Rozdział 22

14.6K 486 84
                                    

Obudziłam się, kiedy poczułam, że nie ma obok mnie Johna. Znowu poszedł szybko do biura. Wstałam i wykonałam poranne czynności, ubrałam się i wyszłam z pokoju z zamiarem zjedzenia śniadania. Oczywiście dzień by był za piękny, jakbym nie spotkała tej wariatki. Wpadłam na nią, a ona z wściekłości myślałam, że mnie rozszarpie.

- Uważaj jak chodzisz, patrzysz na przyszłą lunę.

Rozesmiałam się na jej słowa, chociaż gdzieś w środku, zabolało mnie to, że już niedługo może się to stać.

- Powinnaś mi okazywać szacunek.

- Najwyżej cię mogę opluć cię Kylie, chociaż nawet mi śliny szkoda na ciebie.

Wyminełam ją i zeszłam na dół, odechciało mi się jeść przez tą idiotkę.

- Wykonałam test na ojcostwo, za tydzień powinien być. Zastanów się, czy nie chcesz być drugi raz osmieszona. Może już czas się pakować co?

Szmata jedna. Nie dość, że nie daje mi spokoju to wie w jaki punkt uderzyć.

- Daj sobie spokój, nie jesteś żadną luną i nie będziesz mi rozkazywać.

- Co ty taka zdenerwowana Lilian? A już chyba wiem, John nie spędza z tobą nocy co? Woli siedzieć w biurze niż wziąść się za swoją dziewczynę hmm? Powiem ci coś w tajemnicy.

Przybliżyła się do mnie, a we mnie się już gotowało.

- Na mnie zawsze miał czas.

Uśmiechnęła się szyderczo, a ja przysięgam, że gdyby nie była ciężarna to chyba bym się na nią rzuciła.

- To interesujące Kylie, miał zawsze na ciebie czas, a jak ja się pojawiłam to kopnął cię w dupe czy to nie tak było? Teraz boli cię, że ma cie gdzieś?

Zrobiła się czerwona ze złości. I złapała się za brzuch.

- Dobrze, że za tydzień cię już tu nie będzie.

- Jeszcze zobaczymy.

Wzięłam jogurt z lodówki i pobiegła na górę, co za wariatka, co ona sobie wyobraża? Jeszcze jej udowodnie, że ja też mam tu coś do powiedzenia.

<Kylie>

- Mała, głupia, naiwna Lilian. Ona naprawdę chyba nie wie z kim zadziera. Jeżeli myśli, że to ona wygra to się myli. Jej idealne życie tutaj nie długo dobiegnie końca. Kiedy pozbęde się jej, wtedy powoli trzeba będzie pozbyć się Johna, ale to wszystko w swoim czasie. Edi będzie ze mnie dumny. Zadzwonił mój telefon, a ja spojrzałam na wyświetlacz. O wilku mowa.

- Tak Edward?

- I jak się sprawy mają?

- Dobrze, już niedługo małą Lilian stąd wykurzymy.

- Wiesz, widziałem ją ostatnio i mam chyba co do niej inne plany.

- Do niej? Chyba żartujesz?

- Słuchaj, nie ignorujmy jej tak, to jest jednak wilkołak, myślę, że może nam się do czegoś przydać. Mój brat potrzebuje jakiejś młodej ładnej wilczycy, myślę że ona nada się idealnie. Przecież i tak będziemy ją musieli albo zabić albo wygnać, a na coś się może przydać.

- W sumie masz rację.

- A jak dziecko?

- Dobrze, czuję, że to będzie chłopiec wiesz? Idealny alfa.

- Za tatusiem.

- Tak dokładnie, słuchaj muszę kończyć zdzwonimy się.

Rozlaczyłam się i odwróciłam za siebie.

- Alex, czego chcesz?

- Możesz powiedzieć swojemu Ediemu, że na mnie i Johna jest trochę za glupi.

- Nie wiem, o czym ty mówisz.

- Oj już dobrze wiesz.

<John>

Siedziałem w biurze, popijając kawę. Skontaktowałem się z Edwardem, nawet zaprosiłem go do naszej osady, ale nie był zbyt chętny. Nie potrafię go rozgryść. Brzmiał trochę inaczej, ale to nie powód, żeby oskarżać go jeszcze o cokolwiek.

- John cholera mam!

- Alex ile razy Ci mówiłem, żebyś pukał!

- Słuchaj, mam rozmowę  Kylie i Edwarda.

- No to puszczaj.

Kiedy była wzmianka o Lilian kazałem mu to wyłączyć bo myślałem, że coś rozniosę.

- Coza skurwiel, niech on ją spróbuję tylko dotknąć, a go uduszę, przysięgam, że go uduszę.

- John! Uspokój się! Musimy teraz wiedzieć, jak to dobrze rozegrać! Jak zaczniemy się denerwować to nic z tego nie wyjdzie.

- Przecież ja mogę ją oskarżyć o zdradę prawda?

- No nie zupełnie. Lilian należy do watahy, ale prawnie nic z tym nie zrobiliśmy, nie została jak narazie ani luną ani twoja żoną, więc nie jest prawnie członkiem osady.

- Cholera!! To trzeba jak najszybciej zrobić, przynajmniej jak narazie musimy zaznaczyć w papierach, że jest z nami i należy do watahy.

- Dobra mogę to zrobić. Tak w ogóle. Skontaktowałem się z moim znajomym, ale muszę cię zawieść nie ma praktycznie nic na jej temat.
Oczywiście mam jej adres zamieszkania, datę urodzenia i rodziców.

- No właśnie rodzicę. Co o nich wiesz?

- Matka Vanessa zmarła na raka, jakieś trzy- cztery miesiące temu. Za to ojciec, to już jest inna sprawa. Wszędzie pisze, że zginął w wypadku samochodowym, a nie pamiętasz przypadkiem takiej osoby jak Richard Black?

- Ej halo, a to nie był nasz dowódca wojsk kiedy ojciec był jeszcze alfą?

- No właśnie, wyobraź sobie, że według źródeł jest to ojciec Lilian.

- Możliwe, że tak właśnie zatuszowali jego śmierć, ale jeśli to prawda to mamy to w aktach. Muszę to sprawdzić. Raz w życiu ja coś sprawdzę, a ty możesz sobie odpocząć Alex.

Uśmiechnąłem się do niego promienie na co on wytknął mi język.

- No odpocznę, praktycznie cały dzień muszę latać za twoją świrniętą byłą. Wiesz czasem lubię sobie polatac za dziewczynami, ale bardziej normalniejszymi wiesz?

- Nie marudź, przyda ci się trochę biegania, wiesz coś jeszcze o Lilian?

- W sumie to nic ważnego, po śmierci ojca miały duże problemy finansowe. Lilian dwa razy zmieniała szkołę. Trafiła raz do szpitala z powodu pobicia tyle wiem.

- Kto ją pobił?

- Sprawcy nie odnaleziono, a Lilian powiedziała, że zaatakowana została na ulicy i nie pamięta sprawcy, matka jakoś też nie była za bardzo rozmowa, a ojczym Lilian w ogóle nie chciał zeznawać. Swoją drogą dziwny typ, kojarzę go ale nie wiem skąd.

- Czekaj, czekaj Lilian miała ojczyma?

- No miała, ale w sumie nie rozumiem jak jej matka mogła wyjść za takiego dziwnego typa.

- Alex to może być on!

- Co? Ale kto?

- No ten jej ojczym to, on może być odpowiedzialny za to wszystko! Jak on się nazywa?

- O matko nie wiem teraz, nie myślałem że on może być taki istotny.
Czekaj już szukam.

Alex szybko wyciągnął telefon i zaczął coś w nim szperac.

- Mam! mam! Nazywa się Peter Anderson. John cholera przecież to!

- To brat Edwarda. Cholera.

--

No to się porobiło! 😂

Mam nadzieję, że się podoba :*

Miłego dzionka! 💗

Chcę być sama.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz