-Leah!!!Zejdź na dół spóźnisz się. Jacob już czeka!-wołała mama a ja dopiero co wstałam. Założyłam to co miałam pod ręką, w rozczochranych włosach odstających na wszysstkie strony pobiegłam do wyjścia.
-A śniadanie!?
-Zjem coś w szkole!Cześć
Otwarłam drzwi i po chwili ujrzałam swojego brata i nadjeżdżający, znajomy samochód. Co jest?
-Ileż można czekać na ciebie. Wyglądasz jakby cię tornado poturbowało. Widziałaś swoje włosy?-wypytywał śmiejąc się ze mnie.
-Daj spokój. Zabrałam do plecaka szczotkę.-Spoglądałam na zbliżający się pojazd, który właśnie zaparkował obok mojego domu.
-Mike.-powiedziałam do siebie.
-O cholera, cholera. Jacob schowaj mnie. On mnie nie może zobaczyć w takim stanie.
-Co?Pogięło cię?Co on tu robi?-zaczęłam krążyć tam i z powrotem aby znaleść miejsce na schron. W końcu stanęłam za Jacobem i udawałam, że mnie nie ma. Tak wiem. To głupie.
-Co ty tu robisz Mike?-zapytał mój brat a ja jeszcze bardziej się skuliłam.
-A co ty tu robisz? Znasz się z Lią? Jesteście parą?-co on gada. Większej głupoty nie mogłam usłyszeć. Jacob i ja? Dobre sobie.
-Parą?-mój brat zaczął się głośno śmiać.
-Stary, to moja siostra jest.
-O kurwa! Ja pierdole! Jaja se robisz?!
-Nie. W końcu powinieneś się domyślić po nazwisku.
-A dlaczego królewna chowa się za tobą?
-Królewna? Tak ją nazywasz?-miałam ochotę ich oboje zatłuc. Czy wszyscy faceci są takimi osłami? Nagle Jacob przesunął się w bok i zostałam sama na przeciwko Coullmana w mojej przecudnej fryzurze. Oczywiście można się było spodziewać, że zacznie się śmiać.
-E Leah, masz...bardzo...stylową fryzurę. Serio. Zmieniłaś fryzjera czy sama tworzysz takie dzieła?.
-Przymknij się. Nie każdy wygląda idealnie w rozkopanych włosach.-czy ja to właśnie powiedziałam na głos?
-czyli twierdzisz, że jestem idealny?-Mike poruszył pytająco brwiami i uśmiechał się cwaniacko.
-pozostawię to bez komentarza.-nic innego nie przyszło mi do głowy dlatego palnęłam takie głupstwo.
-Co ty tu robisz?
-Mówiłem, że zobaczymy się szybciej niż myślisz. Wiem, że umierałaś z tęsknoty. Jedziesz ze mną do szkoły.-mój brat się na to zerwał.
-Ej, ej, ej. Nie zapędzaj się tak. To ja ją zawożę i koniec. Nie po to tyle tu stałem a poza tym wszystkiego można się po tobie spodziewać. Wiadomo co byś chciał z nią zrobić. To oczywiste skoro kolesie z mojej klasy cały czas o niej nawijają i mam ochotę im poobijać za to mordy.
-Od dzisiaj to ja ją zawożę do szkoły. Będzie jeździła ze mną bo zostaliśmy dobrymi kolegami.-brunet zaczynał się złościć.
-Nie ma mowy. To moja siostra i ja ją zawiozę.
-A właśnie, że ja.
-Nie bo ja.-zachowują się jak dzieci. Czy ja już nie mam własnego zdania? Zdenerwowałam się i przerwałam to przedszkole.
-Do jasnej cholery, zamknąć się! Nie jadę z żadnym z was bo zachowujecie się jak przedszkolaki i tak wogóle to chyba mam jeszcze jakieś prawo do decydowania!-obaj patrzyli teraz na mnie i uspokoili się ale byli zaskoczeni moim nagłym wybuchem.
-Okej. Możesz jechać z Coullmanem.-poddał się mój braciszek i pokazał Mike'owi środkowy palec na co ten uśmiechnął się zwycięsko.W sumie to dobrze bo miałam ochotę z nim pojechać ale i tak udawałam złą po czym zapakowałam się do pojazdu bruneta. On zaraz potem usiadł koło mnie i uśmiechnął się.
-Nie mówiłaś, że twój brat to Jacob.
-Nie pytałeś a poza tym dlaczego miałabym ci o wszystkim mówić? Ty też nie ujawniasz mi wszystkiego.
-W takim razie umówmy się.
-Co!Mam iść gdzieś z tobą!?
-Nie o takie umówienie mi chodzi chociaż nie zaszkodziłoby, tylko o taką umowę, że informacja za informację rozumiesz?
-Tak średnio.
-po prostu jak ty mi coś powiesz o sobie to ja ci powiem coś o sobie i na odwrót.
-No dobra niech ci będzie.-zgodziłam się. Ten pomysł był fajny. Nie chcę tylko wiedzieć nic o jego życiu łóżkowym. Będę musiała zmierzyć się z Samanthą, która zapewne zechce mnie udusić za to, że przyjeżdżam z Mikiem do szkoły.
-Jedź szybciej bo mamy geografię i musimy oddać projekt a już jesteśmy spóźnieni.
-Robi się księżniczko.
Dotarliśmy do szkoły. Było już 15 minut po dzwonku i musieliśmy biec do klasy. To znaczy próbowaliśmy to robić bo mając do towarzystwa lenia Coullmana nie było to takie łatwe.
-No chodź żesz szybciej!
-Po co? I tak pewnie już mamy nieobecność więc parę minut więcej nie zrobi różnicy.-powiedział to z takim spokojem i szedł wolno trzymając ręcę w kieszeni.
-O nie! Tak nie będzie! Rusz tą swoją zasiedziałą dupę! To przez ciebie i Jacoba więc teraz nie masz nic do gadania!-uniosłam się i odruchowo nie wiem czemu chwyciłam go za rękę, wyciągając mu ją z kieszeni i zaczęłam ciągnąć do przodu. W końcu przyspieszył i zrównaliśmy się ze sobą zapominając, że nadal się trzymamy doszliśmy tak pod samą klasę. Przed drzwiami zorientowałam się co robimy i wyciągnęłam swoją rękę z jego uścisku. Zaczerwieniłam się troszkę ale mam nadzieję, że tego nie zauważył. Zdążyliśmy jeszcze popatrzyć sobie w oczy.
-wejdę pierwszy.-kiwnęłam mu w odpowiedzi głową.
-zapu...-nie dokończyłam bo chł
opak otworzył gwałtownie drzwi i zaczął wchodzić do klasy.
-kaj...-powiedziałam sama do siebie. Zauważyłam ukradkiem, że niewielka część klasy zerka w jego stronę. Byli już w końcu przyzwyczajeni do takiego widoku ale gdy ja weszłam do środka nagle wszyscy podnieśli głowy i patrzyli to na mnie to na Mike'a. Wiadomo co sobie teraz myślą. Leah pieprzyła się po kontach z Coullmanem. Zawstydzona odparłam tylko nauczycielce, która na mój widok popatrzyła na mnie spod okularów.
-dzień dobry.
-No dzień dobry panno Brown. I...panie Coullman. Siadajcie.-przeszukałam wzrokiem szkolne ławki i niestety została tylko jedna wolna. Na moim miejscu siedział Nick i Jackson więc byłam skazana na mojego "kumpla". Popatrzyliśmy na siebie i ruszyliśmy w stronę naszych miejsc. Mike wepchał mi się na krzesło koło okna.
-O nie. Ja siedzę przy oknie.-powiedziałam do niego w miarę cicho.
-A to niby dlaczego?
-A dlatego cwaniaczku, że to wszystko dzięki tobie i należy mi się "odszkodowanie", że to tak ujmę.
-Ej, to ty byłaś powodem kłótni więc to twoja wina.-popatrzyłam na niego morderczym wzrokiem.
-No dobra, dobra. Możesz tu usiąś.- chłopak przesiadł się na krzesło obok.
-Możesz mnie dopuścić do mojego miejsca?
-przecież się zmieścisz pomiędzy mną a ławką.-a więc to tak kombinuje. Chce żebym się do niego tyłkiem odwróciła. Nie ma takiej opcji. Stanęłam przodem do niego i zaczęłam się przeciskać. Po chwili uświadomiłam sobie, że to był beznadziejny, głupi pomysł bo miał teraz na przeciwko siebie moje cycki na, które na chwilę skierował swój wzrok po czym popatrzył się na mnie a ja ze zmieszania przygryzłam wargę. Niespodziewanie chwycił mnie za biodra i szybko odsunął w bok sadzając na krześle. Przybliżył się do mnie i szepnął.
-Do jasnej cholery nie rób tak więcej bo się nie powstrzymam następnym razem i to przy całej klasie. Patrz co ze mną robisz.-zerknęłam tylko w miejsce, na które on się popatrzył czyli na jego krocze. Oj, coś mu staje. Lepiej żeby nikt inny tego nie widział.
-Jak już zajęliście miejsca to możecie mi oddać projekt.-powiedziała nauczycielka. Zerknęłam na bruneta, który miał przynieść naszą pracę. Zaczął szukać w plecaku. Niecierpliwiłam się. Ten ciapa nie może znaleść. Po kilku minutach poszukiwań popatrzył na mnie i zaczął.
-E Leah...-zmarszczyłam brwi. Jeżeli to jest to co myślę...
-Zapomniałeś go zabrać!?
-No wygląda na to,że tak.-chłopak zrobił minę proszącą o litość.
-Zabiję cię. Przecież tyle razy pisałam i przypominałam.
-Ale ja go pakowałem. Naprawdę. Położyłem potem plecak koło drzwi. Nie wiem co się stało.-naprawdę miałam ochotę go zabić. Usłyszałam odchrząknięcie nauczycielki.
-Czyli mam rozumieć, że nie macie projektu?-czekała na odpowiedź a ja tylko lekko przytaknęłam. Masakra.
-W takim razie jedynka.-okropne babsko. Mogła dać po prostu brak zadania.
-Sory. Na serio pakowałem.-nie miałam nawet siły z nim rozmawiać. Ten człowiek mnie wykańcza. Podparłam czoło o rękę i nic się nie odzywałam.
CZYTASZ
Change the bad boy (W TRAKCIE POPRAWY)
Teen FictionW życiu nadchodzi taki czas, że zmiany będą nieuniknione, a każdy dzień zmieni bieg wydarzeń. ‼️TO OPOWIADANIE JEST NA MOIM PROFILU TYLKO Z SENTYMENTU BO ZACZĘŁAM JE PISAĆ BARDZO DAWNO TEMU I JAK NA RAZIE NIE MAM SERCA GO USUWAĆ. NIE ZOSTAŁO POPRAWI...