Rozdział 56

7.1K 280 7
                                    

<Alison>

Ciemność, która otaczała mnie, zaczynała być już trochę uciążliwa. Samochód zostawiłam przed lasem, ponieważ osada tych krwiopiców znajdowała się w samym środku lasu. Przemienienie się w wilkolaka, bardzo ułatwiłoby mi zadanie, ale bałabym się, żeby pomyśleli, że jestem do nich bojowo nastawiona. Wiem, że wyczują mnie od razu, nasz podobno,, psi,, zapach, czuć z daleka, chociaż my sami go nie czujemy. Pomimo wszystkiego postanowiłam zachować maksymalną ostrożność i poruszać się bezszelestnie. Skontaktowałam się nawet z moim starym znajomym wampirem, można powiedzieć, że kiedyś podczas mojego wygnania łączyło nas coś więcej, ale teraz modlę się, o to aby mi pomógł bez zobowiązać.

Zbliżylam się do ich klanu i zobaczyłam stosunkowo, coś na wygląd miasteczka i zamek. Mam nadzieję, że ta cała Beatrix nie zmieniła sobie chociaż imienia, bo jej tu nigdy nie znajdę.

Usłyszałam za sobą kroki i szybko się odwróciłam, jednocześnie łapiąc za broń przy moim pasku, przysłuchiwałam się, gdy ktoś objął mnie od tyłu w pasie. Odskoczyłam i obrociłam się wymierzając wampirowi w głowę. Jednak kiedy usłyszałam ten dobrze znany mi śmiech, schowałam spowrotem pistolet.

- No no Alison muszę Ci powiedzieć, że zaskoczyła mnie twoja wiadomość, jednak lubię zdecydowane kobiety, może pójdziemy do mnie i powspominamy stare czasy?

Zbliżył się do mnie i złapał mnie za biodra, a ja odepchnełam go.

- Uważaj, bo nie po to tu przyszłam, potrzebuję twojej pomocy.

- Słyszałas kiedyś o uczynnym wampirze, który pomaga bezinteresownie? Ja też nie.

Wystrzeżył się, a jego białą skórę idealnie oswiecał księżyc.

- O warunkach, mój drogi będziesz rozmawiał z samym alfą.

- Czyli już nie osamotniony wilczek? Naprawdę szkoda.

- Ben skup się, znasz jakąś Beatrix, która kiedyś wychowywała się z wilkołakami?

Ben zaczął się śmiać i podszedł do mnie spoglądając mi w oczy.

- My wampiry, nie lubimy wilkołakow, myślałem że nie będę musiał tego tłumaczyć tak dużej dziewczynce, ale chyba jednak. Posłuchaj.. Tutaj nie znajdziesz wilkołaka, ale zaraz mogą znaleźć ciebie, więc za to, żeby cię nie wydał i ci pomógł oczekuje jakiejś nagrody.

- Nie szantażuj mnie, alfa da ci to co będziesz chciał, oczywiście w granicach możliwości, ja tu jestem tylko z zadaniem. Po całej misji, możesz sam na sam spotkać się z alfa.

Ben chwilę myślał, a na jego twarzy pokazał się chytry uśmiech.

- Niech będzie i tak dużo się nie dowiesz, jest tu tylko jedna Beatrix, która nie jest napewno tą której szukasz.

- Dobrze zaprowadz mnie do niej, może sama to ocenie.

Jego śmiech znowu obił się o moje uszy, a irytacja która czuła sięgała już szczytu.

- Wiesz, mogę cię tam zaprowadzić, ale najpierw będziesz musiała pokonać około 30 strażników, a później spróbować nie zginąć rozmawiając z nią.

- Aż tak jest chroniona?

- No wiesz, królowe już tak mają.

- Czy ty mówisz o.. O boże!

- Dlatego mówię ci, nie masz tu czego szukać. Po starej znajomości doradze ci, że z nią się nie rozmawia, ludzie widzą ją w najgorszych koszmarach, czasem wampiry nawet się jej boją.

- Ale ja muszę z nią porozmawiać! Może.. Mógłbyś mi to jakoś załatwić? Nie wiem, napewno masz jakieś znajomości w tym zamku?

- Oj to wszystko was będzie kosztować fortunę. Dobrze, ale jeżeli Ci się coś stanie, albo nie wyjdziesz z tego cało niech nikt mnie za to nie wini.

Przeszliśmy przez las, aby od tylnego wejścia wejść do zamku, straże były dosłownie wszędzie. Na szczęście przy tylnym wejściu było tylko dwóch strażników i nie wyglądali na za bardzo zainteresowanych swoją pracą.

- Muszę wypić twoją krew.

Spojrzałam na niego, jak na nienormalnego, a on widocznie nie zauważył w tym nic nie zwykłego.

- Jeżeli podejdziesz bliżej wyczują cię, a tak mój zapach zostanie na tobie, zresztą musi być jakaś zachęta na wykonanie tej misji.

Chwilę się zastanawiałam, rozmyslajac nad innym wyjściem, lecz żadnego nie widziałam.

Westchnęłam i przytaknełam mu głową. Odgarnęłam włosy, a on przybliżył się do mnie, dotknął mojego policzka, a następnie pocałował mnie w szyję, zmarszczyłam brwi, poczułam ukłucie serca i jestem niemalże pewna, że Alex też to poczuje. Ben wbił się we mnie swoimi kłami, a ja syknełam na tyle ile mogłam sobie pozwolić, nie chciałam, żeby strażnicy mnie usłyszeli. Oderwał się ode mnie, a ja złapałam się za pulsujacą szyję.
Złapałam się drzewa bo poczułam zawroty głowy, w końcu ruszyłam się z miejsca, a mroczki zniknęły.

- Idę ich zająć czymś, a ty musisz jakoś przemknąć do tych drzwi, gabinet królowej, jest na najwyższym piętrze. W nocy praktycznie każdy wampir z zamku, nie śpi, więc bądź czujna.

- Czekaj, nie pomożesz mi dalej?

- Nie ma opcji i tak już dość zrobiłem, powodzenia piękna.

Uśmiechnął się i wystrzezył swoje kły.

Pieprzony palant, pomyślałam i patrzałam jak idzie do strażników i zaczyna z nimi rozmawiać. Odchodzi kawałek z nimi, zacięcie o czymś dyskutując, dając mi jednocześnie znak, żebym przeszła. Podbiegłam do drzwi, bardzo cicho i przyparłam do ściany, próbując nie oddychać zbyt głośno, dłoń miałam na broni przygotowaną do obrony. W końcu złapałam za klamkę i weszłam do środka, zobaczyłam długie ciągnące się schody, jak w jakimś starym opuszczonym zamku. Westchnęła i przewróciłam oczami. Rozumiem, że staro-modni, ale żeby aż tak?

Zaczęłam wchodzić po cichu i powoli po schodach, wyczulając bardziej moje zmysły węchu i słuchu. Kiedy zbliżałam się do pierwszego piętra usłyszałam głosy, przystanełam na schodach i próbowałam określić, ile ich jest. Po rozmowie mogłam stwierdzić, że czterech, więc wolałam nie ryzykować i poczekać, aż sobie pójdą. Usłyszałam jak ich głosy oddalają się na schodach. Dziekowałam Bogu, że nie poszli w moją stronę. Szybko przemknęłam przez piętro i udałam się na schody. Wejście na samą górę zajęło mi trochę czasu, zważając na to, że cały czas musiałam przystawać, czekać, albo nasłuchiwać, czy nic nie idzie.

Kiedy byłam już na samej górze, zaczęłam szukać gabinetu tej całej królowej. Chociaż nawet nie wiedziałam, po czym mam go poznać.

Nagle usłyszałam głosy i kroki zbliżające się w moją stronę, spanikowałam i nie wiedząc co mam robić, weszłam w pierwsze lepsze drzwi.

Znalazłam się w jakimś ciemnym pomieszczeniu, głośno oddychając. Serce biło mi coraz szybciej, zaczełam obracać się wokół własnej osi i oglądać pomieszczenie, aż w końcu zobaczyłam wielkie biuro, za którym siedziała ciemna postać. Przełyknełam głośno ślinę i zaczęłam podchodzić do biurka, ostrożnie i cicho. Może mnie nie zauważył? Światło księżyca oświetliło pomieszczenie, a ja przeklnełam. Cholera, akurat w tym momencie?

- I tak bym cie zauważyła, wilkołak w zamku wampirów no, no gratuluję odwagi i głupoty.

Zaczęła mi klaskać, będąc cały czas odwrócona do okna, dlatego nawet nie mogłam zobaczyć z kim rozmawiam.

W końcu obróciła się na fotelu i ukazała mi swoją twarz. Od razu wiedziałam, że dobrze trafiłam.

Ona wyglądała jak Lilian, a raczej jak jej ciemna strona, czy coś w tym rodzaju. Twarz i oczy byłyby takie same, gdyby nie ciemny makijaż. Włosy miała pofarbowane na czarno, a jej suknia do kostek wyglądała upiornie. Gdyby nie te różnice, naprawdę wyglądałyby identycznie.

- Powiedz mi argument, dla którego nie mam cie zabić.

Uśmiechnęła się i posłała mi pewne siebie spojrzenie.

- Jestem przyjaciółką twojej siostry.

Chcę być sama.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz