"Misiu mój, idziemy razem w piątek, cieszysz się?"

7.3K 186 18
                                    

Zadzwonił dzwonek, który informował o zakończeniu drugiej lekcji. Nie musiałam wychodzić z klasy bo razem z Coullmanem nie poszliśmy na nią. Udaliśmy się w stronę stołówki bo powinna się tam znajdować cała nasza paczka znajomych. Nadal czułam się dziwnie z tym, że zostaliśmy przyjaciółmi. Dotarliśmy na stołówkę. Siedzieli tam prawie wszyscy i niestety Samantha też. Zobaczyła mnie i zrobiła zła minę ale ja postanowiłam się tym nie przejmować. Usiadłam obok Sary bo akurat było tam wolne miejsce a Mike usiadł koło tej szmaty bo wszystkie miejsca były zajęte.
-Czemu nie byliście na lekcji? Leah co wy tam wyprawialiście?- spytała mnie przyjaciółka z zaciekawieniem.
-Czy ty coś sugerujesz?-odpowiedziałam jej pytaniem na pytanie.
-No.
-Heh, śmieszne. Bardzo śmieszne.
-Ej ale serio co wy robiliście?
-Mike zaprowadził mnie do pielęgniarki.- niechętnia zaczęłam ale mówi£yśmy tak cicho żeby nikt nie usłyszał.
-Po co?
-Bo Samantha rozcięła mi skórę przy szyi. I to paznokciem.
-O boże. Co za wiedźma. A dlaczego masz na sobie...bluzę Mike'a.-chwyciła za kawałek ubrania i przygladała się.
- Bo rozerwała mi koszulkę i proszę cię Sarah, dosyć pytań. Okej?
-No dobra ale to się w głowie nie mieści. Ale wredna suka. I jeszcze muszę przyznać, że nasz drogi Michael nie może od ciebie ostatnio oderwać wzroku. Nawet jak nie widzisz to na ciebie spogląda i...
-Sarah, moja droga czy możemy o tym nie rozmawiać tutaj? Jeżeli masz potrzebę żeby się wygadać to przyjdź do mnie albo ja przyjdę do ciebie. Dzisiaj.
-Ohh skoro tak chcesz to niech ci będzie. To spotykamy się tym razem u mnie.
-Dobra ale już się przymknij.- przytkałam swoją rękę do jej ust a potem wyjęłam z torby brzoskwinię i sok...pomarańczowy. Dlaczego?! No dlaczego akurat ten. Czy ciągle musimy do tego wracać? Niestety nie miałam nic innego do picia a byłam spragniona więc położyłam butelkę na stole i od razu dostrzegłam jak Mike się głupkowato uśmiecha. Pokazałam mu po kryjomu środkowy palec. No co? To, że jesteśmy przyjaciółmi nie znaczy, że nie możemy sobie dogryzać. Zabrałam się za jedzenie owocu. Chciałam się napić ale jakaś siła wewnętrzna próbowała mnie powstrzymać i wyszło na to, że tylko z żalem w sercu patrzyłam na butelkę. Wypiję jak nikt nie będzie widział.
Zżerało mnie w środku kiedy widziałam jak Samantha wiesza się na Brunecie i dotyka go gdzie chce a on ma to gdzieś i nic nie robi.
-Misiu mój, idziemy razem w piątek, cieszysz się?.- spytała się go tym swoim wstrętnym dla moich uszu głosem i szczerzyła jak głupia do sera.
-Yhm.-zdziwiło mnie zachowanie chłopaka. Wydawał się obojętny i taki jakby zmęczony wszystkim. Jeżeli Johnson daje mu swoje usługi dla zaspokojenia jego potrzeb erotycznych to chyba powinien się z tego powodu, chociaż w najmniejszym stopniu cieszyć. Ale to co teraz pokazał nie jest nawet w najmniejszym stopniu podobne do Michaela Coullmana, egoisty i dupka jakiego znam. A może znałam i to tylko dawny on taki był a teraz się zmienił. Chociaż z tego co wiem od innych to zawsze taki był więc nie wiem co mogło się przyczynic do jego zmiany.

***
Aż do końca wszystkich lekcji, Mike chodził obojętny i prawie się nie odzywał. No może pogadał trochę z Ethanem i Terrym a tak poza tym to z nikim.
Nie wracałam do domu bo wybierałam się do Sary. W końcu jej obiecałam, że sobie pogadamy ale nie mam na to wogóle ochoty. Wyszłam razem z przyjaciółką przed szkołę a ta oznajmiła mi, że Ethan odwozi nas do jej domu. Ostatnio bardzo się zbliżyli do siebie. Cieszyłam się z tego i już od początku z Coullmanem wiedzieliśmy, że tak będzie. Blondynka była bardzo wesoła odkąd zaczęli się spotykać. Znaczy ona zawsze jest bardzo wesoła ale teraz to już szczyt wesołości osiągnęła i podnieca się nawet najmniejszą pierdołą. Zdaję sobie sprawę z tego, że nie ma takiego słowa jak wesołość ale takie wyrazy, które tworzy się samemu są najlepsze. Sarah wpakowała się na przednie siedzenie obok kierowcy a ja musiałam iść sama do tyłu. Obróciła się w moją stronę, jak zwykle z uśmiechem na twarzy.
-Nie martw się kochana, już niedługo pobędziemy razem tak długo, że będziesz mieć dosyć.- Zrobiłam wielkie i przerażone oczy bo moja przyjaciółka stała się jeszcze bardziej stuknięta i tym samym bardziej przerażająca niż dotychczas i jeszcze na dodatek śmieje się za każdym razem gdy coś mówi, nawet jeżeli byłaby to smutna rzecz a to czyni ją jeszcze bardziej straszną i przypomina jakąś wiedźmę z Jasia i Małgosi, która się złowieszczo cieszy, że zje sobie dzieci. Z rozwartymi oczami uśmiechnęłam się do niej sztucznie. Po chwili Ethan odpalił samochód i odjechaliśmy ze szkolnego parkingu. Podróż mijała mi w ciszy i pragnę podkreślic słowo MI ponieważ Sarze i kierowcy buzia się nie zamykała. Zdążyłam się już do tego przyzwyczaić i tylko wzdychałam co chwilę gdy dojechaliśmy na miejsce.
-Co tak cicho siedziałaś?- hm, chyba wolałam się nie wypowiadać w kwestii tego, jaki kształt makaronu lubię najbardziej.
-A nie chciało mi się odzywać.- palnęłam.
-Aaa czyli zachowywałaś swój głos na rozmowę ze mną, to świetnie. Idziemy.-nie ogarniam tej kobiety. U niej wszystko dzieje się tak szybko. Wysiadłam z samochodu i poszłam pod drzwi domu blondynki, która pożegnała się z Ethanem, podziękowała mu za podwózkę i otworzyła drzwi. Poszłyśmy do kuchni i nawet się nie spostrzegłam kiedy dziewczyna wepchała mi do ręki talerz z ciastkami, czekoladę i lody. Sama zaś zabrała sok, tym razem nie pomarańczowy tylko winogronowy i jeszcze jakieś chrupki. Żebym tylko nie upuściła tego talerza a jest to bardzo prawdopodobne.
Jakimś cudem wszystko co niosłam, dotarło w całości do pokoju Sary. Przetarłam czoło dla żartów i wzdychnęłam. Usiadłyśmy na łóżku i włączyłyśmy jakiś film komediowy w telewizji. Sądze, że ten film nie jest konieczny bo ostatnio całe moje życie stało się jedną wielką komedią a to wszystko zaczęło się od czytania planu lekcji w pierwszy mój dzień w nowej szkole. Wtedy też spotkałam największego dupka w swoim życiu.
-Dobra, to gadaj mi wszystko.-przyjaciółka usiadła naprzeciwko mnie po turecku i domagała się żebym jej wszystko powiedziała.
-Co ci niby mam powiedzieć?-spytałam i też usiadłam w ten sam sposób co ona, czekając aż coś powie.
-No opowiedz mi o tobie i Mike'u i dzisiejszym dniu. Mamy dużo czasu więc nie musisz się śpieszyć.
-Zdajesz sobie sprawę z tego, że nie mam ochoty o tym rozmawiać, prawda?-zapytałam, choć wiedziałam jaka będzie odpowiedź. Jasne, że tak.
-Jasne, że tak.-a nie mówiłam? Znam ją już na wylot. Tak przynajmniej myślę.
-Ohh, nie ma w tej histori nic ciekawego.-próbowałam się jakoś wymigać od opowiadania ale to wcale nie jest proste.
-Zawsze jest coś ciekawego. Mów. Zacznij od tego, jak to się stało, że zaczęliście ze sobą pisać.
-Sama nie wiem. Nie za bardzo pamiętam ale to on chyba pierwszy do mnie napisał.
-A co z "przyjaciółmi"? Bo nimi jesteście tak?-dobre pytanie. Czy nimi jesteśmy. Sama nie wiem. Być może ja poczułam do niego coś więcej? Nie jestem pewna swoich uczuć a nawet gdybym była, to on by się o tym nie dowiedział bo jest zwykłym bad boyem, którego uczucia nie obchodzą i poza tym jak moja osoba mogłaby go zainteresować?
-No chyba jesteśmy...-chciałam mówić dalej ale przyjaciółka mi przerwała.
-A jak to się stało, że nimi zostaliście? Chcę znać każdy szczegół.-niespodziewanie fala gorąca zderzyła się z moim ciałem gdy pomyślałam o tym jak to było. Kiedy poszłam mu odnieść bluzę, którą mi pożyczył a potem ta bransoletka, jego mama, dziewczyna, przyjaciele...- bałam się o tym mówić i było to trochę krępujące ale w końcu to moja przyjaciółka i mówimy sobie o wszystkim. Zaczęłam więc jej opowiadać wszystko od początku aż doszłam do dzisiejszej bójki z Samanthą i wizytą u pielęgniarki.
-Zakochałaś się.-prosto z mostu stwierdziła jak gdyby nigdy nic i jakby to było oczywiste. Oczywiście zgłosiłam swój sprzeciw bo to nie prawda.
-Wcale nie. On mnie wkurza, nawet jeżeli zostaliśmy przyjaciółmi to nic nie znaczy. On ma Samanthę.
-Oj nie opowiadaj bzdur. Wiem, że go bardzo lubisz a poza tym dzisiaj na stołówce nie wydawał się zadowolony z obecności Johnson także nigdy nic nie wiadomo. W każdym bądź razie pozakładaliśmy się o to czy się w sobie zakochacie i czy będziecie razem.-czy ja się nie przesłyszałam? Zakład? I to o mnie i o niego? To jakaś kpina!
-Jaja sobie robisz?!
-Nie. Dlaczego? Nie powinnaś być zła. Przekonasz się, że mam rację. Zobaczymy niedługo.
-O nie! Nic nie zobaczycie. Ja i on to tylko przyjaźń i nic więcej.-kipiałam cała ze złości.
-Ta jasne, zaczyna się na nienawiści a kończy na...z resztą sama wiesz czym.- starałm się nie wybuchnąć i uspokoić oddech ale ciągłe jej gadania nie pozwalały mi tego osiągnąć.
-I nie na codzień zdarza się, że pożycza komuś bluzę. A nawet dwie.-Cholera! Nie oddałam mu tej bluzy co mi ją dzisiaj pożyczył. Napiszę do niego. Wyjęłam z kieszeni telefon i zaczęłam pisać.

Do: Mike
Hej. Zapomniałam ci dzisiaj oddać bluzy. Czy jest ci bardzo potrzebna bo jak tak to ci ją za niedługo mogę przynieść.-wysłałam i przypomniałam sobie, że jego dzisiejszy humor pogorszył się od naszego posiedzenia na stołówce. Mam nadzieję, że nie jest zły albo coś.

Od: Mike
Nic nie szkodzi :) Ważne, że nie jest ci teraz zimno. Co tam porabiasz ciekawego?-uf, na szczęście nie jest zły. To co napisał było słodkie.

Ja:
Jestem u Sary i plotkujemy.

Od: Mike
Zdradzisz mi jakieś sekrety?- na pewno. Po moim trupie.

Ja:
Jedynymi osobami, którym zdradziłabym moje sekrety są Sarah i mój chłopak.-wysłałam i od razu dostałam odpowiedź.

Od: Mike
Masz chłopaka?- oczywiście, że nie mam. Chodziło mi o to gdy będę go już mieć ale mogę sobie trochę pożartować.

Ja:
Tak...nie mówiłam ci o tym ale od kilku dni mam.-ale beka. Tym razem długo czekałam na odpowiedź. Ciekawe czemu?

Od: Mike
Kto to?- musiałam teraz zmyślić jakieś imię i nazwisko.

Ja:
Will Howard. Jest w naszym wieku ale nie jest z naszej szkoły.

Od: Mike
A jak się poznaliście?

Ja:
W parku. Potrącił mnie gdy jechał na desce i zaczął mnie potem przepraszać a potem zaprosił na lody...rzecz jasna te do jedzenia. Zgodziłam się no i fajnie nam się rozmawiało. Jest bardzo miły, zabawny i przystojny.-zdążyłam wysłać tylko to bo telefon mi się rozładował a nie było sensu go podłączać u Sary bo i tak musiałam iść do domu bo moja mama jauż zdążyła zadzwonić do mamy blondynki, że mam już wracać do domu. Oczywiście zdradziłam wcześniej swojej przyjaciółce co napisałam bo nalegała i nie dałaby mi spokoju. W końcu opuściłam jej dom zmęczona opowiadaniem.

Czekam na komentarze. I nie mieści mi się w głowie to, że będę musiała wcześnie wstawać bo szkoła sie zacznie i będę miała mniej czasu na pisanie. :(
Smutno mi troszku. Ale i tak skończę pisać tą książkę. Tak postanowiłam więc możecie być pewni, że nie zaprzestanę pisania póki nie skończę.

Change the bad boy (W TRAKCIE POPRAWY)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz