Najpiękniejsze co jest na świecie, to pogodne oblicze.
-Albert EinsteinPromienie słońca, wpadające przez okno, budzą mnie, choć czuję się okropnie i nie mam siły wstać z łóżka.Mam wrażenie, że dopiero co zasnęłam i w sumie się nie mylę, bo okazuje się, że spałam dokładnie dwie godziny.
Muszę wyglądać jak zombie.
Pomimo niechęci, po cichu wychodzę z łóżka, nie chcąc obudzić Kate, po czym kieruję się do kuchni.
Ktoś musi przygotować śniadanie i naszykować leki dla babci.
Pół godziny później, na stole stoją przygotowane tosty i herbata, a ja popijam ciepłą kawę, czekając na resztę domowników.
Nie siedzę sama długo, gdyż po chwili do pomieszczenia wchodzi Kate, a zaraz po niej pojawia się również Lily, która nie wygląda na zdziwioną, gdy dostrzega moją przyjaciółkę.
Obie witają się ze sobą, a później siadają do stołu.-April, wszystko w porządku?- pyta Lily, kiedy przez dłuższą chwilę się nie odzywam
-Hm? A tak, nic mi nie jest- kwituję i posyłam jej słaby uśmiech-Po prostu źle spałam.
-Jasne, bo wcale nie martwisz się o to z kim masz zostawić babcię -mamrocze pod nosem, a Kate spogląda na mnie pytająco
Wzdycham, gdyż wiem, że dziewczyna czeka na moje wyjaśnienia.
-Pani Mayers się zwolniła.Prosiłam ją, by została choć do czasu, aż znajdę zastępstwo, ale nie chciała o tym nawet słyszeć.Tak więc, za dwie godziny mam być w pracy, a nadal nie mam z kim zostawić babci.
-Mówiłam, że z nią zostanę-bulwersuje się Lily, lecz gdy rzucam jej zdenerwowane spojrzenie, od razu się uspokaja i wraca do śniadania
-Kogo nie możesz zostawić samego, April?-pyta babcia, która akurat wchodzi do kuchni
Cóż, najwidoczniej dzisiaj musimy poczekać trochę dłużej, na kolejny atak.
-Babciu...Myślałam, że śpisz-mówię i wstaję z krzesła, robiąc jej miejsce
-Jak to? Taka ładna pogoda, a ja mam spać?Dziecinko, chętnie wybiorę się na jakiś spacer!Może poznam jakiegoś miłego, starszego pana-oznajmia i uśmiecha się pod nosem
-Babciu,proszę cię...
-Babciu, babciu!Mów mi Sophie, wtedy przynajmniej nie czuję się staro!
-Oczywiście, Sophie-powtarzam i podaje jej tabletki oraz szklankę z wodą
-Dlaczego ciągle podajesz mi to świństwo?!Nie zjem tego!Chcesz mnie otruć!
-Babciu, to tylko witaminy, proszę, połknij je.
-Nie! To na pewno nie witaminy!
-Panie Moore...-zaczyna Kate, a babcia na nią zerka- To są bardzo dobre witaminy, April mówi prawdę-oznajmia i uśmiecha się- Dzięki nim będzie pani miała więcej energii, oraz poczuje się pani o niebo lepiej, proszę mi uwierzyć.
-A skąd ty dziecko możesz wiedzieć jak działają te '' witaminy ''?
-Bo widzi pani mój sąsiad, również zażywa podobne leki i zawsze czuje się po nich jak młody bóg-tłumaczy, a babcia uśmiecha się do niej konspiracyjnie
-Tak? A ile lat ma ten twój sąsiad?Może mogłabyś mnie z nim umówić?Co o tym myślisz?-pyta i gładzi swoje siwe włosy ręką
-Mogę mu o pani wspomnieć, ale tylko i wyłącznie pod jednym warunkiem.
-Jakim?
-Połknie pani tabletki.W końcu musi pani mieć energię, by móc zbić go z nóg-kwituje, a babcia zaczyna się śmiać
-No skoro tak, to niech będzie.April, daj te leki, muszę się przygotować na spotkanie.
Kręcę głową i podaje jej tabletki, które od razu połyka.
-Kate, musisz mi więcej opowiedzieć o tym mężczyźnie. Hm, chyba muszę kupić sobie nową bieliznę.Ta którą mam, do niczego się już nie nadaje.Myślisz, że koronka mu się spodoba?-pyta, a ja krztuszę się kawą
-Fuj - stwierdza Lily i wstaje od stołu- Myślę,że dzisiaj pójdę do szkoły trochę wcześniej-dodaje, po czym zabiera kanapki i rusza do swojego pokoju
-Ech,dzieci...Kiedyś to zrozumie-mówi babcia, po czym bierze tosta i zaczyna jeść-Mm, pychota. Mam nadzieję, że nie pójdzie mi w tyłek.Inaczej przez przypadek zabije biedaka tym arsenałem i love story skończy się, nim zdąży się na dobre zacząć.
W końcu Sophie kończy śniadanie i kieruje się do swojej sypialni, twierdząc, że jest bardzo senna.
Cóż, leki najwidoczniej zaczynają działać.Mam nadzieję, że dzisiaj nie dojdzie do ataku i choć jeden dzień będzie spokojna.
-April, wychodzę!Do później-krzyczy Lily-Pa, Kate!-dodaje jeszcze, po czym do moich uszu dociera charakterystyczny dźwięk zamykanych drzwi
-Dziękuję-mówię w stronę Kate, a ona lekko się uśmiecha
-Nie ma za co.Cieszę się, że mogłam pomóc.
-A ja cieszę się, że tutaj jesteś-oznajmiam i przytulam przyjaciółkę, zdając sobie sprawę z tego, jak bardzo mi jej brakowało
-Wiesz, April, ty pomagasz mnie, więc ja pomogę tobie-kwituje, a ja spoglądam na nią, zastanawiając się o co jej chodzi-Nie masz z kim zostawić babci, więc ja chętnie z nią zostanę. W końcu to nie będzie pierwszy raz.Wiem jak się nią opiekować oraz jak podawać jej leki w razie ataku.Ze mną nic jej nie grozi.
-Nie Kate, nie mogę cię o to prosić...
-Przecież nie prosisz!Sama oferuję ci swoją pomoc.Muszę ci się jakoś odwdzięczyć, za to, że nie wykopałaś mnie wczoraj, po tym jak cię ostatnio potraktowałam.
-To już przeszłość, Kate, nie wracajmy do tego-mówię i lekko się uśmiecham-Jednakże jeśli chodzi o Sophie...
-Nie kombinuj, zostanę z nią.Poza tym, masz pracę, więc jeżeli nie chcesz się spóźnić, to powinnaś się już zacząć szykować, kochana.
-No nie wiem...Jesteś pewna, że chcesz zostać z babcią?Czasami naprawdę jest ciężko.
-Dam radę, nie martw się.Zresztą jak widzisz, świetnie się dogadujemy.
-Huh, rzeczywiście.Wiesz, że teraz nie da ci spokoju i będzie nawijać o tym twoim sąsiedzie?
-Jakoś to przeżyje-śmieje się, a ja wywracam oczami - No, a teraz leć się szykować, a ja posprzątam po śniadaniu.
-Wiesz, że nie musisz tego robić, prawda?
-Wiem, ale chcę, więc przestań się już martwić.
-Wcale się nie martwię!
-Oczywiście.Będzie dobrze-mówi i popycha mnie w stronę pokoju-Zmykaj i przestań strzelać miny.
-Wcale nie strzelam...-przerywam w pół zdania, widząc zdenerwowane spojrzenie przyjaciółki
Unoszę ręce do góry w poddańczym geście, po czym znikam w pokoju.Wyciągam z szafy ciuchy i kieruję się z nimi w stronę łazienki.
Czas przygotować się na kolejny dzień w pracy.
CZYTASZ
Amor vincit omnia ✅
RomanceApril jest utalentowaną kobietą, która musi porzucić swoje marzenia, by móc utrzymać swoją schorowaną babcię i młodszą siostrę. Podejmuje się ona każdej dostępnej pracy, za którą może dostać jakiekolwiek wynagrodzenie. Pewnego dnia otrzymuje dość n...