Rozdział 55

7.5K 276 12
                                    

<Lilian>

- Zostawcie ją! To, że nie jest wilkołakiem, to nie znaczy, że nie jest jedną z nas.

Krzyknęła na chłopców, którzy gnebili moją siostrę, ona tylko stała i płakała, była bezbronna.

- Nigdy nie będzie jedną z nas! Nie ma tu dla niej miejsca, jest człowiekiem!

Zauważyli, że zbliża się ktoś z dorosłych i szybko uciekli, ja podbiegłam do siostry i przytuliłam ją.

- Nie przejmuj się, oni w końcu przestaną i zrozumieją, że jesteś taka jak my.

- Nie Lili, nigdy nie będę taka jak reszta, zawsze będę odmieńcem. Nie chcę tak żyć.

Obudziłam się zlana potem, kolejne wspomnienie, tym razem nie było miłe. Nigdy bym nie przypuszczała, że moja siostra przeżywała takie piekło. Tym bardziej chciałam dowiedzieć się prawdy.

Wstałam i udałam się do łazienki, która była w naszym pokoju hotelowym. Dzisiaj wracałam do osady. Denerwuje się i to bardzo. Chciałabym pogodzić się z moim narzeczonym, potrzebuję go teraz bardziej niż kiedykolwiek. Na dodatek, jestem już w 5 miesiącu ciąży i im bliżej do porodu, tym bardziej się stresuję, a mój brzuch jest już coraz większy.

- Cześć Mamuśka, przyniosłam śniadanie.

Alison siedziała na łóżku i jadła kanapkę, zadowolona, że wraca do swojego chłopaka, chociaż nie przyzna się do tego.

- Jak zjesz, od razu wyjeżdżamy.

--

Denerwujesz się?

Spytała, kiedy byliśmy zaledwie kilka kilometrów od osady.

- Może trochę.

- John to palant, ale kocha cię.

Uśmiechnęłam się na jej słowa i spojrzałam na drogę.

Obraz rozmazał mi się, a ja znowu miałam wizję, siedziałam w samochodzie obok Beatrix. Rodzice siedzieli z przodu rozmawiając o czymś.

Przyjzałam się siostrze, która miała na sobie dziwny amulet..

- Od kogo to?

Spytałam, pokazując na wisiorek.

- To od niego.

Powiedziała sciszonym głosem, a ja zmarszczyłam brwi, chciałam już coś powiedzieć, kiedy nagle, usłyszałam potężne uderzenie, krzyk mamy i siostry.

Potem wszystko widziałam i słyszałam jak przez mgłę, był szpital. Lekarze, którzy stali przy mnie i chyba mnie operowali i diagnoza, którą lekarz powiedział do rodziców.

- Jej wilkołacze geny zostały naruszone, nie regeneruje się tak szybko jak powinna, prawdopodobnie nie dojdzie już do pełni zdrowia.

Wciągnęła głośno powietrze i otworzyłam oczy, przede mną stała Alison, cały czas coś do mnie mówiąc.

- Jesteś? Nieźle odleciałaś, znowu wizja?

- Tak, każda kolejna jest coraz to gorsza.

Alison odpaliła silnik i ruszyłyśmy w dalszą drogę, opowiedziałam jej po krótce, jak wyglądał mój sen. W końcu dowiedziałam się, dlaczego nie jestem w pełni wilkołakiem. Nie spodziewałam się takiej historii, myślałam, że już taka się poprostu urodziłam. Wyszliśmy z samochodu, przy pałacu. Alison wzięła moją torbę i udaliśmy się do środka.

- Powinnaś odpocząć, słabo wyglądasz.

Potwierdziłam jej skinieniem głowy i udałam się na górę. Weszłam do sypialni, gdzie stał John.

Chcę być sama.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz