Rozdział 6

18.4K 538 12
                                    

Dwie osoby nie mogą długo pozostać przyjaciółmi, jeżeli nie potrafią sobie nawzajem   przebaczać drobnych przewinień.

Jean de La Bruyère

Jest pierwsza w nocy, a ja nadal nie jestem w stanie zasnąć.
Ciągle zastanawiam się z kim mam zostawić babcię. W końcu nie mogę poprosić pani J. o wolne, gdy dopiero co rozpoczęłam pracę.To nie jest fair.
Pielęgniarka babci, również się uparła i nie ma zamiaru więcej pojawić się w tym mieszkaniu.
Kiedy zadzwoniłam do niej kilka godzin temu, błagając ją, by została choć do czasu, aż znajdę zastępstwo, powiedziała NIE  i od razu się rozłączyła.
Lily zaoferowała się, że nie pójdzie do szkoły i zaopiekuje się babcią, ale nie zgodziłam się na jej pomysł.
Myślę, że to byłaby najgorsza opcja, jaką mogłabym wybrać, pomimo faktu, że za wiele ich nie mam.

Po raz kolejny przewracam się na bok i usilnie próbuję zasnąć.Oczywiście, sen również mi nie sprzyja.
W końcu wstaje z łóżka i kieruję się po cichu do kuchni, lecz w połowie drogi, zatrzymuje mnie pukanie do drzwi wejściowych.
Marszczę brwi, zastanawiając się kogo nosi po nocach i powoli podchodzę do drzwi, po czym patrzę w wizjer.

Zamieram i marszczę brwi, bo nigdy nie spodziewałabym się zobaczyć osoby, która stoi po drugiej stronie.

-Kate?-odzywam się od razu, gdy otwieram drzwi

Dziewczyna spogląda na mnie zapłakana i od razu się do mnie przytula, zaskakując mnie tym gestem.
Nie zastanawiam się długo i również ją obejmuje, a wtedy ona zaczyna jeszcze bardziej płakać.

Czuję, że stało się coś złego,ale nie chcę na nią teraz naciskać, bo widzę, że jest w złym stanie.

-Chodź-mówię i wpuszczam ją do mieszkania, zamykając drzwi

Prowadzę ją do kuchni i mówię by usiadła przy stole, a ona bez słowa sprzeciwu, wykonuje moje polecenie.
Wstawiam wodę w czajniku i po kilku minutach mam już gotową herbatę, którą stawiam przed moją milczącą przyjaciółką.

Kobieta bierze kubek w drżące dłonie, po czym upija łyk, uciekając przede mną wzrokiem.

-Chcesz o tym porozmawiać?-pytam, a ona kręci przecząco głową- W porządku, naszykuje ci jakieś rzeczy do spania, dobrze?

Kiedy uzyskuje odpowiedź w postaci kolejnego kiwnięcia, tym razem twierdzącego, kieruję się do swojego pokoju i wyciągam piżamę, po czym wracam z nią do kuchni i podaję Kate.

-Dziękuję-mówi cicho i kieruje się w stronę łazienki

Martwię się o nią, gdyż jej zachowanie jest niepokojące.Kate nie jest osobą, która płacze i milczy.

Wręcz przeciwnie, zawsze dużo mówi i jest radosna, a teraz...Przypomina wrak człowieka i nie powiem, że nie sprawia mi to bólu.
To moja przyjaciółka i nie zamierzam jej zostawić samej, nawet jeśli będzie próbowała mnie od siebie ponownie odepchnąć.

Kilka minut później obie idziemy do mojego pokoju i kładziemy się do łóżka.Kate przewraca się na plecy i zaczyna wpatrywać w sufit.

Chcę się już odezwać, ale dziewczyna mnie uprzedza.

-Dziękuję,że mnie nie wyrzuciłaś-szepcze, a ja łapię jej dłoń

-Jesteś moją przyjaciółką, Kate.Bez względu na wszystko, pamiętaj o tym.

-Byłam dla ciebie taka okropna-wyznaje i ponownie zaczyna płakać-Powinnaś mieć mnie gdzieś, a ty...Nie zasługuję na ciebie i twoją przyjaźń, April.Tak bardzo cię przepraszam.

-Wszystko dobrze, Kate.Nie martw się tym już.Co było, minęło, nie wracajmy do tego, dobrze?-spoglądam na nią, a ona delikatnie kiwa głową i lekko ściska moją dłoń-A teraz...Powiesz mi co się stało?

Dziewczyna płacze przez dłuższy czas, a ja wciąż trzymam jej rękę, chcąc dodać jej otuchy.Nie pośpieszam jej w żaden sposób i cierpliwe czekam, aż zacznie mówić.

-Peter...-zaczyna cicho, a ja od razu gryzę się w język, nie chcąc się odzywać, by jej nie przerywać-Przyszli nowi bogaci klienci i on chciał żebym ich obsłużyła...Zaprotestowałam, gdyż nie miałam ochoty na żadne grupowe zabawy.Poza tym, ci kolesie wydawali się dziwni.Nie powiem, że się ich nie obawiałam, gdyż skłamałabym...
Peter nie przyjął mojej odmowy i zamknął mnie z nimi w jego biurze.Dobierali się do mnie, ale ja nie dawałam za wygraną i w końcu oni...Stwierdzili, że nie jestem odpowiednią kandydatką.
Zwyzywali Petera od najgorszych, twierdząc,że nie potrafi wychować sobie własnych dziwek, a kiedy opuścili klub, ten gnojek siłą zaciągnął mnie do toalety i próbował...zgwałcić-szepcze, a ja głośno wciągam powietrze

-Cholerny sukinsyn!Kate, czy on...

-Nie, nie udało mu się.Zdołałam mu uciec...-wyznaje, a ja oddycham z ulgą-Nie chciałam wracać do swojego mieszkania, bo bałam się, że może tam przyjść i dokończyć to co zaczął w klubie.

-Dobrze zrobiłaś, przychodząc.Możesz zostać tu tak długo jak chcesz-oznajmiam, a ona lekko się uśmiecha, po czym przytula się do mnie

-Jesteś wspaniała.Dziękuję, April.

Rozmawiamy jeszcze jakiś czas, lecz w końcu moja przyjaciółka pada z wyczerpania i zasypia.

Męczę się przez kolejnych kilka godzin, gdyż sen nie jest dla mnie dzisiaj zbyt łaskawy.
W mojej głowie panuje kompletny chaos i to również mi nie pomaga.
Martwię się o babcię, Lily, Kate...Chcę je chronić i nie zamierzam pozwolić ich skrzywdzić.
To jedyne osoby, dzięki którym wciąż staram się być silna i nie poddaję się, pomimo faktu, że nie raz jest to bardzo ciężkie.
Zazdroszczę ludziom, którzy mają poukładane i szczęśliwie życie.Nie muszą martwić się z dnia na dzień o to, że nie będą w stanie zaopiekować się bliskimi.Nie obawiają się, że zostaną sami.
Chciałabym, by ktoś choć raz zaopiekował się mną i odciążył z zadań, które wciąż muszę wypełniać.

Tak, April...Czas wrócić na ziemię.
Dobrze, że chociaż za marzenia nie karają.

Wzdycham ciężko i przymykam oczy, po czym w końcu odpływam do krainy Morfeusza, w której nie istnieją żadne zmartwienia.

Amor vincit omnia ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz