Rozdział 22

15K 475 15
                                    

Skarżymy się nieraz, że jesteśmy samotni, niekochani, nikt nie przysłał nam życzeń. Ważniejsze jest jednak, czy my kogoś kochamy.

Ks. Jan Twardowski

Minęły dwa dni, od mojej ostatniej rozmowy z Ashtonem.

Mężczyzna nie odzywał się od tamtej pory, nie przychodził, i nie wysłał mi informacji, z którymi miałam się zapoznać, by móc udawać narzeczoną jego brata.

Nie wiem, o co mu chodzi, ale prawdopodobnie sama będę musiała go odwiedzić i dowiedzieć się, dlaczego nagle postanowił mnie ignorować.

Dziwnie się czuję, i trochę mi go brakuje. Zdążyłam się już przyzwyczaić do jego obecności, więc tym bardziej jest mi smutno.

Jest głupkiem, ale chyba naprawdę go lubię.

-April, gadaj co się dzieje.

Spoglądam na Kate, która siada obok mnie na sofie.

-Nic się nie dzieję - mówię i ponownie skupiam wzrok na papierach, które trzymam w dłoniach

-Od dwóch dni jesteś jakaś dziwna, więc nie wmawiaj mi, że wszystko jest dobrze.

-Ale naprawdę, wszystko jest dobrze. A w ogóle co ty tu jeszcze robisz? Jest siódma wieczorem, a ty jeszcze w domu. Nie umówiłaś się dzisiaj z Davidem?

Tak, moja przyjaciółka znalazła faceta i teraz cała aż promienieje.

Cieszę się jej szczęściem, gdyż z tego co mi powiedziała, David wydaje się w porządku mężczyzną.

-Umówiłam, ale musiał pilnie wyjechać w interesach i wróci dopiero za trzy dni-wzdycha-Ale, nie zmieniaj tematu! - dodaje i klepie mnie w ramię - Mów co się dzieje, bo wiesz, że nie dam ci spokoju.

-Huh, niestety wiem, jesteś strasznie uparta.

-To prawda - śmieje się, a ja się uśmiecham - Więc?

Chciałabym się wygadać przyjaciółce, gdyż naprawdę mam już dość trzymania tego wszystkiego w sobie, ale nie wiem czy to dobry pomysł.

Nie, nie mogę jej powiedzieć, że zgodziłam się udawać dziewczynę brata Ashtona.

Muszę to utrzymać w tajemnicy, tym bardziej, że teraz już sama nie wiem, czy coś z tego będzie, gdyż jedyna osoba, która miała mi pomóc to wszystko ogarnąć , skutecznie mnie ignoruje.

-Chodzi o Ashtona...

-Wiedziałam! Zakochałaś się w nim?-pyta, bez ogródek, a ja patrzę na nią z rozbawieniem

-Nie, nie zakochałam się w nim.

-Na pewno?

-TAK.

-No więc, co jest grane? - wtrąca i marszczy brwi

-Pamiętasz, jak dwa dni temu do mnie zadzwoniłaś, żeby powiedzieć mi, że nie wrócisz na noc? - pytam, a ona kiwa twierdząco głową - No więc, on prawie mnie wtedy pocałował.

-Ojej, przepraszam! Ja i to moje gówniane poczucie czasu.

-Nie, cieszę się, że zadzwoniłaś!

-Co? Czemu?

Kate spogląda na mnie zdezorientowana, najwidoczniej nie rozumiejąc o co mi chodzi.

-Bo ja nie chcę, żeby między nami coś było- wzdycham

-A on chce?

-A skąd ja mam to wiedzieć? Nie rozumiem tego faceta. Ugh, naprawdę go nienawidzę.

-A mi się wydaje, że jednak go lubisz, tylko nie chcesz tego przyznać.

-Kate, proszę cię- prycham

-Więc, dlaczego jesteś taka przybita? Hmm?

-Nie jestem... Boże, nie patrz tak na mnie. No dobra, może jednak trochę go lubię, ale to wszystko.

-Oczywiście. Rozumiem, że dałaś mu do zrozumienia, że nie chcesz żeby to kiedykolwiek się powtórzyło, czym uraziłaś jego męską dumę i od tamtej pory, przestał się do ciebie odzywać?

-Mniej więcej- kłamię

Źle się z tym czuję, ale lepiej będzie jak Kate będzie znała tylko taką wersję.

-Żałujesz?

-Czego? - pytam zdezorientowana

-Tego, że dałaś mu kosza.

-Nie, raczej nie. Po prostu, trochę mi go brakuje, bo chyba naprawdę go polubiłam. Ja po prostu widzę w nim tylko dobrego kolegę, nic więcej.

Nie jestem pewna swoich słów, ale wolę wierzyć w to, niż wyobrażać sobie nie wiadomo co.

Moje życie i tak już jest dość zwariowane.

-Rozumiem. Więc może, powinnaś z nim o tym porozmawiać?

-Co, dlaczego?

-Bo jeżeli masz chodzić jak zbity pies, to ja podziękuję. April, jesteście dorośli, porozmawiajcie i wyjaśnijcie sobie wszystko.

-Nie wiem czy to dobry pomysł.

-Zrobisz, jak będziesz uważała- stwierdza i puszcza mi oczko, po czym włącza telewizor - A właściwie, gdzie Lily?

-Została na noc u Kendry. Miały się razem uczyć, do jutrzejszego sprawdzianu.

-Oczywiście - mówi rozbawiona Kate, a ja lekko się uśmiecham - A jak tam Sophie?

-Zaglądałam do niej godzinę temu i jeszcze spała.

-Ciężki atak?

-Szklanki na podłogach, noże latające po kuchni. To co zazwyczaj- mamrotam

-Nic ci się nie stało?

-Poza paroma siniakami, nie- odpowiadam i odkładam papiery na stolik, rozmasowując głowę

-Wszystko w porządku? - pyta, patrząc raz na mnie, a raz na rachunki, które odłożyłam

-Przez najbliższy miesiąc tak.

-April, chce ci się dokładać do rachunków.

-Kate, rozmawiałyśmy o tym. Opiekujesz się Sophie, kiedy mnie nie ma i nie chcesz przyjąć za to pieniędzy, więc ja także nie wezmę od ciebie ani grosza.

-Ale...

-Uważam ten temat za zakończony - kwituję twardo, a moja przyjaciółka słysząc mój ton, w końcu odpuszcza

-No dobra, więc może zrobimy popcorn i obejrzymy Najdłuższą podróż?

-Oglądałyśmy ten film setki razy, nie możemy puścić czegoś innego?

-Nie ma mowy, przecież wiesz, że go uwielbiam. No chyba, że wreszcie zgodzisz się na moją propozycję.

-O nie, nie. Tylko nie Grey!

-Ech, sztywniara. No dobra, to zostajemy przy podróży.

-Wiesz co, ja chyba pójdę się przejść.

-No wiesz, robisz to specjalnie. Naprawdę wolisz spacer, od filmu i popcornu?! - pyta oburzona, a ja uśmiecham się wesoło i wzruszam ramionami

-Za niedługo wrócę.

-Jak chcesz, tylko uważaj na siebie.

-Dobrze, dobrze.

Amor vincit omnia ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz