''Świat jest teatrem,aktorami ludzie,
Którzy kolejno wchodzą i wychodzą'' - William ShakespearePani Jenkins, moja nowa pracodawczyni, mówiła prawdę twierdząc, że kwiaciarnia cieszy się sporym zainteresowaniem i klientów jej nie brakuje.
Co rusz przybywają nowi ludzie, pragnący kupić dla swoich bliskich jakieś piękne bukiety.
Pomagam pani J. w tworzeniu kompozycji, chłonąc każdą jej radę jak gąbka żądna informacji.
Z reakcji kobiety mogę wywnioskować, że dobrze wykonuję swoją pracę i jestem z tego powodu niezmiernie szczęśliwa.
Chcąc odciążyć szefową, staram się przejmować jak najwięcej zamówień, by mogła choć chwilę odpocząć.
Ponadto, tworzenie bukietów,niezmiernie mnie raduje.Moja uśpiona do tej pory dusza artysty, wychodzi wreszcie na powierzchnię po bardzo długiej przerwie i nie zamierza szybko wracać do szuflady w której ją zamknęłam.
Nie pamiętam już nawet, kiedy ostatnio byłam uśmiechnięta i najzwyczajniej w świecie szczęśliwa.
Ta praca dodaje mi skrzydeł i uświadamia, że istnieje światełko, które potrafi wyciągnąć nas z najciemniejszych zakamarków naszej duszy.Okazuje się że na świecie żyją nie tylko ludzie pozbawieni wartości, lecz również i tacy, którzy potrafią tchnąć w nasze życie radość.
Tak się właśnie czuję, odkąd zaczęłam pracę u pani J.
Szefowa odnosi się do mnie z szacunkiem i bardzo często chwali za dobrze wykonaną pracę.Cóż...Peter nigdy nie traktował mnie dobrze...Wręcz przeciwnie, uważał mnie za dziwkę.
Pracując w klubie czułam się tak jakbym była zamknięta w jakiejś klatce, tu natomiast czuję się jak w domu.
Może to dziwne, ale prawdziwe.
-Ojej, jaki ten bukiet jest piękny!Moja żona będzie zachwycona-odzywa się starszy mężczyzna, kiedy wręczam mu przygotowaną kompozycję-Pani Jenkins, muszę przyznać, że pani nowa pracownica jest niezwykle utalentowana-dopowiada radośnie i posyła w moją stronę uśmiech, który odwzajemniam
-To prawda, April ma talent.
-To nic takiego...
-Jak nic polecę pani kwiaciarnię znajomym, może pani na mnie liczyć!W końcu pracują tu bardzo miłe kobiety-oznajmia,wywołując tym samym śmiech u mojej szefowej
Kiedy klient wychodzi, mogę choć na chwilę usiąść.
Cóż, sześciogodzinny maraton potrafi zmęczyć człowieka.
-April, kochana, myślę, że wreszcie powinnaś coś zjeść.Odkąd tu jesteś nawet na chwilę nie przestałaś pracować.Rozumiem, że chcesz się wykazać, ale nie jestem potworem i nie zwolnię cię za parę minut przerwy, którą i tak masz zagwarantowaną-mówi,a ja lekko się uśmiecham-Poza tym, jeżeli cię to uspokoi, to naprawdę jestem zadowolona z twojej pracy.
-Dziękuję pani Jenkins, za wszystko.
-Słońce, nie musisz dziękować!Ja po prostu podjęłam jak się okazuję odpowiednią decyzję i zatrudniłam cię z czego jestem niezmiernie zadowolona.Poza tym mów mi Suzan.Pani Jenkins brzmi bardzo oficjalnie-śmieje się,a ja ponownie się uśmiecham
-Ym...Dobrze,Suzan.
-No od razu lepiej!A teraz zabieraj się do jedzenia, bo jeszcze osłabisz organizm!
-Oczywiście-kwituję i wykonuje jej polecenie, uśmiechając się pod nosem
Wyciągam z torby kanapki i zaczynam jeść, nie chcąc narażać się szefowej, która w tym momencie bardziej przypomina zachowaniem moją babcię.
-April?-wtrąca, kiedy kończę posiłek
-Tak?
-Jesteś artystką, prawda?
-Skąd taki pomysł?
-Nie każdy ma rękę do kwiatów, nie mówiąc już o tym, że większość nie potrafi dobrać ze sobą odpowiednich odmian, które właściwie by ze sobą współgrałyby.Jesteś malarką?
-Już nie -szeptam,a kobieta czujnie mnie obserwuje
-Rozumiem i nie chcę być wścibską babą, dlatego nie będę cię ciągnęła za język. Pamiętaj jednak ,że jeżeli chciałabyś porozmawiać to ja napewno znajdę czas.
Kiedy nadchodzi czas zamknięcia lokalu, pomagam pani J. posprzątać, po czym żegnam się z kobietą i wychodzę z kwiaciarni.
Promienie słońca przyjemnie ogrzewają moją skórę.
Najchętniej zostałabym na dworze i cieszyła się tą piękną pogodą, ale wiem, że nie mogę sobie na to pozwolić.
Muszę wrócić do mieszkania, by przejąć opiekę nad babcią.
Mam tylko nadzieję,że dzisiejszy dzień minął bez większych ekscesów ze strony kobiety.***
Do mieszkania docieram po jakiś dwudziestu minutach i gdy tylko przekraczam próg, moim oczom ukazuje się niezły bałagan.
-Pani Mayers?-krzyczę,wołając opiekunkę babci
-Jestem w kuchni!
Od razu ruszam w kierunku odpowiedniego pomieszczenia, po drodze omijając porozrzucane po podłodze ubrania.
Cóż, jeżeli myślałam, że przedpokój wyglądał tragicznie to byłam w wielkim błędzie, gdyż kuchnia wygląda o wiele gorzej.
Wszystko jest pokryte mąką, a na podłodze leżą znaczne ilości makaronu, który kupiłam wczoraj.
-Co się tutaj stało?-pytam,wskazując ręką ten cały rozgardiasz
-Pani babcia miała kolejny atak i ledwo udało mi się podać jej leki.
-Śpi?
-Na szczęście tak...-mówi,a ja wzdycham i siadam na krześle,nie zwracając uwagi na mąkę, którą jest pokryte
-April, myślę, że powinnaś się zastanowić nad tym, by oddać babcię do specjalnego ośrodka w którym będzie miała zagwarantowaną odpowiednią opiekę.Jej stan pogarsza się z dnia na dzień...
-Nigdzie jej nie oddam!Jest moją babcią i nie pozwolę na to, by myślała, że ją porzuciłam!
-Rozumiem, że się o nią martwisz, ale ona nie stanowi już zagrożenia jedynie dla siebie.Jest niebezpieczna dla otoczenia, dlatego też zmuszona jestem zrezygnować.Pani Sophie,potrzebna jest specjalistyczna opieka.
-Zwalnia się pani?-pytam,wstając na równe nogi-Nie może mi pani tego zrobić...Nie znajdę tak szybko nikogo na pani miejsce.Proszę,niech się pani jeszcze zastanowi.
-Przepraszam, April, ale nasza współpraca jest zakończona.Przykro mi, ale nie mogłam podjąć innej decyzji-oznajmia, po czym opuszcza mieszkanie
Cholera jasna!
Co ja mam teraz zrobić?!Nie chcąc się rozpłakać ,odpycham od siebie niechciane łzy i zabieram się za sprzątanie.Muszę ogarnąć ten bałagan,nim Lily wróci do domu od koleżanki.
Dobrze, że została dziś u niej, po szkole, by zrobić prezentację, bo znowu stałaby się świadkiem ataku babci...
Kiedy kończę pracę i mieszkanie znowu lśni, zaglądam do Sophie, chcąc upewnić się, że kobieta nadal śpi.
Uchylam drzwi i dostrzegam starszą kobietę, śpiącą smacznie w łóżku.Babciu, dlaczego nie możesz być zdrowa?
Z cichym westchnięciem, oddalam się i kieruję w stronę łazienki.
Potrzebuję prysznica, by móc pozbyć się z siebie resztek produktów, które moja babcia zdecydowała się zniszczyć.
Wchodzę do kabiny i odkręcam kurek, a ciepła woda od razu spływa po moim ciele, znacząco je rozgrzewając.Nie oddam babci do ośrodka.Kim bym była gdybym to zrobiła?Jestem jej wnuczką, nie mogę jej zostawić.
Ona opiekowała się nami, więc teraz ja muszę postąpić tak samo wobec niej.
Ale czy na pewno jestem w stanie to zrobić?Po raz kolejny czuję się bezsilna.Nie wiem co mam zrobić.
Pragnę z kimś w tym momencie porozmawiać, ale moja jedyna przyjaciółka, ignoruje mnie, gdyż potępiłam jej zachowanie.
Nie chcę tego, ale łzy ponownie spływają po moich policzkach.
Wszyscy bliscy którzy są dla mnie ważni, odchodzą zostawiając po sobie jedynie dziurę w moim już i tak pokiereszowanym sercu.-Mamo,tato... Tak bardzo chciałabym was teraz przytulić.
CZYTASZ
Amor vincit omnia ✅
RomanceApril jest utalentowaną kobietą, która musi porzucić swoje marzenia, by móc utrzymać swoją schorowaną babcię i młodszą siostrę. Podejmuje się ona każdej dostępnej pracy, za którą może dostać jakiekolwiek wynagrodzenie. Pewnego dnia otrzymuje dość n...