Rozdział 59

12.3K 303 29
                                    

<Lilian>

Czasami w życiu trzeba się zatrzymać i spojrzeć w lustro. Tak jak robię to dziś ja, stając w sukni ślubnej z okrągłym brzuszkiem.

W chwilach takich nie wierzę, że tyle osiągnęłam. Poradziłam sobie sama i zapewniłam sobie szczęście.

Obracałam się i przyglądałam białej sukni. Co by się nie działo, ten wieczór będzie wspaniały.

Otworzyły się drzwi, a w nich stanęła Alison z Elizą. Moje dwie szalone druhny, praktycznie same zorganizowały to wesele z myślą o tym, żebym się nie przemęczała.

- Wyglądasz cudownie, John będzie zachwycony.

Wypuściłam głośno powietrze i spojrzałam na nie przerażonym wzrokiem.

- Strasznie się denerwuje.

- Ja też się denerwowałam, a był to mój najpiękniejszy dzień w życiu.

Odpowiedziała Eliza, ze szczerością wypisaną na twarzy.

- Idziemy?

Alison podeszła do mnie i przytuliła mnie.

- Jak będziesz chciała zwiewać to zawołaj mnie, pomogę ci z sukienką.

Roześmiała się, a Eliza uszczypneła ją w ramie.

Uśmiechnełam się i jeszcze raz spojrzałam w lustro. Dłonie trzęsły mi się z nerwów, ale jednocześnie zdawałam sobie sprawę, że ten dzień będę pamiętać do końca moich dni.

- Chodźmy, bo jeszcze John pomyśli, że się rozmyśliłaś.

Wyszłyśmy na zewnątrz i udałyśmy się w stronę parku, na terenie osady.

Gdy zbliżałam się do tego miejsca serce zaczęło bić mi mocniej w uszach już usłyszałam delikatna muzykę i powoli zaczynałam zauważać łuk weselny, ozdobiony czerwonymi i białymi różami.

Rozejżałam się dookoła i zauważyłam bliskich, którzy siedzieli już na swoich miejscach. Przyjaciół, którzy teraz stali się już rodziną. Każdy patrzył na mnie ze wzruszeniem i uśmiechał się radośnie. Uderzenia serca zwiększyły się, gdy w końcu zobaczyłam oczy, których Szukałam od samego początku. John odwrócił się w moją stronę i uśmiechnął się, łzy stanęły mi w oczach. Wyglądał idealnie, tak jak zawsze. W jego oczach widziałam miłość, którą widziałam od początku naszej znajomości. Teraz patrzyłam na niego z taką samą czułością jak on.

Wolnym krokiem szłam w stronę mojego przyszłego męża, w duchu modląc się, aby nie przewrócić się w szpilkach, w których uczyłam się chodzić chyba dwa dni.

W końcu moje druhny doprowadziły mnie pod sam ołtarz, a ja złapałam Johna za dłoń, ciesząc się, że przeszłam całą drogę bez nawet małego potknięcia.

Spojrzałam mu w oczy i na chwilę mój stres opadł. Otulił mnie swoim ciepłym spojrzeniem, a ja mocniej scisnełam jego dłoń.

- Wysokie buty?

Spytał z niedowierzaniem, a ja zaśmiałam się cicho i przytaknełam.

Starszy człowiek, który miał nam udzielić sakramentu małżeństwa, zaczął odprawiać ceremonię,ale ja nie potrafiłam skupić się na jego głosie, moja cała uwaga była skupiona na Johnie i jego oczach.

- Panno Lilian?

- Tak?

Spytałam zdezorientowana i spojrzałam na Johna, który śmiał się, że nie usłyszałam najważniejszego pytania w całej ceremonii.

Chcę być sama.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz