Rozdział 21

15.7K 527 33
                                    

Do mężczyzny powinien być dołączony tłumacz, który by nam tłumaczył, co mężczyzna ma na myśli. Do każdego w dodatku osobny, niepowtarzalny, żadne tam ogólniki – ty z Marsa, ja z Wenus. Który by objaśniał, na przykład, co to znaczy, kiedy on milczy.
Grochola Katarzyna.

Rano budzę się dość wcześnie, i nie chcąc dłużej leżeć, wstaję z łóżka i kieruję się do kuchni z zamiarem zrobienia śniadania.

Jestem w trakcie smażenia jajecznicy z bekonem, kiedy do pomieszczenia wchodzi Kate.

-Mm, ale pachnie. Aż ślinka cieknie!

-A ty co tak wcześnie wstałaś? Wybierasz się gdzieś ? - pytam z uśmiechem, taksując jej ubiór wzrokiem

-Powiedzmy- oznajmia radośnie, a ja mrużę oczy

-Mów o co chodzi!

-No nie wiem… Ty też mi nic nie powiedziałaś o Ashtonie i o tym, że ci się podoba.

-Kate, bo ty to sobie ubzdurałaś.

-Wcale nie. Przyznaj w końcu, że celibat jest okropny i Ashton jest Ci potrzebny do jego przerwania.

-Głupol! - mówię rozbawiona- Nie zmieniaj tematu i gadaj, gdzie się wybierasz, kochana.

-Powiem tylko, że mój celibat właśnie się kończy-oznajmia i puszcza mi oczko

-Jak to… - przerywam, gdyż dołącza do nas Lily

-Hej- mówi, patrząc na mnie-April…

Podchodzę do niej, po czym mocno ją przytulam.

-Przepraszam, nie chciałam tego wszystkiego powiedzieć. Przepraszam, April, bardzo Cię przepraszam.

-Już dobrze, Lily. Nie przepraszaj, po prostu o tym zapomnijmy, dobrze? - pytam, odsuwając ją lekko od siebie

-Dobrze. Kocham Cię, siostrzyczko.

-Wiem, słońce, bo ja ciebie też.

-Jest już śniadanie? - pyta babcia, która wchodzi do pomieszczenia - W całym mieszkaniu pachnie, tak, że aż kiszki grają marsza!

-Tak, babciu- przytakuje z uśmiechem - Siadajcie do stołu.

Po śniadaniu, Lily wychodzi do szkoły, a Kate na spotkanie, o którym nic mi nie chciała powiedzieć (wredota!).

Sprzątam w kuchni po posiłku, po czym ruszam do łazienki się ubrać.

Cały poranek mija mi na sprzątaniu, oraz wysłuchiwaniu zboczonych tekstów babci.

-Dziecinko, a co ty na to, żebyśmy zaprosili kiedyś Stefana na obiad? - pyta, kiedy ja wkładam naczynia do szafek

-Babciu, ty wciąż o tym Stefanie…

-No a co! Jestem jeszcze młodą kobietą, więc coś mi się od życia należy, tak? Mogłabyś zrobić mi przyjemność i się zgodzić, a nie marudzić - wzdycha teatralnie, a ja wywracam oczyma

W chwili, gdy chcę odpowiedzieć, słyszę dzwonek do drzwi i od razu się spinam.

-Pójdę otworzyć, a ty się zastanów nad moimi słowami- mówi i wstaje z krzesła

-Nie, nie trzeba, to na pewno, hm… listonosz!

-Dziecko, gdyby to był listonosz, z pewnością nie dzwoniłby do drzwi tylko wrzuciłby pocztę do skrzynki.

-Ale…

Nie jestem w stanie nic powiedzieć, bo babcia zbywa mnie machnięciem dłoni i wychodzi z kuchni, kierując się w stronę drzwi.

Amor vincit omnia ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz