Rozdział 30

11.8K 435 9
                                    

Maraton 4/5

<John>

Wisiałem tak dalej, wszystko mnie bolało, byłem odwodniony. Chcieli mnie wykończyć, ale cieszyło mnie to. Nie mam dla kogo żyć, a jakby mnie wypuścili, to boje się, że nie dałbym rady sam sobie odebrać życia. Zamknąłem oczy, żeby znów zobaczyć na chwilę moją Lilian. Kiedy już ją zobaczyłem, uśmiechnąłem się sam do siebie.

Nie martw się skarbie już nie długo będziemy razem. Tylko daj mi umrzeć. Wyjdź z mojej głowy i daj mi odejść. Proszę.. To tak boli..

Drzwi się otworzyły, nie otworzyłem oczu, nie miałem na to siły. Słyszałem jak ktoś zbliża się do mnie, poczułem znany mi zapach. Próbują mnie wykończyć i pewnie przynieśli rzeczy Lilian.

Poczułem jak ktoś dotyka mój policzek, przeszedł mnie dobrze znany dreszcz. Ciało się rozluźniło, a ja miałem wrażenie, że życie wraca do mnie od nowa.

To nie możliwe! Otworzyłem oczy i zobaczyłem ją. Zamrugałem kilka razy. Boże wiedziałem, że oszalałem, ale widzieć ją tak jakby tu była to już przesada. Wyglądała zupełnie jak ona i była żywa. Była taka zapłakana, tak musiała wyglądać gdy...

- Nie! Nie! Wyjdź z mojej głowy proszę! Kochanie wiem to moja wina, ale proszę ja nie chciałem! Proszę daj mi spokój nie męcz mnie! Ja już dość cierpię.

- John! John! Uspokoj się! To ja naprawdę skarbie!

Płakałem, ona też. Boże przecież to nie możliwe to nie jest ona! Oni próbują mnie wykończyć i jak narazie bardzo dobrze im to wychodzi.

- Ty nie żyjesz! Oni cię zabili rozumiesz?

Przytuliła się do mnie mocno, kładąc głowę na mojej klatce piersiowej. Cały ból mojego ciała odleciał, poczułem jak moje serce znów składa się w jedną całość. Poczułem ogromne ciepło, a serce biło szybciej, mój wilk ozywił się pod jej dotykiem i wręcz skakał że szczęścia. Płakałem, ostatni raz kiedy się tak popłakałem to jak byłem małym dzieckiem, a moja mama zginęła.

Spojrzałem na nią, położyła dłoń na moim policzku i otarła łzy.

- To ja skarbie, jestem cała już dobrze, nie płacz.

- To naprawdę ty? Co ci robili? Powiedz mi!

- Nic, jeszcze nic. Wypuszczą cię, musisz iść do watahy musisz być alfą John.

- Co?! A ty?

- Ja tutaj muszę zostać, pamiętaj że bardzo cię kocham, będzie dobrze bądź dzielny.

Edward wbiegł do pokoju i szarpnął ją za włosy, warknąłem na niego i próbowałem się uwolnić, jednak zaraz przeszedł mnie ogromny ból. Przypieli ją na przeciwko mnie, a ja nie mogłem na to patrzeć. Jakby chcieli, abym przeżył jej śmierć drugi raz. Do pokoju wszedł Peter, uśmiechnął się do mnie, a ja warknąłem na niego. Niech on ją tylko dotknie, a przysięgam, że go zajebie.

- John, jak to jest ją odzyskać powiedz? Bo ja bardzo się cieszę, że ją odzyskałem.

- Spróbuj ją tylko dotknąć Peter, a przysięgam, że będziesz mnie jeszcze blagał o to żebym cię oszczędził.

Roześmiał się, a Edward wyszedł z pokoju, jeżeli można tak nazwać tą piwnice tortur.

- Ona zawsze była moja, to ja byłem jej pierwszym i zostanę ostatnim, ponieważ mam zamiar, żeby była moja i chcę, żeby urodziła mi potomka.

Czułem jak rozpiera mnie taki gniew, że mógłbym coś wysadzić. Ona jest tylko moja.

- Spieprzaj od niej słyszysz! Wypuść ją!

- Ona tu zostaje wiesz? Jest tak głupio w tobie zakochana, że poświęca swoje życie dla ciebie. Miłość jest ślepa.

- Lilian to prawda?

Spojrzałem na nią, a ona tylko spojrzała na mnie smutno, nie pozwolę jej tu zostać, jeżeli stąd wyjdziemy to razem.

Podszedł do niej, a ja czułem jak mnie zalewa krew.

Wyciągnął skalpel, a ja czułem jak mój wilk zaraz przejmie kontrolę i rozszarpię go na kawałki.

Rozerwał jej bluzkę, a po jej policzkach leciały łzy. Zabije go, poprostu go zabije, napiąłem wszystkie mięśnie i za wszelką cenę próbowałem się wydostać, ale nie mogłem. Gdyby mnie nie głodzili i nie dręczyli napewno uwolniłbym się.

Przyłożył skalpel do jej szyi, delikatnie go wbijając. Lilian krzyczała, a ja nie mogłem się wydostać.

Położył łapska na jej ciele, a ja ryknąłem, to tak bolało, że ktokolwiek ją dotykał.

<Lilian>

Kiedy poczułam, że mnie dotyka, to wszystko wróciło. Chciało mi się wymiotować. Niech on tego nie robi, nie przy Johnie. Czuję się tak jakbym go zdradzała. Wcale się nie zdziwie jak, po tym wszystkim nie będzie chciał mnie znać. Odpiął mi stanik, a ja cała zadrżałam. Chyba mnie tu nie zgwałci na jego oczach. Boże on jest chory. Widziałam twarz Johna i jeszcze bardziej chciało mi się płakać, wyglądał tak, jakby cała chęć do życia się ulotniła.

Nagle Peter wbił się w moje usta, czego oczywiście nie odwzajemniłam. Poleciało jeszcze więcej łez, a mi coraz bardziej chciało się wymiotować.

- Zostaw ją, proszę. Wykończ mnie. Błagam.

Odparł John, a moje serce zaczęło bić szybciej.

Peter uśmiechnął się i popatrzył na mnie.

- Tylko jeżeli powie, że jest moja.

- Nigdy w życiu prędzej zdechne.

Odparłam, na co on zrobił mi kolejne nacięcie na ręce, na co krzyknęłam.

- Lilian powiedz to, proszę.

Nie wierzę, że to powiedział, nigdy tego nie powiem, choćbym miała zginąć. Widziałam, w jego oczach prośbę, ale ja nie potrafię tego zrobić. John patrzył na mnie błagalnie, ale ja pokreciłam głową na nie.

- Peter zrobił następną kreskę tym razem na mojej nodzę. Bolało jak cholera, ale nie na tyle żeby wyrzec się Johna.

Peter zaczął mnie dotykać, dotykał moich piersi i brzucha, a ja znowu poczułam obrzydzenie do samej siebie. Proszę niech już się to skończy.

Zaczął całować moją szyję, kiedy pocałował moje oznaczenie, poczułam przeraźliwy ból. Moje serce jakby się rozpadło. Poczułam poczucie winy, jakbym zdradziła mojego mate. Widziałam ból na twarzy Johna, oni go wykonczą. Nie powiem, że jestem tego potwora, to by oznaczało, że się poddałam, a ja zamierzam walczyć. Zaczął przygryzać moje oznaczenie, na co ja ryknełam z bólu, a łzy znów poleciały ciurkiem po moich policzkach. Czułam ból Johna, jego rozpacz, jego wszystkie emocje.

Peter przestał mnie całować i planował zrobić następne nacięcie na moim brzuchu. Automatycznie odezwał się we mnie jakiś instynkt macierzyński. Nie wiem czy jestem w ciąży, ale jeżeli jestem to na pewno nie pozwolę skrzywdzić mojego dziecka.

- Peter błagam, wszystko tylko nie nacinaj mi brzucha, proszę.

John spojrzał na mnie, jakby próbował wyczytać w moich oczach o co chodzi, ale ja sama nie wiem o co chodzi, poprostu czułam, że chyba.. Jestem w tej ciąży.

- Lilian.

John spojrzał na mnie poważnym wzrokiem, wiem, że nie lubi czegoś nie wiedzieć. Wolałabym mu powiedzieć jak już bym była pewna i w jakimś, bardziej stosownym miejscu, ale możliwe, że jest to ostatni raz kiedy się widzimy.

- Ja.. ja chyba jestem w ciąży.

Chcę być sama.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz