Mike pojawił się w drzwiach. Zaczął rozglądać się po klasie zapewne w poszukiwaniu miejsca. A nie zaraz, to ja zaczęłam się rozglądać czy jest wolne miejsce żeby mógł usiąść osobno a on niestety odrazu ruszył w moją stronę, nawet nie zerkając na żadną inną. Nie mogłam odczytać jego wyrazu twarzy. Czy jest wkurzony?Podszedł do mnie pewnym krokiem z plecakiem przerzuconym przez ramię.
-Jaja sobie robisz? Chyba tu nie usiądziesz?-zapytałam zdenerwowana.
-A z jakiego innego powodu miałbym tu przyjść księżniczko?
-Nie mów do mnie księżniczko i nie możesz sobie gdzieś pójść do domu na przykład. Na wagary, gdziekolwiek byleby daleko ode mnie.
-Sory skarbie ale mi się nie chce, a poza tym mam tu bardzo fajne i ciekawe towarzystwo.-Skarbie?! Ja ci dam skarbie. Skarbie to ty se możesz do tych pustych lali mówić ale napewno nie do mnie.
-Odpierdol się ode mnie.
-Co ja ci zrobiłem, kobieto?!
-No powinieneś sobie sam chyba odpowiedzieć.
-Zachowujesz się jakbym ci niewiadomo co zrobił.
-O, no widzisz, czyli dokładnie tak jak...ty. Witaj w klubie.
-O co ci chodzi?
-O gówno!
-Cholera, Leah czy my możemy normalnie porozmawiać?
-Nie. Z tobą nie da się normalnie rozmawiać. I z naszą przyjaźnią jest koniec.
-Co?! Nie możesz...!
-Cholera zraniłeś mnie swoim nienormalnym zachowaniem!-głos zaczynał mi się łamać. Zrobiło mi się smutno i przykro. Co za wredny dupek.
-L...-zaczął ale nie chciałam go słuchać. Tego już było za wiele.
-Jeszcze jedno słowo a nie ręczę za siebie.
-Dobrze wiesz, że nie dam ci spokoju.
-Doprawdy?-uśmiechnęłam się sarkastycznie. -To może ja dam spokój tobie? Nie spędzę z tobą dziaiaj ani minuty dłużej. Wychodzę.-miałam w tamtym momencie gdzieś, że uciekam z lekcji. Na dodatek kiedy już byłam przed drzwiami, nauczycielka wchodziła do sali i niechcący na nią wpadłam. Super.
-A ty dokąd panno Brown?
-Strasznie źle się poczułam. Chciałam iść do domu.-starałam się zrobić wrażenie jak najbardziej schorowanej.
-Nie mogę cię puścić w takim złym stanie samej. Czy rodzic da radę po ciebie przyjechać?
-Niestety nie.
-W takim razie, nie widzę innego wyjścia niż znalezienie kogoś kto cię odwiezie. Kogoś...-nie było danej jej dokończyć ponieważ szanowny Michael Coullman podniósł swoje cztery litery ze stołka i zgłosił się jako taksówkarz. Świetny dowcip. Jeszcze tego mi brakowało. Idę z tąd żeby być daleko od niego a skończy się na tym, że pojadę z nim samochodem. Fenomenalnie. Ale Pani Grinch raczej się nie zgodzi na jego propozycję.
-chodziło mi o kogoś odpowiedzialnego...ale skoro nie ma innego wyjścia to zgadzam się.-Co?!
-Co? Ale oczywiście, że jest inne wyjście. Mam dużo przyjaciół w innych klasach. Albo naprzykład Ben albo Leon.-popatrzyłam błagalnie na przyjaciół, którzy z przykrością stwierdzili, że są autobusem.
-To ja pójdę po Kate, ona napewno jest samochodem.
-Absolutnie nie. Nie pojedziesz z nikim z innej klasy i koniec. Mike się zgłosił, stara się chłopak i próbuje być pomocny a ty tego nie doceniasz. Powinnaś się cieszyć, że masz takiego dobrego kolegę.-że co ona pierdoli? Ja zaraz do psychiatryka trafię.
-No właśnie Leah. Staram się i chcę ci pomóc.-Brunet kpił sobie pod nosem. W takim razie wychodzi na to samo czy bym została w szkole czy nie bo in i tak wszędzie będzie. Ale nie powiem teraz nagle, że się czuję super i wogóle.
-Mike napiszę ci usprawiedliwienie za nieobecność z ważnego powodu. Możecie jechać i się nie martwić.-nie czekając dłużej ruszyłam wściekła w stronę głównych, drzwi szkoły. Wsiądę do autobusu i niech nikt sobie nie myśli, że będzie inaczej. Wydłużyłam krok żeby nie spotkać się z Coullmanem. Odwracałam się co chwilę za siebię ale odziwo nikogo tam nie było. Może odpuścił? Nagle poczułam zderzenie na skutek którego odbiło mnie do tyłu, a moja równowaga została zachwiana i zaczęłam lecieć ale czyjeś dłonie chwyciły mnie za biodra przez co uniknęłam bliskiego spotkania z podłożem. Odgadnęłabym z zamkniętymi oczami kto to ponieważ poczułam dobrze znane mi perfumy.
-Jak zawsze niezdarna-głupkowato się uśmiechał. Już byłam cała zagotowana ze złości. Skąd on się tu znalazł? Przecież nie było go za mną.
-Bawi cię to? Może mnie w końcu normalnie postawisz?-chłopak nadal trzymał mnie w tym samym miejscu, lekko odchyloną do tyłu. Chyba nie dotarło do niego co powiedziałam ponieważ nie wykonał żadnych ruchów.
-Coś za coś.-przygryzł swoją dolną wargę a następnie delikatnie oblizał.
-Masz czelność jeszcze jakieś wymagania mi stawiać? Czego jeszcze odemnie chcesz?-zadałam to pytanie chociaż znałam bardzo dobrze odpowiedź.
-Pocałuj mnie.-hah wiedziałam.
-Śmieszny jesteś. Kiedy byliśmy przyjaciółmi obowiązywał zakaz, nie pamiętasz? I nie będę całować kogoś kto od początku chciał mnie tylko wykorzystać do zaspokojenia swoich potrzeb bo już mu się towar skończył i każdy zużył.
-Wiem, że tego chcesz.
-Tak?-postanowiłam znowu zagrać. Popatrzyłam mu głęboko w oczy z których rozbłysły iskierki a pragnienie górowało nad wszystkim. Rozchyliłam lekko usta rękę położyłam mu na idealnie umięśnionym torsie po czym zaczęłam powoli zmniejszać odległość pomiędzy naszymi twarzami. Przymykałam oczy a chłopak zdążył mnie już nieświadomie postawić do pionu. Gdy byłam już na tyle blisko jego ust aby złożyć na nich pocałunek zatrzymałam się a ciepłe powietrze zderzyło się z kącikiem jego warg. W końcu nabrałam siły i odepchnęłam go od siebie a sama ruszyłam w stronę przystanku. Brunet był zaskoczony takim obrotem spraw. Spodziewał się napewno, że go pocałuję ale nic z tego. Szczęśliwym trafem udało mi się dojść akurat wtedy gdy nadjechał autobus. Widziałam, że chłopak biegnie w moją stronę ale zajęłam już sobie wolne miejsce i drzwi od pojazdu zamknęły się. Wygrałam. Zaczęłam zadowolona machać mu przez szybę i uśmiechać się zwycięsko a na koniec posłałam mu całusa. Tak chce grać? Proszę bardzo, ja tak mogę cały czas.
***
Kiedy już dotarłam do domu, nie wiedziałam co ze sobą zrobić więc postanowiłam obejrzeć mój ukochany serial "Teen Wolf". Po zniesieniu ze swojego pokoju laptopa, poszłam do kuchni i zrobiłam popcorn, a następnie usadowiłam się wygodnie na kanapie. Wyszukałam odcinek i załączyłam. Naprawdę kocham to oglądać. Zawsze kiedy zacznę to nie mogę się oderwać. Uwielbiam patrzeć na mojego najukochańszego aktora Dylana O'Briena i Tylera Poseya. Zdaję sobie sprawę z tego, że oglądamy filmy dlatego, że są w nich sceny których nam brakuje w życiu. To trochę przykre ale taka jest prawda.
CZYTASZ
Change the bad boy (W TRAKCIE POPRAWY)
Teen FictionW życiu nadchodzi taki czas, że zmiany będą nieuniknione, a każdy dzień zmieni bieg wydarzeń. ‼️TO OPOWIADANIE JEST NA MOIM PROFILU TYLKO Z SENTYMENTU BO ZACZĘŁAM JE PISAĆ BARDZO DAWNO TEMU I JAK NA RAZIE NIE MAM SERCA GO USUWAĆ. NIE ZOSTAŁO POPRAWI...