w jej oczy, i złączyłem nasze usta razem. Ona niepewnie rozchyliła usta, a ja pogłębiłem nasz pocałunek.

Złapałem ją mocno w pasie, a ona położyła dłoń na moim policzku.

Nigdy nie czułem się tak szczęśliwy. Jeszcze wczoraj jakby ktoś powiedział, że będę się całować z Alison wysmiałbym go, a teraz najpiękniejszy sen stał się rzeczywistością.

W końcu odsuneliśmy się od siebie, a ja jeszcze pocałowałem ją w czoło.

Po czym przytuliłem ją do siebie, a ona wtuliła się we mnie mocno.

<Alison>

Pierwszy raz od dawna czułam się bezpieczna. Poczułam, że nie muszę już uciekać, że teraz wszystko się zmieni. Nadal gdzieś z tyłu pozostał strach, który mówił, że to tylko złudne uczucie.

On mnie kocha. Ja naprawdę nie podejrzewałam, że kiedykolwiek, ktoś mnie pokocha. Naprawdę poczułam szczęście, chociaż nie podejrzewałam że to właśnie przy nim tak będę się czuła.

Staliśmy tak długo i pasowało mi to, bo naprawdę nie wiedziałam, co mam mu powiedzieć.

- Jud dobrze? Nie będziesz płakać?

- To jednorazowa sytuacja, nie myśl, że będzie tak częściej.

Powiedziałam nadal nie puszczają go.

- To prawda, wolę jak się uśmiechasz, a nie płaczesz.

Uśmiechnęłam się i jeszcze raz spojrzałam mu w oczy.

- Powiedz coś, bo czuję się jak kretyn.

We dwoje zaczęliśmy się śmiać, a ja naprawdę nie wiedziałam co mam mu powiedzieć.

Musnełam szybko jego usta, a on ze zdziwieniem spojrzał na mnie.

- To znaczy, że zostajesz że mną?

Potwierdziła jego słowa skinieniem głowy, a on uśmiechnął się szeroko.

- W takim razie, musisz mi powiedzieć więcej o tych tradycjach.

Chcę być sama.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz