Rozdział 25

14.8K 509 45
                                    

Szczęście widać u psa merdającego ogonem i u człowieka szczerze uśmiechniętego.

Kamila Kampa

Do restauracji docieram równo o ósmej.

Nie powiem, że się nie denerwuję, gdyż byłoby to kłamstwo.

Wchodzę do środka cała zestresowana  i podchodzę do młodej dziewczyny przy ladzie recepcyjnej.

-Dzień dobry-mówię i uśmiecham się grzecznie

-Dzień dobry-odpowiada i odwzajemnia mój gest - W czym mogę pomóc?

-Jestem tutaj z kimś umówiona.

-Nazwisko?

-Green.

Dziewczyna unosi na mnie wzrok i przygląda mi się z zaciekawieniem.

-Pani Moore? - pyta, a ja kiwam twierdząco głową -Pan Green już na panią czeka- informuje mnie, po czym zwraca się do młodego mężczyzny, stojącego nieopodal -Marco, zaprowadź panią do stolika pana Greena.

-Oczywiście, proszę za mną - wtrąca mężczyzna i zaczyna iść przed siebie, prowadząc mnie do odpowiedniego stolika

Rozglądam się dyskretnie po lokalu, podziwiając wnętrze.

Cóż, z całą pewnością prawdziwa April, nie pasuję do tego miejsca…

Mężczyzna przede mną, zatrzymuje się, więc ja robię to samo i już po chwili moim oczom ukazuje się elegancki brunet.

Na moje oko, jest po trzydziestce, więc z pewnością jest kilka lat starszy od Ashtona.

Jednakże, jeżeli mam być szczera, to jest równie przystojny, co jego brat, mimo, że bardzo się od niego różni.

-April, miło cię widzieć - mówi, po czym z uśmiechem nachyla się i całuje mnie w policzek

Przez chwilę nie wiem jak mam się zachować, lecz zaraz się ogarniam.

Już mamy udawać? Cholera.

-Ciebie również - odpowiadam i wymuszam uśmiech

-Zapraszam- wskazuje stolik, po czym odsuwa mi krzesło na którym siadam

-Dziękuję - mamroczę lekko zmieszana, a on zajmuje miejsce naprzeciwko mnie

Kelner podchodzi do nas, po czym podaje nam menu, które od niego odbieramy.

Otwieram je i już po pierwszej stronie mam ochotę od razu je zamknąć.

Jezu, to jedzenie jest tak drogie, że za pieniądze wydane na nie, mogłabym przez tydzień gotować codziennie inne dania!

-Co państwo sobie życzą? - pyta po chwili kelner, a ja spoglądam to na niego, to na Lucasa, nie bardzo wiedząc co zrobić

Mężczyzna, chyba zauważa moje zmieszanie, gdyż po chwili się odzywa.

-Co powiesz na comber jagnięcy?

-Ym, może być.

-W takim razie, prosimy dwa razy comber jagnięcy i butelkę Cabernet Sauvignon.

-Oczywiście- mówi kelner i przyjmuje zamówienie, po czym odchodzi

-Przepraszam, za tę bezpośredniość- zaczyna Lucas, a ja spoglądam na niego i słabo się uśmiecham

-W porządku. Rozumiem, że chcesz… - przerywam, gryząc się w język- Przepraszam, jestem niegrzeczna. W końcu nie przechodziliśmy na ty…

-Nic się nie stało. Możesz mi mówić na “ty”. W końcu masz być moją narzeczoną, więc nie powinnaś zwracać się do mnie per Pan- stwierdza, a w jego spojrzeniu można dostrzec rozbawienie

Amor vincit omnia ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz