Rozdział 41

9.5K 362 6
                                    

<Lilian>

Obudzilam się rano przez pukanie do drzwi. John spał jak zabity i nawet nie słyszał, że ktoś próbuje się dostać do środka. Wstałam szybko i owinełam się szlafrokiem, podbieglam do drzwi zanim obudzą mi Maxa. W drzwiach stał Michael. Wyglądał już nieco lepiej, sam nie chciał dać sobie pomóc, ale uczęszczał do psychologa i było już mu o wiele lepiej.

- Mogę go wziąść? Chyba już dam radę sam się nim opiekować.

Było mi go żal, wiele przeżył, a sam musiał nad wszystkim panować. Do tego depresja Elizy strasznie nim wstrząsnęła.

- Jasne, zaraz się obudzi i będzie go trzeba nakarmić, pamiętaj, że..

- Poradzę sobie Lilian, nie martw się, dziękuję Ci za pomoc.

Przepuściłam go w przejściu i patrzalam jak podnosi małego i uśmiecha się do niego. Może w końcu wszystko się jakoś ułoży. Pożegnałam się z Maxem i obiecałam wpaść do nich później, żeby zobaczyć jak sobie radzą.

John nadal spał więc poszłam do łazienki. Stanęła przed lustrem i podciągnełam lekko koszulkę, mój brzuch stawał się już trochę widoczny. Jednak nadal był malutki. Poszłam pod prysznic, a później ubrała się w jakieś wygodne ciuchy i poszłam do szpitala. Oczywiście problemów było nie mało, Kylie zbliżał się termin porodu. Nawet nie chciałam, myśleć co się stanie jak to dziecko pojawi się na świecie. Jego matka już parę razy próbowała targnac się na swoje życie i jakoś nie wierzę, żeby po porodzie nagle chciała żyć. Oczywiście wszyscy mamy nadzieję, że jak zobaczy swoją córkę to będzie chciała dla niej być dobra matka i jej stan psychiczny się ustabilizuje, ale ja w to nie wierzę. Boję się, że to ja będę znowu musiała się przez jakiś czas opiekować tym dzieckiem. John od razu powiedział, że nie dopuści do takiej sytuacji i jeżeli Kylie nie będzie chciała zajmować się tą małą, to znajdzie dla niej rodzinę zastępczą, jednak każdy ma nadzieję, że do takiej sytuacji nie dojdzie. Weszłam do szpitala i udałam się do gabinetu Elizy, była 7 rano i wiedziałam, że i tak już tam siedzi. Zapykałam do drzwi, ale nie usłyszałam żadnej odpowiedzi, więc weszłam do pomieszczenia. Eliza siedziała przy biurku, nad jakimiś wynikami badań i nawet nie raczyła na mnie spojrzeć.

- Cześć.

Dopiero teraz na mnie spojrzała, wyraz jej twarzy był kamienny, ale oczy były smutne.

Westchnęłam, usiadłam obok niej i spojrzałam na kartkę przed nią. Może lepiej nie rozmawiać z nią na siłę i poczekać.

- To wyniki Kylie?

- Tak, jeżeli wszystko pójdzie dobrze, dziecko powinno urodzić się za miesiąc i dwa tygodnie.

Przytaknełam głową i chciałam już wyjść, miałam na dziś zaplanowane pierwsze USG, oczywiście u Elizy, ale ze względu na okoliczności wolałam, żeby zbadał mnie ktoś inny. Oczywiście kobieta, bo pomimo tak długiego czasu dalej nie lubiłam jakiego kolwiek kontaktu fizycznego z mężczyznami oprócz z Johnem.

Złapałam już za klamkę, kiedy Eliza wstała i mnie zatrzymała.

- Gdzie idziesz? Połóż się, przecież dzisiaj jest twoje badanie.

- Tak, ale..

- Ale co?

Westchnęłam ona udawała jakby wogóle nic się nie wydarzyło. Jestem pewna, że jeżeli Kylie będzie rodzic, ona na siłę uprze się, że chce ten poród odbierać.

Sciagnełam bluzkę i położyłam się na łóżku, Eliza bez żadnych emocje nałożyła na mój brzuch jakiś żel i zaczęła jeździć po nim urządzeniem, o której nazwie nawet nie mam pojęcia.

Chcę być sama.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz