Rozdział 27

12.3K 406 18
                                    

Maraton 1/5

<Lilian>

Stałam jak wryta i chyba nie byłam w stanie nic więcej powiedzieć, same wypowiedzenie jego imienia było dla mnie ogromnym wysiłkiem. Patrzyłam w jego lodowate tęczówki. Nic się nie zmienił, miał dalej lekki zarost, potargane włosy, a jego postawa dalej budziła grozę. Brzydziłam się tym człowiekiem. Na samo wspomnienie jego osoby, moje ciało traciło jakie kolwiek chęci do życia. Moi ludzie patrzyli na mnie z nie pewnością, chyba bali się, że zje mnie mój własny strach, że zrezygnuje i ucieknę. Jeszcze raz na nich spojrzałam. Nie mogę im tego zrobić, są dla mnie jak rodzina. Nie mogę po raz drugi stracić bliskich, bo nigdy sobie tego nie wybaczę.

- Nie powiesz nic więcej kochanie? Myślałem, że ucieszysz się na mój widok. Zabiorę cię stąd, a życie wróci do normy.

- Nigdzie z tobą nie pójdę!

Sama zdziwiłam się na ton mojego głosu, Peter chyba też nie spodziewał się takiego sprzeciwu. Uśmiechnęłam się do siebie w duchu. Pierwszy raz mu się postawiłam. Pierwszy raz przezwyciężyłam mój strach.

Zaśmiał się, na co moi ludzie jeszcze bardziej byli gotowi do ataku.

- Posłuchaj mnie uważnie, czy ty myślisz, że taka mała dziwka jak ty może osiągnąć coś takiego w życiu? Myślałaś, że teraz twoje życie będzie jak bajka?! Sądzisz, że spotkałaś księcia na białym koniu i będziesz z nim żyła do końca życia? Myślisz, że ktoś tak bezużyteczny i słaby zasługuje na to? Za kogo ty się uważasz?. Powiem Ci coś, należysz do mnie i tylko do mnie. Byłaś moją zabawką i będziesz nią do końca. Rozumiesz to? Pogódz się do cholery, że nigdy nie będziesz szczęśliwa! I wiesz co? Byłaś głupia jak myślałaś, że to wszystko się ułoży! Zdechniesz szybciej niż twoja matka zobaczysz!

Po policzkach leciały mi łzy, a moja wataha czekała tylko na mój znak do ataku, widziałam jak bardzo byli wściekli. Moje serce tak bardzo bolało, a w głowię dalej słyszałam słowa Petera.
Co ja mam powiedzieć, jeżeli po części on ma rację?
Jak ja mogłam myśleć, że kiedykolwiek ułoży mi się w życiu po tym wszystkim co przeszłam?
Ból, czułam ból psychiczny, który rozrywał mnie od środka.

- Skończ już udawać Lilian, choć ze mną i zostaw tych ludzi. Będą o wiele bardziej szczęśliwi gdy odejdziesz. Pomyślałaś co czuje John? Ma kobietę mate, która jest człowiekiem i jeszcze na dodatek, jest brudną szarą myszką. To ja cie znam, ja jedyny chcę cię znać, pomimo tego jaka jesteś okropna i brudna. Uszanuj to lepiej, bo nikt inny nigdy cię nie będzie chciał.

Kolejne ukucie w serce, kolejny cios. On nie mówi prawdy! Wcale tak nie jest! Walczyłam sama z sobą..
Kiedy już czułam się bezsilna, poczułam odwagę, siłę i chęć zemsty, którą dostałam od watahy. Mogłam się z nimi porozumieć. Odczuwać ich ból, smutek czy radość. Oznacza to, że sami ustanowili mnie luną,a teraz pomagają mi przez to przejść. Bez formalności, które czyni się, aby zostać luną, zostałam na nią wybrana przez ludzi. Nie mogę ich zawieść. Nie mogę dać Peterowi satysfakcji! Muszę być silna! Cholera muszę być luną!

Spojrzałam pewnie w jego lodowaty wzrok. Podeszła bliżej i stanęła naprzeciwko jego, uniosła głowę do góry na znak wyższości.

- Oj Peter, nawet nie wiesz jak bardzo się mylisz. Już dawno nie ma tej Lilian, ona odeszła i nigdy nie wróci. Za to ty nigdy się nie zmienisz. Człowiek, albo raczej potwór, którym się brzydzę! Gwałciciel, który cieszy się z czyjejś krzywdy. Człowiek którego nikt nie kocha i właśnie przez to, to ty jesteś bezużyteczny! I zawsze już taki będziesz, bo nikt nigdy nie pokocha potwora!

Patrzyliśmy na siebie, byłam cała spięta, serce waliło mi nie wyobrażalnie szybko, miałam uczucie, że zaraz zemdleje, ale stałam wyprostowana jak struna z kamiennym wyrazem twarzy i wtedy sobie coś pomyślałam John byłby, ze mnie dumny.

- Wow, zaskoczyłaś mnie, teraz się zastanawiam, jaką bardziej cię lubię. Cichą i płacząc żałosną lalkę czy głupią pyskatą szatę, która myśli, że może podbić świat.

Miałam już w dupie jego słowa, bo dotarło do mnie, że moja wataha, moja rodzina i przyjaciele, myślą zupełnie inaczej. Nie pozwolę, żeby zmienił to jeden obrzydliwy człowiek!

- Lili, wiesz czasem lepiej być przebiegłym potworem, niż zakochanym lalusiem. Myślę, że twój mężczyzna niedługo to zrozumie.

- Co zrobiliście Johnowi?

Myślałam, że się na niego rzucę i wydrapię mu oczy. Niech tylko spróbują go tknąć.

- Twój chłopak poczuł się chyba za bardzo pewny siebie, zabawne wiesz?
Jak miłość może kogoś oślepic. Poczuł, że jest coś nie tak, poczuł twój ból, bal się, że cię straci. Nie chciał więcej tracić ludzi. Myślał, że to Edward ci coś zrobił. Samobójcza misja tylko z kilkoma żołnierzami była śmieszna, wręcz komiczne zabawna. Chciał wejść do pałacu, uwolnić cię. Byś widziała jego zbolały wzrok, kiedy mu powiedzieliśmy, że nie żyjesz!

- Co?! Zwariowałeś, przecież on może umrzeć! Uwierzył w to wam?

- Przerobione zdjęcia martwego ciała, które wyglądały jak ty, załatwił sprawę. No i jeszcze nagranie.

- Jakie do cholery nagranie?

- Lilian, Lilian. To nie pamiętasz już, jak często nagrywałem, twój krzyk i płacz, gdy jeszcze na początku blagałaś mnie, żebym przestał.

Złapał mojego policzka, wilki zawarczały, a ja odskoczyłam. Chcą go wykończyć! Próbują go zabić!

Wilki podbiegly bliżej i próbowały zaatakować, uniosłam dłoń w górę, na znak, żeby tego nie robiły. Chciały walczyć za alfę, z pewnością czuły jego ból, czuły, że jest coś nie tak. Ja też czułam, ale myślałam, że może to ta.. ciąża, która jest, a może jej nie ma, chociaż teraz to bez znaczenia.

Powstrzymałam watahę, oni mieli przewagę, a nie pozwolę im zginąć, bo wiem, że ich śmierć poszłabym na marne. Wiem, co tak naprawdę pomoże Johnowi.

- Chcesz mnie w zamian za niego prawda?

- Mądra dziewczynka. Ty pójdziesz ze mną, on wróci do watahy. Wszystko wróci do normy.

Wracać tam? Żyć bez Johna!? Czemu to wszystko musiało się tak skomplikować. Nie chcę tego zostawiać, nie chce wracać do poprzedniego życia, ale chyba niestety będę musiała poświęcić swoje życie, dla dobra ludzi i rodziny. John zrobiłby tak jak ja. Zawsze stawiał na pierwszym miejscu dobro innych. Czas, aby ktoś postawił sobie jego dobro na pierwszym miejscu. Przeżyłam tu wspaniałe chwilę, poczułam, że żyje i chociaż trwało to tak krótko, oddałabym wszystko, aby móc być tu jeszcze jeden dzień. Jednak to się skończyło.

- Jeżeli John po mnie wróci..

Zaczęłam, ale przerwano mi.

- Nie będzie miał już po kogo wracać.

---
Zaczynamy maraton kochani! Mam nadzieję, że wam się spodoba, miłego czytania 💜 czekam na wasze komentarze!

Chcę być sama.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz