Rozdział 17

16.1K 571 190
                                    

Nie idź za mną, bo nie umiem prowadzić.
Nie idź przede mną, bo mogę za Tobą nie nadążyć.
Idź po prostu obok mnie i bądź moim przyjacielem.

Albert Camus

-Nie musisz mnie odwozić, poradzę sobie - wtrącam, ale do tego człowieka nic nie dociera

Zakładam na ramię torebkę i wzdycham zrezygnowana.

-Dobra, niech Ci będzie - dodaję , a on posyła mi uśmiech

-Mała, nie uważasz, że współpracując więcej zyskasz? - pyta, kiedy wychodzimy na korytarz

-Nie chcę niczego zy...

Nie mam możliwości dokończyć, gdyż słyszę dzwonek telefonu i od razu wyciągam go z torebki.

-Kate? - odbieram, marszcząc brwi

-No a kto? Duch Święty? - parska-Słuchaj, twoja babcia chciała wyjść na spacer i...

-I co? Kate, stało się coś? - pytam, czując jak żołądek zaciska mi się z nerwów

Ashton posyła mi pytające spojrzenie, marszcząc brwi.

-April, spokojnie, nic się nie stało, ale, hm, jakby to powiedzieć...

Zagryzam nerwowo wargę i mocno ściskam w dłoni telefon.

-Może prosto z mostu? Kate, przejdź do rzeczy.

-Twoja babcia nie chce wyjść z sexshopu.

- Z sexshopu? Co ona tam robi? - pytam, a na twarzy Ashtona pojawia się uśmiech

-No, a co można robić w sexshopie? April, naprawdę potrzebuje pomocy. Wiem, że jesteś w pracy, ale Sophie zaczyna podrywać tego biednego... - przerywa, i w oddali słyszę, jak mówi coś do mojej babci

-Kate? Gdzie dokładnie jest ten sexshop?

-Naprzeciwko tej piekarni, w której zawsze kupujesz pieczywo...

-OK, za niedługo będę-odpowiadam i rozłączam się

-Sexshop? - pyta rozbawiony

-Ani słowa, dobra?

Mężczyzna unosi dłonie do góry, a ja wywracam oczyma.

Wsiadamy do windy, po czym zjeżdżamy na podziemny parking.

-Jesteś pewna, że na pewno dobrze się już czujesz?

-Tak, przestań mnie o to ciągle pytać, Ashton.

-Wolę się upewnić, by być pewnym, że podczas jazdy mi nie odlecisz.

-Co? - pytam zdezorientowana, a on łapie mnie w tali, zmuszając bym szła dalej

Nagle się zatrzymuje, a ja staję jak wmurowana.

-O nie.

-Przecież mówiłaś, że dobrze się czujesz-oznajmia rozbawiony, a ja posyłam mu mordercze spojrzenie

-A... Ale... zmieniłam zdanie.

Nie zamierzam wsiadać na ten motor. Mimo wcześniejszych poczynań, ja chcę żyć!

-Nie bądź tchórzem, słońce.

-Słońce to jest na niebie- jeże się, a on parska śmiechem, po czym łapie mnie i sadza na tej cholernej maszynie, mimo, że próbuje mu się wyrwać

-April, przestań się rzucać i posadź wreszcie ten swój zgrabny tyłeczek na siedzeniu.

-Ashton, kurwa, puść mnie! Ty cholerny...

Amor vincit omnia ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz