11

9.7K 243 13
                                    

Zbierałam się właśnie do szkoły gdy dostałam wiadomość od Sary.

Od:Sarah
Wiem, że widzimy się w szkole ale nie mogę się doczekać aż opowiesz mi o spotkaniu z Peterem. A tak wogóle to jak tam wasz projekt na geografię?

Nie zdziwiłam się na tą wiadomość. To takie typowe dla niej. Ale przez to wszystko zapomniałam o projekcie, który robiłam z Mikiem. A o ile dobrze pamiętam trzeba go oddać na wtorek a dzisiaj jest poniedziałek czyli to znaczy, że muszę się dzisiaj spotkać z Coullmanem. Ostatnio sporo o nim myślałam. Jest mega przystojny i strasznie mi się podoba. A jak świetnie całuje. Przypomniałam sobie wczorajszy dzień przed drzwiami mojego domu i dalej nie wiem co mnie naszło żeby go dobrowolnie całować. Odpisałam przyjaciółce.

Ja
Spokojnie. Wszystkiego dowiesz się w szkole. A co do projektu to kompletnie zapomniałam i niestety muszę się dzisiaj spotkać z Coullmanem.

Od: Sarah
No kochana czy ja wiem czy niestety ;p Ostatnio sporo czasu ze sobą spędzacie i to niby przypadkiem. I tak wogóle to ja już się domyślałam kto ci te malinki zrobił zanim mi powiedziałaś.

Faktycznie ostatnio często jesteśmy blisko i zazwyczaj kończy się to całowaniem a potem kłuceniem i nieodzywaniem do siebie. Pewnie jak przyjdę do szkoły to będzie ten widok co zwykle czyli Samantha rozkroczona na Mike'u i wieszająca się mu na szyi. To jest przykre. Ten chłopak nikogo nie szanuje. Jacob zawoził mnie dzisiaj i już czekał w samochodzie.

-Cześć-przywitałam się z nim wchodząc do samochodu a on popatrzył się na mnie jakby chciał żebym mu coś powiedziała.
-Co? Mam coś na twarzy?
- No na twarzy nie ale trochę niżej tak i to dużo tego.-No tak. Malinki jeszcze nie zeszły a on ich jeszcze nie widział.
-Czyja to sprawka?-zapytał prosto z mostu a ja tylko prychnęłam.
-Myślisz, że ci powiem?
-No w końcu jestem twoim kochanym, jedynym braciszkiem.
-Zmień się w siostrę to wtedy ci może powiem. Teraz nic ze mnie nie wyciągniesz.
-Teraz nie ale potem tak?-uśmiechnął się do mnie.
-Nie. Potem też nie i koniec rozmowy. Patrz na drogę. Brat dał sobie spokój i resztę podróży spędziliśmy w ciszy. Ogólnie to żadko widywałam go na przerwach bo pewnie przesiadywał z jakimiś dziewczynami. Podobno on też należy do elity szkoły ale żadko z nimi spędza czas więc musi też znać dobrze Mike'a. Po dotarciu pod szkołę od razu ruszyłam w stronę wejścia jednak moją uwagę przykuł obraz przy drzwiach. Coś mnie zabolało w środku. Mike obściskiwał się z Samanthą. Jak on mógł tak mną pomiatać i robić ze mną co chce. Raz mnie całuje a zaraz potem widzę go z tą krową. Spojrzał na mnie. Zauważyłam, że chce coś powiedzieć ale ta lafirynda mu to uniemożliwiła. Malutka łza spłynęła mi po policzku. Poczułam się zraniona ale była to tylko jedna łezka. Weszłam szybko do szkoły i ruszyłam w stronę klasy pod którą zobaczyłam Allie rozmawiającą z Leonem, ostatnio cały czas są razem wszędzie. Nawet siedzą w jednej ławce. Była też Sarah i Ben, którzy mi machali.
-Hejka Ben. Widzę, że masz dzisiaj dobry dzień.-Naprawdę był cały w skowronkach. Spytałam Sary o jego zachowanie.
-Oj tak. Ma doskonały dzień bo umówił się dzisiaj z Grace Wood z równoległej klasy, która od dawna mu się podobała.
-Oo gratuluję ci Ben. Jak ona wygląda?-spytałam chłopaka z uśmiechem na twarzy.
-Jest śliczna. Ma czarne włosy i niebieskie oczy. I takie słodkie policzka. Jest idealna.-mówił to wszystko z takim przejęciem.
-Cieszę się. A tamci w końcu są razem?-spytałam Sary wskazując głową w stronę Leona i Allie.
-Chyba nie. Albo o czymś nie wiemy.
-Kurczę nawet mnie nie zauważyli kiedy przyszłam, są tacy zapatrzeni w siebie.-Ben zobaczył na horyzoncie swoją Grace i poleciał za nią.
-No to jak tam z Peterem?-no i zaczyna się wywiad.
-Fajnie było.-zaczęłam.
-Iii?-dociekała przyjaciółka.
-I poszliśmy do kawiarni na ciasto i kawę. Pogadaliśmy o sobie i takie tam różne i potem odwiózł mnie do domu.
-I co potem!?-ekscytowała się Sarah.
-Czy mi się wydaje czy ty oczekujesz, że powiem, że się całowaliśmy co?
-No dokładnie dobrze myślisz. To jak?
-Pocałował mnie w policzek.
-Tylko? Szkoda. Liczyłam na coś więcej-zachichotała.
Zaczęła się matematyka. Usiadłam w ławce z Sarą a za nami jak zwykle Mike.
-Ej Leah.-chłopak szepnął mi w ucho na co przeszły mnie lekkie ciarki. Odwróciłam się do niego. Moje pełne imię tak pięknie brzmiało w jego ustach.
-Tak wiem. Musimy dokończyć projekt dlatego chcesz się dzisiaj spotkać u ciebie i nie odzywaj się do mnie.-powiedziałam to wszystko spokojnie i jakby zmęczona wszystkim.
-Dobra okej. Coś tu nie gra. Stało się coś?-spytał jakby zapomniał, że się nie lubimy.
-Tak. Poznałam cię to po pierwsze, po drugie odezwałeś się do mnie chociaż miałeś tego nie robić a po trzecie zachowuję się zupełnie normalnie jak na kogoś kto jest tylko zabawką na chwilę. Dlatego skończymy szybko ten głupi projekt i się ode mnie odwalisz.
-O co ci chodzi?.-zauwżyłam zdziwienie na twarzy chłopaka.
-Dobrze wiesz. O której mam do ciebie przyjść?
-O której chcesz. Ale nadal nie rozumiem.
-Nie mam siły ci już tego tłumaczyć.
-Ja pierdole! Kobieto co ci!?-podniósł głos zdenerwowany.
-Panie Coullman proszę o spokój i wyrażaj się chłopcze.-Nauczycielka upomniała go i nastała cisza. Miałam już dosyć tego wszystkiego z Mikiem dlatego gdy skończymy projekt spróbuję o nim zapomnieć chociaż to nie będzie łatwe. Nie pozwolę się tak traktować.
Na drugiej lekcji Michael już nic nie mówił. Nauczycielka przypomniała nam o projekcie na jutro.
***
Jacob wysadził mnie przed domem i odjechał. Za chwilę idę do tego palanta w sprawie projektu. Przebiorę się tylko. Założyłam bluzkę wiązaną nad pempkiem i jeansowe spodenki. Mama jeszcze była w pracy dlatego zabrałam kluczyki od domu i wyszłam zamykając za sobą drzwi. Jeszcze nigdy nie byłam u Mike'a.
Dotarłam pod odpowieni numer domu i ujrzałam duży biały budynek z pięknym ogrodem. Weszłam przez bramkę, zwracają uwagę na każdą rzecz. Gdy dotarłam pod drzwi, zadzwoniłam dzwonkiem. Stresowałam się trochę. Usłyszałam szczekanie i czyjeś kroki. Drzwi otworzyły się i stanął w nich Mike. Nie miał na sobie koszulki i widać było jego wyrzeźbione ciało, które mnie dekoncentrowało. Zilustrowałam go całego.
-Napatrzyłaś się już? Wiem, że jestem przystojny ale możesz sobie popatrzeć jak wejdziesz do środka.-powiedział z tym swoim cwaniackim uśmieszkiem na twarzy. Miałam zakończyć dzisiaj naszą znajomość i mieć go gdzieś ale nie wiem czy to jest realne. Zaczerwieniłam się ze skrępowania. Jestem pewna, że specjalnie nie założył tej koszulki żeby mnie dekoncentrować. Przeszłam przez próg domu i podbiegł do mnie psiak. Był on w typie Pittbulla. Śliczny i kochany. Kocham psy a ten był cudowny. Przywitałam się z nim i chyba mnie polubił. Ogonek mu merdał i się cieszył.

-Ale jesteś fajny. I taki przystojniak z ciebie.-zaczęłam mówić do psa.
-Dzięki.-odezwał się Mike.
-To nie do ciebie idioto. Jesteś przeciwieństwem tego słodziaka, nie jesteś fajny.
-Ale przystojny za to tak.I nie zaprzeczysz-wyszczerzył się do mnie w uśmiechu.
-Jakże mogłabym zaprzeczyć. Jesteś królem przystojniaków i dupków jednocześnie. Jak ma na imię?-spytałam głaszcząc psa.
-Mozart (czyt. Mocart)
-Fajnie ale czemu akurat tak?
-Nie pytaj.
-Jak będziesz go chciał oddać bo nigdy nie wiadomo co ci przyjdzie do tego głupiego łba to chętnie go przygarnę.-zaproponowałam tak na przyszłość żeby wiedział.
-Raczej go nie oddam. Kocham tego psa. Potrafi mnie pocieszyć.-zdziwiłam się i jednocześnie coś mnie poruszyło w sercu na te słowa. Nie spodziewałam się takiej odpowiedzi.
-To naprawdę wspaniałe mieć takiego przyjaciela. Myślałam, że ciebie pociesza tylko seks na zawołanie.
-Jak widać nie tylko moja droga. Chcesz coś do picia?
-Masz sok pomarańczowy?
-Tak.
-Gdzie? Naleję sobie sama.
-Jest w kuchni na blacie, a kuchnia jest tam. Zaraz przyjdę tylko znajdę jakąś koszulkę żeby cię nie rozpraszała moja idealność.-Pokazał ręką w, którą stronę mam pójść. Kuchnia była duża, jasna i przestronna. Meble miały szary kolor. Wzięłam butelkę z sokiem i odkręciłam ją a potem znalazłam w półce szklankę. Zapomniałam jednak,że obok mnie stoi otwarta butelka i niechcący szturchnęłam w nią a cała jej zawartość wylała się na mnie.
-Cholera!-krzyknęłam zezłoszczona a Mozart zaczął zlizywać sok z podłogi.
-Co się s...-zaczął Mike idąc w stronę kuchni.
-...stało.-dopowiedział powoli gdy mnie zobaczył i zaczął się głośno śmiać.
-Przestań. To nie jest śmieszne jestem cała mokra i nie mam nic do przebrania.-Otrzępnęłam rękami sok który z nich spływał.
-Chodź fajtłapo, dam ci coś na przebranie.-ruszyłam za chłopakiem na górę po schodach do jego pokoju. Był odziwo wysprzątany i ładnie urządzony w kolorach jakie Mike lubi. Na środku stało duże łóżko a meble były szare. Brunet wyszukał coś w szafie.
-Masz tutaj bluzę zaraz przyniosę ci spodnie.-Dał mi szaro czarne ubranie do ręki po czym wyszedł z pokoju i po chwili wrócił ze spodniami.
-Przebierz się.-powiedział.
-Tutaj?
-Tak.
-I może jeszcze przy tobie?
-Nie miałbym nic przeciwko. Chętnie dokładniej cię pooglądam.-Poruszył brwiami i na jego twarzy zagościł ten uśmiech.
-Jak chcesz to mogę ci pomóc się rozebrać.
-O nie kochany, porozbierać to mnie możesz w snach. Wyjdź.-rozkazałam mu.
-Okej. Już idę.
Kiedy opuścił pokój, zdjęłam najpierw spodnie a potem bluzkę. Włożyłam na siebie bluzę która sięgała mi ledwo do połowy ud. Miałam zakładać spodnie kiedy niespodziewanie drzwi się otworzyły a do pokoju wbiegł pies. Zaraz za nim usłyszałam Mike, który wołał:
-Mozart, stój!
Pies był już w środku a Brunet zachamował w progu drzwi i patrzył na mnie a ja na niego. Widziałam, że mnie ilustruje od dołu do góry i z powrotem. Stałam przed nim w samej bluzie ledwo za tyłek i wpatrywałam się w niego.
-Ja pierdole. Zaraz nie wytrzymam. Wyglądasz tak seksownie w tej za dużej bluzie.-Zauważyłam uwypuklenie na jego dresach. Nie możliwe. Czy ja go podnieciłam? O cholera. Stałam jak wryta wpatrzona w jego oczy, które mnie pragnęły. Ja chyba odczówałam to samo do niego. Przygryzłam odruchowo wargę bo jeszcze na dodatek nie zdążył założyć tej koszulki i ciągle widziałam jego odkryty tors. W sumie to staliśmy blisko siebie. Chłopak wszedł do pokoju z zamiarem zabrania psa.
-Przepraszam ale on potrafi sobie sam otworzyć drzwi. Mozart chodź tu.-jak tylko to powiedział to pies zaczął gonić po pokoju i uciekać przed nim a Mike bezskutecznie próbował go pochwycić. Ja tylko obracałam się w kółko patrząc na tą całą sytuację. Nagle zobaczyłam jak zwierzak znalazł się za plecami Mike'a, który teraz stał na przeciwko mnie i skoczył mu na plecy czego nikt się nie spodziewał i tym oto sposobem zostałam pchnięta przez Bruneta na łóżko. Chłopak wisiał nade mną i podpierał się rękami po obu stronach mojej głowy. Nasze twarze były niebezpiecznie blisko siebie. Poruszyłam się lekko i niechcący otarłam o krocze bruneta. Który jęknął.
-Kurwa! Mogłabyś się nie ruszać.-popatrzyliśmy sobie głęboko w oczy. Nasze twarze zaczęły się do siebie zbliżać aż nasze usta zetknęły się. Obydwoje tego chcieliśmy. Nie całowaliśmy się delikatnie tylko z pożądaniem. Wsadziłam swoje ręce w jego włosy jak to zawsze robiłam i pociągałam za końcówki. Toczyliśmy walkę językami o dominację. Przygryzłam mu wargę i jęknął w moje usta. Teraz zjechał do mojej szyi, którą odchyliłam. Ssał i całował moją skórę. Tym razem ja jęknęłam a on się uśmiechnął. Włożył swoją rękę pod moją bluzę i zaczął jeździć po mojej tali na co zadrżałam,nadal mnie całując w usta. Kończyło nam się powietrze i musieliśmy przestać. Dyszeliśmy z wysiłku a kochany Mozart wskoczył na łóżko i zaczął nas lizać po twarzy.

Hejka kochani. Jestem bardzo zadowolona z tego rozdziału. Co o nim sądzicie? Czekam na komentarze i gwiazdki. Do zobaczenia jutro albo i nie bo jadę na tydzień w góry.

Change the bad boy (W TRAKCIE POPRAWY)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz