Rozdział 20

15.7K 523 11
                                    

Każdy z nas potrzebuje czasami ręki, która wyciągnęłaby go z kłopotów.
Alba de Céspedes

Budzę się i stwierdzam, że jestem w swoim mieszkaniu.

Jak ja się tutaj znalazłam?

W salonie panuje półmrok, gdyż świeci się jedynie lampka.

Wstaję z sofy i orientuję się, że mam na sobie, męską bluzę oraz dresy.

Co do… Gdzie się podziały moje ciuchy?

Z chaosem w głowie, kieruję się po cichu do kuchni, po czym wyciągam szklankę i nalewam do niej wodę, którą wypijam jednym haustem.

-No proszę, wróciłaś do żywych.

Podskakuję w miejscu, i odwracam się do Kate, piorunując ją wzrokiem.

-Weź, nie strasz-mamroczę, a ona zakłada ręce na piersi

-Ja nie mogę, ale ty już tak?

-Kate, o co ci chodzi? - wzdycham i siadam na krześle

-Do cholery, April! Wyszłaś z domu, nie dawałaś żadnego znaku życia, martwiłam się!

-Przecież nic mi nie jest…

-Na szczęście! Gdyby Ashton cię tutaj nie przywiózł…

-Co? - wtrącam, zaskoczona-Jak to mnie przywiózł?

Pamiętam, że u niego byłam, dostałam ataku paniki, a później…
Jezu, czy ja odleciałam?

-Tak to! Powiedział, że do niego przyjechałaś, cała przemoczona i zdenerwowana, a później dostałaś ataku… - przerywa, a ja spoglądam na nią, dostrzegając w jej oczach łzy

-Kate… - mówię, ze ściśniętym gardłem

-Nie, April! Nawet nie chcę sobie wyobrażać, co by było, gdybyś dostała ataku na ulicy. Przecież tylu podejrzanych typów się tutaj kręci.

-Kate, jakoś bym sobie poradziła…

-Tak jak dzisiaj?! Jezu, April, zemdlałaś i dopiero teraz się obudziłaś! Nawet nie pamiętasz, jak dostałaś się do domu!

-Kate…

-Co, Kate! Cholera, zaraz cię uduszę! - mówi zdenerwowana, po czym siada na krześle naprzeciwko mnie i kręci głową

-Przepraszam…

-Dobra, już wystarczy. Po prostu nigdy więcej tak nie rób, jasne?

-Tak- szepczę, czując się głupio

-Już dawno nie miałaś ataku-wtrąca, a ja uśmiecham się smutno

-To prawda.

-To przez to co powiedziała Lily? April, posłuchaj ona naprawdę żałuję. Jak tylko wyszłaś, ciągle płakała i dopiero, gdy Ashton cię przywiózł, przestała.Ona również się o ciebie martwiła.

-Jestem okropną siostrą, wnuczką i przyjaciółką- stwierdzam i chowam głowę w dłoniach

-April… - zaczyna Kate i łapie mnie za dłoń, a ja na nią spoglądam - To nie jest prawda, musisz przestać się o wszystko obwiniać, bo widzisz jak to się kończy.

-Widzę, ale Kate, ja czasami naprawdę mam już wszystkiego dość i…-przerywam, bo po moich policzkach zaczynają płynąć łzy

Dziewczyna przytula mnie i zaczyna uspokajać.

-Cii, już dobrze, jestem z tobą, pamiętaj. Damy radę, przecież wiesz. Nie musisz wszystkiego robić sama. Wiesz, może to cię trochę podbuduje. Twoja babcia po lekach, spała dobre trzy godziny, więc w tym czasie udało mi się załatwić wymianę okna w jej pokoju. Spokojnie, nie zapłaciłam dużo, po znajomości - mówi i puszcza mi oczko, a ja wreszcie szczerze się uśmiecham - Także, tą sprawę mamy załatwioną. Sophie nie miała już później żadnego ataku, i nawet zjadła kolację!
Teraz śpi już jak anioł w swoim pokoju. Lily też niedawno zasnęła, ale co się dziwić, jak jest już dziesiąta w nocy.

-Dziesiąta? - pytam i otwieram szeroko oczy

-Mhm, więc myślę, że też powinnaś się wykąpać i w końcu coś zjeść, a później położyć się i po prostu odpocząć, bo z pewnością tego potrzebujesz.

-Może i masz rację. Zresztą, chyba wolę swoje ciuchy - mówię, łapiąc bluzę, która jest na mnie o wiele za duża

-Fakt, w swoich niej wyglądasz jak worek-śmieje się, a ja się uśmiecham - Chociaż lepsze te ciuchy, niż te twoje przemoczone.

-No tak, ale… - przerywam i wpatruję się w przyjaciółkę

-Ale?

-Skoro mam na sobie rzeczy Ashtona, to on musiał mnie przebrać zanim mnie przywiózł…

-No i?

-No i? Kate!

-Nie wariuj, mała, przecież miałaś na sobie bieliznę, jak cię przebierał.

-Ale, ale…

-Trzeba było nie wychodzić z domu, wtedy nie doszłoby do tego wszystkiego - kwituje

-Już nigdy się z nim nie spotkam - wyznaję, czując jak palą mnie policzki - Co za wstyd...O nie… - wtrącam, gdyż przypominam sobie kolejną rzecz

Całowałam się z nim! Zamiast go od siebie odepchnąć, pozwoliłam mu pogłębić pocałunek, a na dodatek nie czułam się z tym źle.

-Co znowu? - pyta rozbawiona

-N… Nic.

-Jak uważasz, nie będę dociekać, ale…

-Ale? - pytam, z przerażeniem

-Będziesz mu musiała spojrzeć w oczy, gdyż z tego co zrozumiałam, ma zamiar cię jutro odwiedzić, żeby sprawdzić, jak się czujesz.

-Nie ma mowy. Kate, przecież ja nie mogę…

-Tak jak mówiłam, mogłaś zostać w domu… - śmieje się i kieruję się do wyjścia z kuchni - Wiesz, powiem Ci, że niezły z niego facet i naprawdę jest zajebiście przystojny, mmm…

-Jesteś stuknięta.

-W takim razie jest nas dwie, bo widzę, po twoich reakcjach, że wcale nie jest ci on tak obojętny, jak próbujesz mi wmówić - mruga do mnie, po czym wychodzi, zostawiając mnie samą

Amor vincit omnia ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz