Rozdział 37

9.9K 318 19
                                    

<John>

Pierwsze co zobaczyłem to biały sufit, a do mojego nosa doszedł zapach leków. Zacząłem mrugać oczami, bo jakoś nie mogłem przyzwyczaić się do światła. Zacząłem się rozglądać po pomieszczeniu i wszędzie było biało. O co chodzi?

Nagle do pomieszczenia wparowała jakaś kobieta i ewidentnie była zdziwiona moim widokiem.

Wybiegla z pomieszczenia, wołając lekarza.

Próbowałem wstać z łóżka, ale od razu tego pozalowałem kładąc się z powrotem na łóżku. Cholera co za ból.
Podniosłem lekko koszulę od mojej piżamy i zobaczyłem bandaż, owiniety wokół mojego brzucha.
Syknąłem z bólu.

Nagle wspomnienia do mnie wróciły, widziałem Lilian, która żegnała się ze mną, potem Alexa, który trzyma mnie za ramię. Ludzi do których mówię a potem ją trzymająca pistolet, a w jej oczach ból i strach.

No to nieźle, Lilian mnie zabije jak nic.

Do pokoju wparował lekarz z Alexem, który miał dziwną minę.

Nie wparował jak zwykle ze swoimi głupim tekstami, żeby polepszyć mi humor. Typy,, Stary wystraszyłeś, mnie prawie na śmierć. Mogłem umrzeć,,. Gdzie było jego wielkie poczucie humoru?

Patrzył na mnie, ale myślami wydawał się jakiś nie obecny.
Spojrzałem na lekarza, który uśmiechał się do mnie pogodnie i czytał coś w swoich zapiskach.

- No dobrze jest alfe znowu widzieć. Dzisiaj późnym popołudniem odbyła się operacja, która przebiegła pomyślnie. Kula, którą udało nam się wyciągnąć, na szczęście nieuszkodziła żadnych organów. Zrobimy Panu jeszcze parę badań i zgodnie z życzeniem Pana siostry i luny, przewieziemy Alfę do pańskiej osady.

Słuchałem jego monologu i spojrzałem na Alexa, który wydawał się coraz bardziej blady.

- Alex gdzie Lilian?

Zlałem lekarza, który podał mi jakiś dokument do podpisania, szybko podpisałem i odprawiłem go.

- Alex

Nic nie odpowiedział, a ja zrozumiałem, że jest coś nie tak. Dłonie zaczęły mi się trząść, a głos drżał.

- Gdzie ona jest?

Spojrzałem na niego przestraszony i wściekły jednocześnie, a on usiadł obok mnie.

- Uspokój się, nic jej nie jest, tylko.. Jest w szpitalu.

Zrobiło mi się na chwilę słabo i złapałem się za głowę.

- Jak to w szpitalu? Coś z dzieckiem tak?

Zacząłem panikowac, próbowałem wstać z łóżka, ale Alex od razu mnie przytrzymał.

- Uspokój się, ani jej ani dziecku nic nie grozi. Są cali i zdrowi, za godzinę Lilian będzie tutaj.

Odetchnąłem z ulgą i upadłem na łóżku.

- Ale.. W takim razie co się stało?

- Dzisiaj w nocy Peter zaatakował Lilian, ale nie zrobił jej nic, udało nam się ja uratować za nim wogole coś jej zrobił.

- Co zrobił?! Jak to możliwe, że w ogóle udało mu się uciec?! Jak mogliście dopuścić do tego, że ten człowiek chociaż na kawałek zbliżył się do mojej mate!

Chciałem się wydzierać na niego dalej, ale wtedy zobaczyłem ją, moją małą. Zawsze kiedy ją widzę moje serce reaguje tak samo. Zawsze jej widok zachwyca mnie coraz bardziej, a ona dla mnie zawsze będzie aniołem. Moim aniołem stróżem.

Chcę być sama.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz