Rozdział 15

15.8K 570 4
                                    

Ludzie żyją w złudnym przekonaniu, że panują nad swoim życiem, tymczasem tak nie jest. Owszem, możesz decydować co zjesz na śniadanie, w co się ubierzesz, jak również o innych podobnych drobiazgach, lecz gdy tylko wkraczasz w świat, jesteś w dużym stopniu zdany na łaskę otaczających cię ludzi i pozostaje ci jedynie nadzieja, że nie postanowią odegrać się za to na tobie, gdy będą mieli zły dzień.

N. Sparks

Budzę się i od razu zdaję sobie sprawę, że nie wiem gdzie jestem.

Podnoszę się do pozycji siedzącej i rozglądam po pokoju, starając przypomnieć sobie jak się tutaj znalazłam.

Wspomnienia uderzają we mnie tak nagle, że czuję ból rozchodzący się po mojej głowie.

Światła. Pisk. Samochód. Ja stojąca na jezdni. Ashton…

-O nie… - szeptam i zagryzam mocno wargę, starając się nie rozpłakać

Świadomość tego co chciałam zrobić, miażdży mnie od środka.

Prawie zginęłam, próbując zostawić moją rodzinę samą.

Dlaczego stałam się taka samolubna? Co się ze mną stało?

Gdyby nie cholerny Ashton, mogłabym już leżeć w kostnicy.

Obiecałam swoim bliskim, że zawsze będę przy nich, chroniąc ich tak długo jak tylko będę w stanie, a dzisiaj…

Dzisiaj prawie złamałam tę obietnicę.

Nie mogę tego nigdy więcej zrobić, jestem potrzebna Lily i Sophie.

Przełykam rosnącą w gardle gulę i wstaję z łóżka, od razu zdając sobie sprawę, że nie powinnam tego tak szybko robić.

Moje ciało jest obolałe, a skóra na dłoniach jest otarta i zaczerwieniona.

-Zapowiada się ciekawie - mamroczę i podchodzę do drzwi, otwierając je

Wychodzę na korytarz i rozglądam się, ostrożnie stawiając kroki.

Mijam dwie pary drzwi, salon, aż w końcu docieram do kuchni.

W mieszkaniu panuje głucha cisza, co wcale mi się nie podoba.

Dodatkowo, domyślam się czyje to może być mieszkanie, a świadomość tego, wcale nie polepsza mojego samopoczucia.

Gdybyś była mądrzejsza…

Staję przed kolejnymi drzwiami, które z pewnością pozwolą mi się stąd wydostać.

Łapię za klamkę, ale w ostatniej chwili się zatrzymuję.

Mam tak po prostu uciec?
Mimo tego, że Ashton jest kompletnym dupkiem i palantem, uratował mi dzisiaj życie, więc chyba należą mu się słowa podziękowania. Nie mogę tak po prostu stąd wyjść.

Wzdycham i powoli kieruję się do kuchni, z każdym krokiem odczuwając, że na moim ciele z całą pewnością pojawi się cała masa siniaków.

Siadam przy stole i omiatam pomieszczenie wzrokiem.

Kuchnia, jak i całe mieszkanie, urządzona jest w typowym męskim stylu.

Przeważają tu odcienie brązu, szarości, czy też czerni, co nadaje pomieszczeniom umiar i stylistyczną prostotę.

Wcale mnie to nie dziwi, gdyż Ashton nie jest raczej typem mężczyzny, który zwraca uwagę na dekoracyjne bzdety.

Poprawiam się na krześle, ale wciąż odczuwam dyskomfort.

Amor vincit omnia ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz