"Ale urocza"

7.5K 214 5
                                    

Uwaga, najpierw chciałam powiedzieć, że przez przypadek opublikowałam rozdział 21 a nie był skończony więc ustalmy, że miało tak być😂Oto ciąg dalszy.

#Mike
Skończyliśmy się śmiać.
-Nalegam jednak żebyś się przebrała w coś suchego i poczekała, aż przestanie padać bo znowu będziesz mokra.-dziewczyna podparła się o biodra i uniosła brwi.
-przecież możesz mnie zawieść samochodem.
-niestety...zepsuł się.-oczywiście skłamałem i mogłem ją zawieść ale nie musi przecież wiedzieć. Inaczej by nie została.
-co? Ale jak to? Przecież jeszcze wczoraj był okey.- zrobiła duże oczy i doszukiwała się czegoś gapiąc się w moje tęczówki.
-nie wiem jak się to stało ale jest zepsuty. Na twoim miejscu bym zaczekał.- blondynka westchnęła.
-No dobra zostanę ale zaraz jak przestanie padać to idę.
-Ok. Idź się przebrać.
-Em... Mike, ty mówiłeś serio z tymi spodniami? No wiesz...-zaśmiałem się w myślach.
-Tak, serio. Nie będą ci potrzebne bo bluzka jest długa.-widziałem jak patrzy na mnie trochę skrępowana ale w końcu poszła się przebrać tym razem do łazienki na dole. Usiadłem na kanapie i czekałem aż wyjdzie. Mozart o dziwo grzecznie siedział i czekał, tyle, że pod drzwiami. Po kilku minutach otworzyły się i Leah pojawiła się w progu. Zawiesiłem swój wzrok na niej i zeskanowałem od samego dołu aż do czubka głowy. Co chwila poprawiała bluzkę bo ta zjeżdżała jej z ramienia i ukazywał się kawałek stanika. A tak ogółem to była zakryta do połowy uda. Przygryzłem wargę na co ona odruchowo i chyba nieświadomie, zrobiła to samo.
-gdzie mam dać mokre rzeczy?-spytała wstydliwie z rumieńcami na policzkach.
-Eeooh...daj...powieszę na suszarce.-wybełkotałem a ona podeszła do mnie i wręczyła mi swoje rzeczy. Byliśmy bardzo blisko siebie. Nie mogłem nawet wydusić słowa bo coś mnie blokowało więc oddaliłem się aby rozwiesić ciuchy. Dlaczego przy niej się tak zachowuje? Żadna dziewczyna na mnie tak nie działa jak ona. Po chwili wróciłem do pokoju. Leah siedziała na kanapie i uśmiechała się do Mozarta, który zawsze na jej widok wesoło macha ogonem. Zobaczyła mnie i założyła kosmyk włosów za ucho po czym lekko się uśmiechnęła. Podszedłem i usiadłem na przeciwko.
-Co robimy?-spytałem.
-Nie wiem.
-Może zagramy w grę?-zaproponowałem.
-W jaką niby? W butelkę? Bo jak tak to...
-Jeżeli tak bardzo chcesz to możemy w nią pograć albo w coś podobnego-pokazałem swoje zęby w jej stronę i oblizałem usta na co blondynka otworzyła buzię i wyparła się rękami.
- O nie, nie, nie! Nie ma mowy. W takie gry nie gram.
-Szkoda ale i tak chodziło mi np. o monopoly.
-Może być.-odpowiedziała. Przyniosłem wybraną grę i rozłożyliśmy razem planszę oraz pieniądze.
-Ja jestem bankierem.-wyrwała Leah na co ja się oburzyłem bo to zawsze ja nim jestem.
-Ej to mój fach.
-Wiesz...żeby pracować w banku to trzeba umieć liczyć.- powiedziała szyderczo.
-Twierdzisz, że nie potrafię liczyć?
-Ja nic nie twierdzę. Ja to wiem.- ale zołza. Jeszcze mi język pokazała. Zachowujemy się jak w przedszkolu.
-Królewno, ty lepiej nie podskakuj. Jestem bankierem i koniec.- wyciągnąłem ręce żeby zabrać karty z posiadłościami i pięniądze ale mój kochany pies szczeknął i położył na tym łapę na co zmarszczyłem brwi z niedowierzenia.
- Ej, stary no weź. Co ty robisz? Zabieraj łapę z tego pudła.- znów sięgnąłem do pudełka ale Mozart ponownie szczeknął. Leah zachihotała.
-Widzisz? Nawet on twierdzi, że się nie nadajesz. Ja jestem bankierem i zacznijmy w końcu tą grę.- przewróciłem oczami ale ustąpiłem dla świętego spokoju. Świetnie się bawiliśmy. Oczywiście to Leah wygrała bo ja nie jestem w to dobry. Poskładaliśmy grę do pudełka i włączyliśmy telewizor. Leciał "Marley i ja".
-O nie tylko nie to. Nie chcę płakać.-powiedziała "moja" królewna.
-Ja cię pocieszę. Możesz się we mnie wypłakiwać kiedy tylko będziesz mieć ochotę.
-No dobra ale masz się nie śmiać.-rzekła i "pogroziła" mi palcem tak jak to zawsze mama robiła.
***
Była już końcówka filmu i wiedziałem co się święci. Sam nie nawidziłem tego momentu gdy Marley umiera. Usta blondynki zaczęły drgać. Zobaczyłem pierwszą łzę na policzku Lii, którą starła sobie ręką. Z czasem zrobiło się ich więcej i nawet ich już nie ścierała tylko pociągała noskiem co jakiś czas. Gdy to widziałem mi też zachciało się płakać ale wytrzymałem chociaż bardzo możliwe, że gdyby jej tu nie było to bym popuścił. Spojrzałem w jej oczy. Były mokre i czerwone. Mogliśmy jednak tego nie oglądać bo Leah wyraźnie cierpi na tym. Tak bardzo kocha zwierzęta, że gdy jakiemuś coś się dzieje to mięknie i popuszcza łzy. Teraz będzie pewnie o tym myśleć i będzie smutna bo zawsze tak jest. Nawet ja kiedyś płakałem na filmie i to jest straszne bo potem siedzi ta okropna scena przez jakiś czas w głowie i człowiekowi odechciewa się żyć. Jeszcze ja głupi nie pomyślałem o tym, że przecież Leah miała psa Baile'go i tęskni za nim do tej pory. Film nareszcie się skończył a ja objąłem ją lekko i pogłaskałem po plecach.
-Cholera, mówiłam. Następnym razem oglądamy szybkich i wściekłych.-powiedziała gdy wszystkie łzy jej chyba wyleciały.
-Dobrze. Przepraszam, że to włączyłem.
-Spoko już i tak po wszystkim ale obiecaj, że kolejny film to szybcy i wściekli. Ten film jest genialny. Nie myśl sobie, że jak jestem dziewczyną to lubię tylko jakieś romanse itp.
-Obiecuję.- zdziwiłem się, że ona mówi coś o kolejnym razie. Nie sądziłem, że usłyszę coś takiego.
-Już prawie nie pada.-stwierdziła blondynka podchodząc do dużego okna balkonowego. Odeszła z powrotem i już miała usiąść kiedy stanęła na piłce Mozarta. Zobaczyłem tylko jak leci w moją stronę. Nie zdążyłem zareagować bo dziewczyna pchnęła mnie i znalazła się nade mną. Nasze twarze dzieliły tylko milimetry. Zerknąłem w jej bursztynowe oczy bo ona spoglądała w moje tęczówki. Baliśmy się ruszyć i słychać było tylko nasze oddechy. Noo.....iii sapanie psa. Miałem taką wielką ochotę pocałować ją ale nie mogłem tego zrobić bo ucieknie i już nigdy się do mnie nie zbliży. Nagle ktoś otworzył drzwi do domu. Moja mama wleciała do środka jak rozstrzepana.
-Oh Mike, przyszłam tylko po papiery do pracy. Nie widziałeś może żółtej teczki?-Leah szybko się podniosła a ja zaraz za nią tyle, że usiedliśmy tak, że blondynka była na moich kolanach.
-Jest w kuchni na stole.-odpowiedziałem. Czy ona nawet nie zauważyła Lii?
-O dzień dobry.- jednak zauważyła i pooglądała ją całą od góry do dołu.
-Dzień dobry.
-Jestem Emily. Emily Coullman.
-Leah Brown.
-Ale urocza. Synu czemu nie powiedziałeś, że masz taką ładną i fajną dziewczynę?-zrobiłem duże oczy i patrzyłem raz na jedną raz na drugą. Mamo, dlaczego musiałaś tu przyjść akurat teraz?
-To nie jest m...-oczywiście przerwała mi.
-Jak długo się znacie i gdzie się poznaliście?-Leah patrzyła przerażona na moją mamę i na mnie.
-Emm...noo-plątał się jej język.
-Nieważne.W końcu jakaś porządna i normalna nie taka jak ta...ta...jak ona miała...Samantha!-chyba nie zauważyła, że stoi przed nią w samej bluzce.
-Masz śliczne włosy.-rzuciła w jej stronę.
-Dziękuje ale my ni...-teraz to jej przerwała.
-Dobra, śpieszę się do pracy. Niestety muszę już iść. Bawcie się dobrze. I z głową.- tak szybko jak weszła, tak szybko i wyszła.
-Leah, bardzo cię przepraszam, naprawdę. Nie wiedziałem, że przyjdzie i zacznie takie rzeczy wygadywać.-zrobiła duże oczy i milczała przez chwilę.
-Spoko, ale i tak mam ochotę cię zabić. Ona widziała mnie w samej bluzce i to dlatego, że nie dałeś mi spodni i co sobie teraz pomyśli?
-Wiesz...nie wydaje mi się, że to zauważyła. Sama widziałaś jak szybko weszła i wyszła.
-A tak wogóle to dlaczego zawsze wszystko jest przez twojego psa?-ruszyłem ramionami, co oznaczało nie wiem.
-I o matko! Ja i ty razem? My razem?-zaczęła się głośno śmiać. Zauważyliśmy w końcu, że Leah siedzi na moich kolanach i rozmawiamy. Speszeni całą sytuacja odsunęliśmy się od siebie. W pewnej chwili przypomniałem sobie o czymś.
-Poczekaj, zaraz wracam.-zwróciłem się w stronę dziewczyny. Wstałem i po chwili wróciłem z powrotem. Wyciągnąłem rękę w stronę blondynki i podałem jej skórzaną bransoletkę z łapą psa.
-Naprawiłem ją ale zapomniałem ci oddać.
-Dzięki. Ja sama zapomniałam, że jej nie mam. Teraz mogę ci już oddać bluzę bo jest sucha.- wcale jej nie potrzebuję. Lubię kiedy w niej chodzi. Tak seksownie wtedy wygląda.
-Zatrzymaj ją.-powiedziałem stanowczo z uśmiechem na twarzy. Brown zrobiła zdziwioną minę.
-Ale nie mogę tego przyjąć. Ona jest twoja.
-Masz ją wziąć i koniec. Daję ci ją. Bez dyskusji, koniec gadania.
-W takim razie ty weź moją bransoletkę.-tym razem to ja zrobiłem wielkie oczy ze zdziwienia.
-Nie mogę. Ona jest dla ciebie ważna.
-To kawałek skóry i wisiorek. A jeżeli ty mi coś dajesz to ja też muszę.
-Ale takie rzeczy dają sobie tylko przyjaciele.-ruszyłem brwiami. Może ją na coś podpuszczę
-No i co?-spytała.
-No może by wypadało w takim razie żebyśmy zostali przyjaciółmi.?
-Ta jasne i co jeszcze? Mam z tobą wziąć ślub?
-To nie byłby taki głupi pomysł.-palnąłem.
-Pomyślę nad tym. A teraz idę po rzeczy bo trzeba wracać do domu zanim znowu zacznie padać.-zaśmiałem się w środku bo przecież moje auto działa. Leah przebrała się w swoje ciuchy.
-Okej, będę się zbierać. Dzięki za bluzę i cześć.-zaczęła wychodzić a ja zatrzymałem ją.
-Czekaj! Podwiozę cię!-pobiegłem za nią. Odwróciła się, zmarszczyła brwi i zaśmiała.
-Zapomniałeś, że masz zepsuty samochód?
-Tak naprawdę nie jest zepsuty.
-Co!?
-No skłamałem żebyś sobie od razu nie poszła i tyle.
-Hah dobry żart.
-Ja nie żartuje.-zrobiła złą minę.
-Czyli do jasnej cholery siedziałam tutaj tak długo tylko dlatego, że ty tak chciałeś?!
-Eee...no chyba tak. Sory, że skłamałem.
-Ohhhh! Dobra, nie będę się wydzierała chociaż jestem zła. Odwieź mnie do domu.

Czekam na komentarze i gwiazdki. Następny rozdział już niedługo. Do zobaczenia.:)

Change the bad boy (W TRAKCIE POPRAWY)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz