Człowiek pływa w rzece przypadków i zbiegów okoliczności. Chwytasz się tych najszczęśliwszych - pozostałym pozwalasz przepłynąć obok.
Dawid Wróblewski
Dziś mija tydzień od incydentu, którego głównym inicjatorem był Peter.
Od tamtego czasu mnie nie niepokoi, więc czuję się odrobinę lepiej, wiedząc, że nie zamierza mnie nadal dręczyć.
Jak widać, słowa Ashtona podziałały.
A, skoro o nim mowa, to tego gagatka, również nie widziałam od naszego "rozstania " w parku.
Nie żebym za nim tęskniła, co to, to nie, zwłaszcza, że moja babcia ciągle wypytuje o mojego domniemanego chłopaka, a przyjaciółka sugeruje, iż powinnam o niego podpytać Suzan, gdyż to niezłe ciacho i nie można mu od tak pozwolić odejść, bez słowa.
Staram się je ignorować, ale gdy te dwie wariatki się skumają ciężko jest je przegadać, zwłaszcza gdy moja babcia ma te dobre dni, bez ataków.
Szczerze powiedziawszy, kiedy Sophie dwie noce przespała bez żadnych trudności, miałam nadzieję, że jej stan zaczyna się stabilizować.
Jak wielkie było moje rozczarowanie, gdy znalazłam ją w środku nocy, siedzącą na stole i zajadającą się ogromną tabliczką czekolady.
Usiłowałam odebrać jej słodki przysmak, ale wtedy ponownie stała się agresywna. Probowała ze mną walczyć, a jej poczynania skończyły się na tym, że popuściła mocz i przewróciła się na nim, upadając na podłogę i krzycząc w niebo głosy.
Tak, następnego dnia po przyjęciu leków, ponownie wróciła uśmiechnięta kobieta, która nie pamiętała o tym przykrym incydencie.
Kiedy udało mi się uporać z babcią, musiałam zmierzyć się z szefową , która nawet pomimo moich największych starań, dostrzegła ślady zadrapań i siniaki na mych rękach.
Cóż, starałam się wymyślić jakąś bajeczkę, ale tą kobietę było ciężko oszukać, więc poległam na samym początku i w końcu powiedziałam jej prawdę.
Suzan przytuliła mnie i zapewniła, że zawsze mogę na nią liczyć.
Usilnie próbowałam walczyć z napływającymi do oczu łzami, ale jej obietnica, sprawiła, że się rozkleiłam, niestety.
-April, kochana, kiedy uzyskam odpowiedź, odnośnie propozycji, którą złożyłam ci tydzień temu? - pyta szefowa, przerywając moje rozmyślania
-Rozumiem, że chodzi o te obrazy?
-Oczywiście, złotko, wciąż mam nadzieję, że jednak się zgodzisz i...
-Dobrze, zgadzam się - kwituję, zaskakując ją
-Naprawdę? To wspaniała wiadomość! Już widzę, jak pięknie będą wyglądać na tej ścianie - mówi i szeroko się uśmiecha, zarażając mnie dobrym humorem
Właściwie od dłuższego czasu analizowałam jej propozycję , ale dziś rano podjęłam decyzję, że się nie zgodzę. Nie miałam czasu na takie bzdety, jak malowanie.
Zmieniłam zdanie właściwie dopiero przed chwilą.
Poczułam nieodpartą chęć, by sprawić jej radość i jak widać, udało mi się tego dokonać.
-Wiesz już co namalujesz, kochana?
-Ym, jeszcze nad tym myślę, ale chyba mam pomysł.
-Wspaniale, naprawdę wspaniale! Musisz mi powiedzieć, czego będziesz potrzebowała, kupię wszystko.
-Właściwe, nie będzie takiej potrzeby, mam wszystkie niezbędne rzeczy.
-Och, skoro tak, to licz się z tym, że obrazy, kupuję od ciebie i płacę za nie podwójnie.
-Nie ma mowy, Suzan- natychmiastowo się sprzeciwiam, a kobieta się krzywi
-Oczywiście, oczywiście, ty wiesz swoje, ja swoje - mamrota pod nosem, uśmiechając się, a ja kręcę głową
Po skończeniu pracy, żegnam się z kobietą, po czym kieruję się w stronę supermarketu, by zrobić zakupy.
Wracając do domu, skręcam w stronę parku i siadam na ławeczce, w ustronnym miejscu.
Unoszę głowę do góry i spoglądam w niebo.
Delikatnie się uśmiecham, po czym przymykam oczy i głęboko oddycham.
Od dłuższego czasu potrzebuję chwili dla siebie i teraz mam okazję, by choć na parę minut móc się zrelaksować.
-Proszę, cóż za miłe spotkanie.
No nie...
-Dla kogo miłe , dla tego miłe - odpowiadam, po czym otwieram oczy, dostrzegając przed sobą Ashtona
Hm, dres też dobrze na nim leży. Kate ma rację, twierdząc, że ten osobnik ma niezłe ciało.
Ale co?! Wróć, April, wróć...
-Jak widzisz, zakłócasz mój spokój, więc możesz biec dalej-dodaję , ale on tylko łobuzersko się uśmiecha, po czym siada obok mnie na ławce
-Ale po co, skoro mi tu dobrze-stwierdza, wzruszając ramionami
-Dobra, skoro ty nie chcesz zniknąć, to ja już sobie pójdę - mówię i wstaję, ale w tej chwili mężczyzna łapie mnie za dłoń, z powrotem zmuszając do tego bym usiadła - Czego? - pytam z irytacją
-Nie musisz za każdym razem uciekać, przecież nie gryzę, jeszcze-stwierdza, a ja wywracam oczyma
-Nie uciekam, po prostu odchodzę, gdyż nie odczuwam wewnętrznej potrzeby, by spędzać z tobą czas.
-A co jeśli ja odczuwam?
-No to masz problem?
-Stęskniłem się za tym twoim ciętym języczkiem, słońce. Poza tym utwierdzam się w przekonaniu, że się nadasz, w stu procentach.
-Nie wiem co masz na myśli, ale szczerze powiedziawszy, wolę nie wiedzieć, a teraz nie zamierzam dłużej prowadzić tej bezsensownej konwersacji, gdyż mam ważniejsze sprawy na głowie niż ty - oznajmiam, po czym wstaję i ruszam przed siebie
Nie uchodzę jednak daleko, gdyż mężczyzna pojawia się przede mną, zmuszając mnie do tego, bym się zatrzymała.
-Ashton... - cedzę przez zęby-Chciałabym przejść, wiesz o tym, prawda?
-Przepuszczę cię, ale dopiero wtedy, gdy mnie wysłuchasz
-Jaja sobie robisz?! - pytam, podnosząc głos, ale on nie odpowiada, więc powoli wypuszczam powietrze, starając się uspokoić - Masz minutę, by powiedzieć czego chcesz.
-Mam dla ciebie propozycję...
CZYTASZ
Amor vincit omnia ✅
RomanceApril jest utalentowaną kobietą, która musi porzucić swoje marzenia, by móc utrzymać swoją schorowaną babcię i młodszą siostrę. Podejmuje się ona każdej dostępnej pracy, za którą może dostać jakiekolwiek wynagrodzenie. Pewnego dnia otrzymuje dość n...