1."Poradzisz sobie?"

27.3K 420 116
                                    

Hej, wiem, że pierwsze rozdziały nie powalają ale to moje początki i kolejne są już lepsze, także nie zrażajcie się proszę już na samym początku.

-Leah! Wstawaj! Już jest 6:50! Spóźnisz się pierwszego dnia, pośpiesz się!-usłyszałam z dołu głos mojej ukochanej mamy. Wolałabym aby ten dzień nigdy nie nadszedł. A dlaczego? Przeprowadziłyśmy się z mamą zaraz po śmierci taty z Los Angeles do Seattle, miasta w, którym mieszkałyśmy zanim wyniosłyśmy się do Los Angeles. Tak wiem, trochę pogmatwane. Pomieszkaliśmy tam prawie 2 lata. Mama zdecydowała o powrocie na stare śmiecie jak to się przysłowiowo mówi. Twierdzi, że skoro tutaj mamy całą naszą rodzinę to łatwiej będzie nam się pogodzić ze śmiercą taty, właśnie wśród bliskich. Świetnie ją rozumiem ale nie za bardzo uśmiecha mi się chodzenie do szkoły z osobami z mojej dawnej klasy. Większość z nich to totalni kretyni. I właśnie dziś jest ten dzień, w którym zmierzę się z nową szkołą, klasą i nauczycielami. Oczywiście stresowałam się ale nie było innego wyjścia. Takie już jest życie.

Opornie i z prawie zamkniętymi oczami wstałam z łóżka, chwiejąc się jeszcze na nogach. Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym w drodze do łazienki nie dobiła ramieniem do futryny drzwi. Przeklęłam pod nosem i zwyzywałam fragment drzwi. Zawsze rano jestem bardziej rozdrażniona i łatwiej jest mnie zdenerwować.

Rozpoczęłam poranną toaletę. Umyłam twarz i stwierdziłam, że zębami też się teraz zajmę i mam to głęboko gdzieś, że jeszcze nie jadłam śniadania. Potem musiałam jeszcze tylko coś na siebie włożyć. Ostatnio pogoda nie była piękna więc zdecydowałam się na mój pudroworóżowy sweter i czarne spodnie. Rozczesałam włosy a, że się nie maluje przejechałam tylko tuszem do rzęs, potrzymałam minutę a następnie starłam, żeby uzyskać efekt przyciemnienia. Tak wiem, to jest dziwne. Po tych czynnościach zbiegłam po schodach w dół.

-Już jestem gotowa!-krzyknęłam i wparowałam do kuchni, w której moja rodzicielka zaparzała herbatę.

-No w końcu. Zjedz coś szybko i idź przed dom. Jacob już na ciebie czeka.

No tak. Jacob. Mój o rok starszy brat, który nie wyjechał z nami do Los Angeles tylko został tutaj, wynajął mieszkanie i chodzi do szkoły tam gdzie ja pójdę.

-Mleko się skończyło.-powiedziałam po otworzeniu lodówki. Zazwyczaj na śniadanie jadłam płatki z mlekiem ponieważ nie wymagało to zbytniego nakładu pracy, a szybkość przygotowania też była odpowiednia.

-No to zjedz sobie drożdżówkę, którą kupiłam dzisiaj rano.-chwyciła papierową torbę i wyciągnęła ją w moją stronę.

-Ooo nie! Jest już 7: 35! Biorę tą drożdżówkę do samochodu, cześć!-wyrwałam paczkę z rąk kobiety i dałam kej szybkiego całusa w policzek.

-Cześć! Nie stresuj się!-wykrzyczała mi mama zanim zdążyłam zamknąć drzwi. Zobaczyłam przed domem samochód i opartego o niego, znudzonego Jacoba z założonymi na klatce piersiowej rękami. Jest on blondynem z brązowymi oczami o około półtorej głowy wyższym ode mnie. Muszę przyznać, że mam przystojnego brata i w szkole napewno nie jedna laska na niego leci. Znając go pewnie nie ma jeszcze dziewczyny. On lubi się z nimi tylko zabawiać a potem zostawiać i odchaczać w swoim mózgu jako "zaliczona". Taki typowy facet.

-No w końcu. Ile można czekać?-powiedział po czym zlustrował mnie wzrokiem od góry do dołu.-Siostra, muszę przyznać że, zmieniłaś się przez te dwa lata. Ubierasz się inaczej no i co nieco ci urosło.-pokazał zęby w uśmiechu, który chciałam mu zerwać z tej jego buźki.

-Spadaj, zachowaj te komentarze dla siebie. Za to ty się nie zmieniłeś i pewnie dalej zaliczasz wszystkie możliwe co?-uniosłam lewą brew do góry, czekając na to co odpowie.

Change the bad boy (W TRAKCIE POPRAWY)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz