#Kate
-Nie ma szans, że ich znajdziemy. Szukamy już prawie całą noc. Mówiłam żeby wezwać policję.-byłam strasznie zestresowana całą tą sytuacją. Mam bardzo złe przeczucia. Zaczęliśmy poszukiwania wczoraj koło 22:00 a jest już 6:00. Trzeba było to zrobić wcześniej ale wszyscy twierdzili, że na sto procent sami przyjdą. I co teraz?
-Chyba kochanie masz rację. Trzeba było kogoś zawiadomić. Ale z jednej strony to byłoby ciężkie z tym zasięgiem. -odezwał się Terry.
-Leon i ja przeszukaliśmy naszą ustaloną część i też nic.-Widzę, że Allie była zmartwiona tak samo jak ja już nie mówiąc o Sarze, która jest najtwardsza a chciało jej się już płakać.
-Jeżeli ten idiota robi nam jakiś kawał to mu jaja urwę.
-Ohh Ethan uspokój się. To na pewno nie są żarty. Myślisz, że chciałoby mu się to robić albo, że niby wymyśliłby coś takiego? -Sarah tłumaczyła swojemu chłopakowi.
-Musimy coś wymyślić.
-Słuchajcie, jeżeli nie zjawią się w ciągu dwóch godzin to jedziemy na policję.
-Ale za ten czas kiedy będziemy na nich czekać to może się stać coś złego.-nie byłam przekonana do pomysłu Bena.
-Być może poprostu się zgubili jak gdzieś poszli i schowali się na noc i mają zamiar za chwilę tutaj wrócić.
-Zachowujemy się jak zwykli, nieodpowiedzialni, gówniarze ale dobra, poczekajmy te dwie godziny.#Leah
Muszę przyznać, że to co zrobiłam wczoraj na drzewie nie było zamierzone. Jakiś impuls mnie do tego pchnął a ja nadal nie mam pojęcia jak to się mogło wydarzyć. Jak zwykle moje ustalenia szlag trafił. Tak wogóle to siedzimy na tym drzewie już zbyt wiele godzin i nie wiem dlaczego nie schodzimy, skoro wilki już dawno poszły. Bateria w telefonie prawie cała mi się wyczerpała, jedzenia też nie posiadamy. Ogólnie to przez cały czas siedzieliśmy przytuleni do siebie, żeby było nam cieplej, a Mike to sobie raz nawet przysnął i prawie zleciał ale w ostatniej chwili to zauważyłam i udało mi się do tego nie doprowadzić. Popatrzyłam na bruneta, który miał zamknięte oczy ale nie spał.
-Mike?-spytałam cicho a on nawet się nie poruszył.
-Hmm?
-Wiesz, że możemy już zejść na ziemię prawda?
-Yhmm
-To...dlaczego tego nie zrobimy?
-Nie wiem. Ja nie mówiłem, że nie możemy schodzić.-jego odpowiedź była...niczym poezja. Poprostu byłam zachwycona tym jak rozwinął swoją wypowiedź. Sarkazm latał po moich myślach ale nie wygarnęłam mu nic tylko zaczęłam powoli zsuwać się po pniu.
-Eghem-usłyszałam za swoimi plecami kiedy postawiłam już stopę na ziemi i szybko się odwróciłam. Ujrzałam brodatego mężczyznę w średnim wieku i zgnitozielonym ubraniu.
-Dzień...dobry.-zaczęłam niepewnie i zauważyłam kątem oka jak Mike wychyla się i spogląda w dół z gałęzi.
-Dzień dobry. Co wy tu robicie o tej porze dzieciaki?
-My...bo my jesteśmy...znaczy zgubiliśmy się, a potem weszliśmy na drzewo, żeby uciec przed wilkami i zostaliśmy na nim aż do rana.- trochę się jąkałam ale udało mi się w końcu wszystko wytłumaczyć. W tamtym czasie Coullman zszedł i stanął obok mnie.
-Dzień dobry, czy jest pan może leśniczym?-zapytał od razu.
-Tak się składa, że jestem drogi chłopcze.
-Więc na pewno zna Pan ten las jak własną kieszeń.
-Oczywiście, to dla mnie drugi dom.
-A czy może Pan nam pomóc się stąd wydostać? Znaczy, doprowadzić do naszych znajomych.
-Wiecie co? Tak się składa, że widziałem już dzisiaj tych waszych znajomych. Przechodziłem niedaleko samochodów i widziałem dość sporą grupkę osób.
-Naprawdę?-spytałam ucieszona.
-Tak-zaśmiał się razem ze mną.
-A czy może nas pan tam zaprowadzić? Bardzo proszę, już mam dosyć przygód i jestem głodna.
-No dobrze.
-Ohh dziękuję, dziękuję, dziękuję.-byłam tak strasznie ucieszona, że miałam ochotę podskoczyć do samego nieba. Cieszyłam się jak małe dziecko. Czasami chciałabym wrócić do tych "przedszkolnych" czasów i nie przejmować się niczym, żadnych problemów, żadnego stresu i co najważniejsze zero problemów z chłopakami.
Szliśmy dosyć szybkim krokiem za uprzejmym leśniczym i zaczęłam się zastanawiać nad tym kiedy całowałam się z brunetem, który szedł obok mnie. Czy to coś znaczyło? Czy to coś zmienia? Czy on też tego chciał? Dlaczego wogóle to się wydarzyło? Czy powiedzieć o tym dziewczynom? Tysiące pytań przelatywało mi przez głowę. Chyba porozmawiam z nim o tym jak już dojdziemy, na osobności. Mój mózg wyłączył się na tyle, że potknęłam się o wystający z ziemi korzeń ale jestem dumna, że się nie przewróciłam tylko złapałam równowagę, co prawda na Mike'u od, którego się odbiłam ręką a ten sam się przewrócił no ale jakieś straty muszą być.
-Sorki-przeprosiłam go i podałam rękę żeby pomóc mu wstać. Chwycił za nią i nagle mnie pociągnął tak, że ja wylądowałam na ziemi, a on się podniósł.
-Dzięki-fuknęłam na niego
-Nie ma za co królewno. Następnym razem pozwól się złapać to obejdzie się bez tego.
-Ohh pamiętam te czasy kiedy byłem jeszcze młody. Zakochałem się wtedy w jednej ślicznej dziewczynie. Zakradałem się do niej każdego wieczoru przez okno i czytałem wiersze, które pisałem specjalnie dla niej. Pakowałem ją czasami w niezłe kłopoty ale zawsze jakoś udało nam się wybrnąć. Nasza miłość była nie do zerwania. Nasi rodzice nie chcieli, żebyśmy byli razem ale prawdziwa miłość wszystko przetrwa. Nawet jeżeli na początku się nie lubiliśmy i dokuczaliśmy sobie to i tak w końcu wyszło na to, że nie mogliśmy bez siebie żyć. Pierwszy raz pocałowałem ją na środku polany podczas zachodu słońca.-Leśniczy opowiadał nam swoją historię z wielkim przejęciem a ja tylko słuchałam i szłam przed siebie.
-I co potem się z nią stało?-zapytałam zaciekawiona.
-Nic. Jest moją wspaniałą żoną i matką trójki dzieci. Wy dzieciaki macie jeszcze dużo przed sobą. Wasza miłość będzie kwitnąć i stanie się coraz silniejsza z czasem więc nie zmarnujcie tego.-wmurowało mnie w podłoże. My razem? Że niby ja i on? Nie no bez przesady.
-Ale my nie jesteśmy parą.-powiedziałam.
-Naprawdę? To dziwne bo pasujecie do siebie.- mężczyzna wzruszył ramionami i szedł dalej a ja z Mike'iem popatrzyliśmy tylko po sobie z szeroko otwartymi oczami. Nie mam zamiaru się wykłucać ale ja jakoś tego dopasowania nie widzę. Co prawda całowaliśmy się nie raz i może to było dziwne przeżycie, ale żeby od razu razem?
Reszta drogi minęła prawie w ciszy i jak się okazało, nie byliśmy wcale tak daleko od przyjaciół. Kiedy tylko usłyszałam ich głosy to przyspieszyłam kroku. Przystanęłam na chwilkę.
-Dziękujemy bardzo za pomoc. Możemy sie jakoś odwdzięczyć?-zwróciłam się z uśmiechem na ustach w stronę leśniczego.
-Jak już zostaniecie tą parą to mnie odwiedźcie, poznacie moje zwierzaki.-zaczął się śmiać i odszedł a ja razem z brunetem zdążyliśmy jeszcze powiedzieć dowidzenia po czym udaliśmy się w stronę naszej ekipy. Pierwsza zobaczyła nas Sarah i prawie jej szczęka opadła do samej ziemi.
-Hej, ludzie czy ja mam już jakieś fata morgany czy oni naprawdę tu są?-blondynka zaczęła krzyczeć do reszty a ja wybuchnęłam śmiechem. Kiedy wszyscy się odwrócili żeby zobaczyć o czym bredzi, zawiesili się jakby ktoś zapauzował im film i nie odrywali od nas wzroku, mrużąc przy tym oczy.
-Hah to...naprawdę my- wyszczerzyłam się i machnęłam ręką przed ich głowami żeby jakoś do nich dotrzeć.
-O matko to wy!-krzyknęła jakby wybudzona z transu Sarah.
-Taa
-Żyjecie!-rzuciła się mi na szyję i myślałam, że mnie udusi. Potem zaczęła lekko podskakiwać nadal mnie trzymając w swoim uścisku. Moja wariatka. W końcu puściła i spojrzała na Mike'a.
-Hej
-No hej, fajnie, że też żyjesz.
-O co za miłe powitanie.- brunet zrobił cudzysłów palcami i nagle został "zaatakowany" przez Ethana.
-Stary! Myślałem, że już nie będziemy razem imprezować.-im w głowach tylko jedno.
-Nudno beze mnie było co nie?-palant, zbyt pewny siebie.
-No a jak. A tak wogóle to co się z wami działo? Gdzie byliście?-Ethan poruszył znacząco brwiami. O nie! Jeżeli on myśli, że my to robiliśmy w lesie to mu chyba nakopie.
-Ty sobie nie pozwalaj na takie myśli kolego.- upomniałam go ze złością a Mike zaczął opowiadać całą historię. Pominął tylko to, że się całowaliśmy.
-...no ale nie doszłoby do tego gdyby nie Leah.-tak właśnie było...że co?! Jak?! Że niby moja wina?! No panie drogi, to sobie przegiąłeś kochaniutki.
-Moja wina?! No chyba ci się coś pomyliło bo to ty polazłeś za mną, ty mnie zmoczyłeś i to ty postanowiłeś, że nas poprowadzisz z powrotem!
-Jakbyś powiedziała gdzie idziesz to bym za tobą nie poszedł.-próbował dowieść swoich racji.
-Jakbyś nie udawał, że śpisz to byś wiedział gdzie idę i jeszcze jakbyś za mną nie poszedł to bym się nie zgubiła bo wróciłabym tą samą drogą ale oczywiście ty musiałeś iść jakimiś pieprzonymi skrótami, które tak naprawdę nimi nie były!-staliśmy naprzeciwko siebie i krzyczeliśmy.
-Emm może już wystarczy tej nienawiści? Trzeba żyć w zgodzie.- Terry wszedł pomiędzy nas i rozsunął na boki.
-Albo uznajmy, że to wina was obojga.
-Już dobra. Okej. Wybaczam ci.-powiedziałam do chłopaka a ten prychnął pod nosem na co zmarszczyłm brwi.
-Powiadasz, że mi wybaczasz? No dobra chociaż to ja raczej powinienem wybaczać tobie ale zostawmy już ten temat.-zacisnęłam zęby i postanowiłam się już nie odzywać. Tak wogóle to straciłam poczucie czasu przez te wszystkie zdarzenia i nie wiedziałam, że dzisiaj jest niedziela i wracamy do domu. Miałam jeszcze pogadać z Mike'iem o tej sytuacji na drzewie. Nagle zostałam pociągniętz do tyłu przez co się zachwiałam. Była to sprawka Sary, która chyba nie mogła sie czegoś doczekać i nie trudno się domyśleć czego.
-Chcesz wiedzieć co się pomiędzy nami wydarzyło mam rację?-zrobiłam znudzoną minę bo już odkąd poznałam Mike'a to wałkujemy ten temat.
-Skąd wiedziałaś?
-Hah...zgaduję.
-Dobra, to teraz wszystko mi tu opowiedz.-usiadła podekscytowana na przeciwko mnie.
-Co ci mam niby opowiedzieć. Wszystko już wiesz.
-Przestań bo i tak wiem, że masz mi jeszcze coś do powiedzenia.-wiedziałam, że mi nie odpuści i nie pozwoli żyć więc dla świętego spokoju zaczęłam mówić.
-No ogólnie to siedzieliśmy sobie prawie nadzy przy jeziorze...-oczy jej się powiększyły i podekscytowała sie jeszcze bardziej.
-Zrobiliście to?-zapytała na jednym wydechu.
-Nie! Ale potem jak się zgubiliśmy i było już ciemno to postanowiliśmy nie iść dalej. Wtedy on zapytał mnie o moją bliznę. Opowiedziałam mu całą historię ale się rozpłakałam a on mie przytulił a potem poprosiłam go żeby coś zaśpiewał i w końcu się zgodził. Potem zasnęłam ale obudził mnie i kazał wejść na drzewo aby schronić się przed wilkami. I tak jakoś wyszło, że podziękowałam mu za tą piosenkę i...pocałowałam go.
-Co?!-przyjaciółka rozciapierzyła usta i prawie zapomniała o oddychaniu.
-No a potem on pocałował mnie...
-Co?! Całowaliście się dwa razy?!- nie mogła uwierzyć.
-W sumie to...więcej.-kąvik moich ust uniósł się lekko do góry.
-Dziewczyno przecież to było niesamowite, tak myślę.
-No było.
-Ale co z wami teraz? Przecież to musiało coś znaczyć.
-Włśnie sama nie wiem co o tym myśleć. Mike nic nie powiedział.-zrobiłam smutną minę i opuściłam lekko głowę.
-Nie całowałby cię tyle razy tak poprostu. I tak wogóle to jesteście dziwni. Wszyscy widzimy was cały czas razem i wyglądacie jakbyście ze sobą flirtowali a wy tego nie dostrzegacie. Wy pasujecie do siebie i to bardzo. Nie możecie tego zepsuć.
-Co ty gadasz? Przecież to niemożliwe żebyśmy coś do siebie czuli.
-Jasne. Wmawiaj sobie. Sama stwierdziłaś kiedyś, że ci się podoba. A ty jemu zapewne też.
-Skąd te przypuszczenia?-jakoś nie chciało mi się wierzyć w jej słowa.
-Bo cały czas patrzy się na ciebie a teraz jeszcze całuje. Więc jeżeli wy nic z tym nie zrobicie to bądźcie pewni, że my się wtrącimy i wam pomożemy.-może Sarah ma rację. Może ja go tak naprawdę kocham ale on mnie napewno nie. Przecież może mieć każdą jaką tylko będzie chciał.Witam wszystkich. Bardzo się cieszę, że powoli zaczynają się pojawiać jakieś komentarze. Dziękuje wszystkim którzy coś napisali i tym którzy to czytają. Mam nadzieję, że rozdział przypadnie wam do gustu. Troszkę ciężko mi się ten rozdział pisało bo nie za bardzo wiedziałam jak mam go ubrać w słowa. Nowy rozdział już niebawem. Do zobaczenia! 💝😊
CZYTASZ
Change the bad boy (W TRAKCIE POPRAWY)
Teen FictionW życiu nadchodzi taki czas, że zmiany będą nieuniknione, a każdy dzień zmieni bieg wydarzeń. ‼️TO OPOWIADANIE JEST NA MOIM PROFILU TYLKO Z SENTYMENTU BO ZACZĘŁAM JE PISAĆ BARDZO DAWNO TEMU I JAK NA RAZIE NIE MAM SERCA GO USUWAĆ. NIE ZOSTAŁO POPRAWI...