Rozdział 49

11.5K 361 52
                                    

Życie jest zabawne, prawda? Kiedy już myślisz, że wszystko sobie poukładałeś, kiedy zaczynasz snuć plany i cieszyć się tym, że nareszcie wiesz, w którym kierunku zmierzasz, ścieżki stają się kręte, drogowskazy znikają, wiatr zaczyna wiać we wszystkie strony świata, północ staje się południem, wschód zachodem i kompletnie się gubisz. Tak łatwo jest się zgubić.

Cecelia Ahern

Dni nieubłaganie mijały i nim zdążyłam się zorientować kalendarz wskazywał już grudzień.

Święta zbliżały się coraz większymi krokami, a mnie doskwierały dziwne uczucia.

Z jednej strony cieszyłam się, że miałam wszystkich których kocham u swego boku, ale z drugiej strony, myśl, że zbliżała się rocznica śmierci rodziców, totalnie mnie rozstrajała.

Moje wahania nastrojów czasami były nie do zniesienia, ale dziwnym trafem nikt nie narzekał, jakby rozumiejąc, że w mojej głowie panuje istny chaos, którego ja sama nie potrafiłam okiełznać.

Lily wielokrotnie ze mną rozmawiała, widocznie potrzebując tej chwili bliskości równie mocno co ja.

Babcia często nas odwiedzała i jak to ona miała w zwyczaju, zarzucała nas różnymi ciekawymi anegdotkami z jej wspólnego życia z narzeczonym.

Tak, dobrze słyszycie! Stefan oświadczył się babuni, a ona natychmiast się zgodziła.

Czasami nie miałam do niej słów, ale świadomość, że wszystko się u niej układało, rekompensowała mi te dni, w których próbowała seksualnie dokształcać swoją trzynastoletnią wnuczkę.

Zarówno ona, jak i moja siostra w stu procentach zaakceptowały Ashtona, jako mojego chłopaka, a ta stara wariatka ciągle dorzucała drewna do pieca, sugerując mu, że chciałaby zostać już prababcią.

Jak mówiłam, stuknięta kobieta.

Kate wciąż pracowała jako barmanka, choć nie mogę powiedzieć, że nic się u niej nie zmieniło, ponieważ wyraźnie można było zauważyć chemię między nią, a Jasonem, mimo, że kobieta uparcie wypierała się tego uczucia.

Blondyn mimo wszystko nie dawał za wygraną i wciąż próbował zdobyć tą nieugiętą brunetkę. Podziwiałam jego spokój ducha, wiedząc, że na jego miejscu już dawno bym jej nagadała, aż by jej w pięty poszło.

Chciałam wykonać pewien ruch w ich sprawie, ale przez pajaca Ashtona mi się nie udało. Ten Matołek zawsze musiał mieć ostatnie słowo i nie raz doprowadzał mnie do szewskiej pasji, ale za każdym razem mu odpuszczałam, gdyż miłość była silniejsza od złości.

Jeżeli ktoś po naszym pierwszym spotkaniu powiedziałby mi, że zakocham się w tym dupku, wyśmiałabym go i uznała za totalnego świra.

A teraz… Ech, wpadłam po uszy.

Cieszyłam się, że poznałam tego mężczyznę i mimo początkowej niechęci, przekonałam się do niego i obdarzyłam uczuciem.

Nie żałowałam swoich decyzji, bo jasne było, że Ashton był dla mnie kimś ważnym, ale skłamałabym, gdybym powiedziała, że nie tęskniłam za jego bratem.

Naprawdę polubiłam Lucasa i bywały chwilę, kiedy chciałam z nim porozmawiać, ponownie go przeprosić, ale za każdym razem tchórzyłam.

Bałam się, że moje działania tylko wszystko by pogorszyły, zważywszy na to, że Luc się we mnie zakochał i jego uczucia wciąż mogły się w nim jeszcze tlić.

Postanowiłam poczekać, aż mężczyzna sam będzie gotowy, by się ze mną spotkać i uszanowałam jego decyzję o utrzymywaniu dystansu między naszymi osobami.

Amor vincit omnia ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz