Rozdział 42

9.9K 307 19
                                    

<Lilian>

Siedziałam na tarasie, a słońce ogrzewało moją twarz. Ja i Alison uznałyśmy, że przyda nam się rozmowa, po tylu latach i chciałyśmy oderwać się chociaż na chwilę od naszych problemów i odpocząć.

- Na kiedy masz termin?

- Na grudnia.

Spojrzałam na nią i uśmiechnęłam się szczerze. Chociaż bałam się tego porodu i macierzyństwa.

- Ułożyłaś sobie życie, chyba jesteś szczęśliwa prawda?

Spytała, a ja nie musiałam długo zastanawiać się nad odpowiedzią.

- Moje szczęście to John i wataha. Teraz to jest mój dom, twój także może być.

Uśmiechnęłam się zachęcająco, ale ona od razu odwróciła wzrok.

- Dlaczego bronisz się przed miłością?

Spojrzała na mnie, najwidoczniej zdziwiona moim bezpośrednim pytaniem.

- Nie pasujemy do siebie, właściwie nie wiem dlaczego to on jest moim mate. Przecież nas kompletnie nic nie łączy.

- Skąd możesz to wiedzieć? Przecież nawet go nie znasz.

- Alex mnie nie pokocha, a ja nie chcę z nim żyć. On ma mnie za wroga i chyba tak już pozostanie.

- Mylisz się, on od samego początku, chciał cię chronić, ale chciał być też lojalny wobec Johna.

Westchnęła i uśmiechnęła się do mnie.

- Może zmieńmy temat? Znasz już płeć dziecka?

- Nie, jeszcze nie, ale nie długo napewno wszystkiego się dowiem.

Przytakneła i zapatrzała się gdzieś w dal, popijając sok.

Spojrzałam na jej smutny wyraz twarzy, ona przeżyła naprawdę dużo. Straciła całą rodzinę, nie ma nikogo.
Dziecko, które urodzi Kylie będzie jej jedyną rodziną.

- John rozmawiał ze mną, na temat adopcji córki Edwarda, gdyby Kylie nie wyszła z depresji.

Powiedziała na jednym wdechu i odwróciła wzrok, temat jej członków rodziny był naprawdę ciężki.

- Odmówiłam.

Powiedziała szybko i ledwie słyszalnie, na co ja zmarszczyłam brwi.

- Dlaczego? To twoja bratanica, jedyna rodzina.

- To dziecko nie powinno wiedzieć do jakiej rodziny należy. Będzie jej lepiej jak wychowie ją ktoś inny i nie będzie wiedziała co zrobił jej ojciec i wujek. Ja wyjeżdżam, nie dam rady się nią zająć. Nie mam podejścia do dzieci, nawet nie wiem jak bym miała się nią zająć.

Przytaknełam głową i skarciłam się w myślach że w ogóle spytałam, o coś takiego. Ona za to, bez jakich kolwiek emocji, wstała i wypiła do końca swój sok.

- Idę pobiegać, dobrze mi to zrobi.

W drzwiach minęła się z Johnem, uśmiechnęli się do siebie i każdy poszedł w swoją stronę. Ich kontakty ostatnio bardzo się polepszyły. John ze względu na mnie i Alexa stara się ją zatrzymać w osadzie, jednak nawet jemu to nie wychodzi.

Usiadł obok mnie i oparł głowę w zagłębieniu mojej szyi, a dłonie położył na moim lekko wypukłym brzuszku. Poglaskałam go po głowie i pocałowałam w czoło.

- Co się dzieje?

Powiedziałam czule, jednak on na moje słowa, wyprostował się i spojrzał gdzieś indziej, jego dłonie drżaly, jakby czymś się denerwował.

Chcę być sama.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz