Rozdział 14

15.6K 579 54
                                    

Wewnątrz mnie świat wali się w gruzy. Obserwuję, słucham, czekam.
Każda mijająca sekunda, minuta, godzina, dzień są dla mnie niezrozumiałe. Fosa moich leków powiększa się jak dziura, która przyprawia mnie o zawrót głowy, której nie sposób zasypać.

T. Guénard

-Przepraszam, że wciąż nie znalazłam opieki dla babci... - mówię i spoglądam na Kate

-Słońce, nie masz mnie za co przepraszać. Mieszkam z tobą, wciąż nie znalazłam pracy, więc nie widzę problemu w tym, że zostanę z Sophie.

Uśmiecham się smutno, a Kate mnie obejmuje.

-Nie zadręczaj się tym co się wczoraj stało. Lily w końcu przejdzie.

-Może... - wzdycham, po czym odsuwam się

-Jesteś jej siostrą, April i kochasz ją. Pokłóciłyście się, ale to nie zmienia faktu, że jesteście rodzeństwem.

-Mhm... - mamroczę - Zbieram się do pracy, gdyby coś się działo, dzwoń - dopowiadam, a dziewczyna kiwa głową

Idąc parkiem, staram się nie myśleć o tym, co ostatnio się tu wydarzyło.

Chcę zapomnieć o Ashtonie i o tym całym syfie, ale wciąż nie mogę.

Nie chodzi tutaj tylko o propozycję, którą mi złożył, ale również o fakt, że posiadał o mnie  informacje, których nie powinien znać.

To wszystko zaczyna mnie coraz bardziej irytować.

W moim życiu jest już wystarczająco duży bałagan i nie chcę, by ktoś wchodził w nie z brudnymi buciorami, powodując kolejny kataklizm.

Wzdycham, po czym wyciągam telefon, który informuje mnie o otrzymanej wiadomości.

Odblokowuję urządzenie, po czym zastygam w miejscu.

Po raz kolejny odczytuję treść, a mój żołądek zaciska się w ciasny supeł.

" Już niedługo, suko. "

Zajebiście.

Myślałam, że zaznam spokoju? Dobre sobie.

Może w innym życiu.

Oddycham głęboko, chcąc się uspokoić, po czym wrzucam urządzenie do torebki.

Staram się zapomnieć o wiadomości. Próbuję wmówić sobie, że to pomyłka, ale w środku czuję , iż jest zupełnie inaczej.

Kiedy dochodzę pod kwiaciarnię, oddycham z ulgą, ciesząc się, że zaraz będę mogła zająć czymś swoje myśli, które rozpętały w mojej głowie, tornado.

-Dzień dobry, Suzan - mówię i uśmiecham się do szefowej, która posyła mi dziwne spojrzenie

-Witaj, April.

Okej, coś jest nie tak. Czuję to, ale mam cichą nadzieję, że jednak się mylę.

-Musimy porozmawiać - oznajmia, nie patrząc mi w oczy

-Ym, dobrze-odpowiadam, czując rosnącą w gardle gule

Dlaczego mam wrażenie, że ta rozmowa mi się nie spodoba?

-Jestem zmuszona cię zwolnić. Nie stać mnie na pracownika, więc...

Przestaję jej słuchać, po usłyszeniu pierwszego zdania.

Zaczyna mi się kręcić w głowie, a gula w gardle, staję się coraz większa.

-Chcę mnie pani zwolnić? - pytam cicho

-Tak, April, zwalniam cię.

Wypuszczam drżący oddech i siadam na krześle, czując, że nogi odmawiają mi posłuszeństwa.

-Nie rozumiem- mówię, kręcąc głową - Czy zrobiłam coś złego? Jest pani niezadowolona z mojej pracy? Obiecuję, że się poprawię, niech mi pani powie tylko, co mam zrobić, a to zrobię.

-April, nie stać mnie na pracownika, więc nie możesz tu dłużej pracować, ot tyle powinnaś wiedzieć. Nie będę się tłumaczyć jakiejś smarkuli.

-Pani Jenkins, proszę...

-Tutaj jest twoje wypowiedzenie - oznajmia twardo i podaje mi dokument, potwierdzający fakt, że właśnie zostałam bezrobotna - A teraz możesz stąd wyjść, nie jesteś mi już do niczego potrzebna.

-Nie rozumiem- szepczę i spoglądam na Suzan, ale ona unika mego wzroku jak ognia

-Tam są drzwi, panno Moore - kwituje, a ja z ciężkim sercem, biorę od niej dokument i kieruję się do drzwi

-Przykro mi, że okazała się pani inna, niż myślałam - mówię, powstrzymując łzy, które pragną ujrzeć światło dzienne

Kiedy wychodzę na zewnątrz, łapię się za serce i próbuję normalnie oddychać, ale mam wrażenie, że moje płuca nie chcą współpracować.

Miałam pracę i już jej nie mam.

Jak to się do cholery stało?

Suzan nigdy nie była w stosunku do mnie taka zimna.

Zawsze dobrze mnie traktowała, nigdy nie narzekała na moją pracę, a dzisiaj, tak po prostu, zwolniła mnie .

Ruszam przed siebie i usilnie walczę z łzami, które powodują, że wszystko widzę za mgłą.

Myślałam, że moje życie jakoś się ułoży. Miałam cichą nadzieję, że w końcu sobie ze wszystkim poradzę i zapewnię swoim bliskim przyszłość.

Chciałam przestać martwić się o każdy kolejny dzień.

Próbowałam być silna, ale jak mam tego dokonać, skoro cały wszechświat usilnie chce mi udowodnić, że tak naprawdę jestem beznadzieja i nic w życiu nie osiągnę?

Idę przed siebie, nie zważając na to, gdzie się kieruję.

Chce iść, po prostu, iść.

Nie chcę się zatrzymać, bo wtedy zrozumie, że po raz kolejny, znalazłam się w tym samym beznadziejnym momencie mojego życia.

Bez pracy. Bez wykształcenia. Bez możliwości zatrzymania przy sobie bliskich mi osób.

Nie rozglądając się na boki, wchodzę na jezdnię i słysząc pisk opon, zdaję sobie sprawę, że właśnie popełniłam błąd.

Zamieram w miejscu i widzę przed oczami zbliżający się w moim kierunku samochód.

Czuję , że zaraz zostanę potrącona, ale nie jestem w stanie się ruszyć.

Zamykam oczy i czekam na ból, który zaraz zapewne zaatakuje moje ciało.

A może nic nie poczuję? Może umrę na miejscu i wreszcie skończą się wszystkie moje problemy?
Wiem, że w tym momencie jestem samolubna, ale nie chce żyć, za dużo tego wszystkiego.

Jestem gotowa, by w końcu odejść w spokoju, ale nagle czuję , jak ktoś mnie łapie i odciąga.

Zdezorientowana otwieram oczy, kiedy po moim ciele rozchodzi się fala bólu, spowodowana upadkiem na beton.

Rozglądam się i dostrzegam samochód, który zatrzymał się w miejscu, w którym przed chwilą jeszcze stałam.

Przekręcam głowę i moim oczom ukazuje się Ashton, który posyła mi piorunujące spojrzenie.

Podnosi się, po czym stawia mnie do pionu.

-Czy nikt do cholery nie nauczył cię, by rozglądać się, gdy zamierza się przejść przez jezdnię?!

Spoglądam na niego i wtedy tama puszcza. Po moich policzkach zaczynają płynąć łzy.

-Dlaczego mnie uratowałeś! Po co to, kurwa, zrobiłeś?! - krzyczę i zaczynam go okładać pięściami, ale on już po chwili je blokuje-Dlaczego?! Nie chcę tu dłużej być, nie dam rady-łkam, a on ignoruje moje słowa i mocno mnie przytula

-April...

-Niepotrzebnie mnie ratowałeś...-szepczę i odpływam

Amor vincit omnia ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz