Rozdział 18

15.7K 586 41
                                    

- John skarbie, jestem w ciąży, zostaniesz tatusiem.

<John>

- Co ty pierdolisz kobieto?

Ja wiedziałem, że ona ma coś z głową ale nie aż tak. Jak można zmyślic takie rzeczy. Dopiero teraz spojrzałem na Lilian, która siedziała nieruchomo. Była blada, a jej oczy zaczęły być szkliste.

Czy ona naprawde w to uwierzyła?

- Nie cieszysz się? Przecież zawsze chciałeś mieć synka.

- Ale nie wymyślonego!

- Uważasz alfo, że moja córka zmyśla?

- Oczywiście, że tak to jest niemożliwe!

- Pamiętasz tą piękną noc półtorej miesiąca temu?

Złapałem Lilian za rękę. Nie wiem dlaczego to zrobiłem, ale chciałem teraz dać jej wsparcie. Później jej wyjaśnię że to nie może być moje dziecko.

Lilian jakby się odskneła, wstała i szybko wybiegła. Już miałem wstać, żeby ją dogonić. Kiedy Eliza złapała mnie za ramię.

- Ja pójdę.

Kiedy chciałem już zaprzeczyć, ona szybko pobiegła za Lilian.

Mój ojciec uśmiechnął się i wstał.

- No i problem sam się rozwiązał.

Wstałem i popatrzyłem na nich jak na wrogów. Alex wstał od razu po mnie j stanął obok mnie, aby dać mi wsparcie.

- Posłuchajcie mnie raz a dobrze.
To nie jest moje dziecko! Nie wiem z kim się przeleciałaś, ale nie mieszaj mnie w to. Lilian to nie jest żaden problem, to moja mate, a wasza przyszła luna, więc do cholery jasnej macie mieć do niej wszyscy szacunek!!!

Wyszłem z sali, a za mną kierował się Alex.

- Muszę ją znaleźć.

- Pomogę Ci.

< Lilian>

Wybiegłam z sali. Szybko pokierowałam się do wyjścia z pałacu. Moje szpilki zostawiłam na schodach, a dalej biegłam w las.

Tak upokorzona.. Ja naprawdę wierzyłam, że tu moje życie może zacząć się układać z nim.. Teraz on będzie miał dziecko. Kylie dopieła swego. Wygrała. Nie dopuszczę, żeby niewinne niczemu dziecko, przeze mnie nie miało ojca. Nigdy nie poczułam się tak jak dzisiaj. Myślałam, że jestem odporna na złe traktowanie i tragiczne wiadomości. Jednak to.. To było za dużo. Chciałabym się jutro obudzić i myśleć, że to co się wydarzyło to tylko zły sen. Nie chcę opuszczać tego miejsca.  Poczułam się tu wolna i szczęśliwa. A teraz? Czuję, że wszystkim przeszkadzam.. I jestem nie chciana. Leżę na polanie wśród kwiatów. John zrywał mi je czesto. Podeszłam dalej do clifu. Spojrzałam w gwiazdy, a potem na dół. Jeden skok, który wyjaśniłby wszystkie sprawy. Przybliżyłam się do krawędzi i kopnełam kamień, który tam był. Patrzałam jak leci w dół, a potem uderza o skały znajdujące się na dole. Jeden krok tylko jeden.

< John>

Szukam jej od pół godziny i nigdzie jej nie ma. Cholernie się o nią boję, nie chce jej stracić przez wymysły tej idiotki.

Chcę być sama.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz