-Czy my już tędy przypadkiem nie szliśmy? -zapytałam zdezorientowana Mike'a, który szedł przede mną. Nie wiem dlaczego pozwoliłam mu prowadzić.
-Nie możliwe. Na pewno nie.-odparł lekceważąco.
-Taa...to ciekawe, że ta skała na, której siedzieliśmy żeby odpocząć ma siostrę bliźniaczkę.-prychnęłam z sarkazmem.
-O co ci chodzi? To przecież całkiem inna skała niż ta poprzednia.-niech nie robi ze mnie głupka, bo jeszcze nie jestem ślepa, żeby tego nie zauważyć. Zaczęłam się na niego wkurzać.
-Coullman, jeżeli do chuja zgubiliśmy się w tym lesie, to gwarantuję ci, że nie wrócisz do pełnej sprawności.
-Spokojnie, kochanie wiem co robię.-Przewróciłam oczami i weszliśmy w jakieś krzaki gdzie pokrzywy poparzyły mi nogi.
-Czy nie możesz mieć na tyle odwagi, żeby się przyznać, że jednak nie wiesz gdzie jesteśmy?
-No dobra, cholera zgubiliśmy się, zadowolona?
-Oczywiście, że nie! Dlaczego ja za tobą poszłam. Sama już dawno byłabym z powrotem.
-Nie dałabyś rady wrócić bo ten las z każdej strony wygląda tak samo.
-Nie wyglądałby tak samo jakbyśmy poszli tą drogą, którą przyszłam nad staw. I co teraz zamierzasz zrobić?-chłopak usiadł na trawie pod drzewem, założył ręcę za głowę i zamknął oczy.
-No ty sobie chyba żartujesz! Wstawaj, masz mnie teraz odprowadzić jak nas w to wpakowałeś. Chyba nie zamierzasz tu zostać?
-Nie no, zrobiłem to żeby cię trochę powkurzać.-chyba temperatura mi rośnie. Zaraz wskaźnika zabraknie.
-Świetnie, a teraz proszę cię bardzo, rusz swoje cztery literki, uruchom główkę i poszukaj w niej informacji, które pomogą nam wrócić do miejsca początkowego naszej wędrówki, czyli dokładnie tam gdzie są nasi przyjaciele.- starałam się mu wszystko wytłumaczyć jak dziecku.
-Hmm jasne. Nie. Nie mam pomysłu.-wypuściłam całe powietrze i oparłam się o drzewo z założonymi rękoma.
-Może jak pójdziemy cały czas prosto to uda nam się wyjść.-zaproponowałam.
-Jakoś nie sądzę. Ten las ma kilkadziesiąt hektarów.
-Spróbuję zadzwonić do kogoś.-Wyjęłam swój telefon.
-Przypominam ci, że tu nie ma zasięgu królewno.
-Wiesz, że już jest 19:00?
-Świetnie.
-No super. Cieszmy się, zamieszkamy w ciemnym lesie. Wilki nas zjedzą i sobie pojedzą.-nawet udało mi się zrymować.
-Nikt nas nie zje. Masz kompas?
-Jakbym wiedziała, że nastąpi taka sytuacja jak teraz to bym sobie go cholera nawet kupiła.
-Dobra to spróbujmy iść przed siebie jak mówiłaś. Najwyżej zgubimy się jeszcze bardziej.#Sarah
-Czy oni nie powinni już tutaj wrócić?-zapytałam przyjaciół. Lii i Mike' a nie było już bardzo długi czas a nawet nie wiemy gdzie poszli.
-No późno już jest-odezwał się Peter.
-A może poprostu, nie mogą się od siebie oderwać i gdzieś się pieprzą w krzakach.-wtrącił Terry.
-Głupiś jest? Przecież oni się nie nawidzą-odpowiedziała mu Kate.
-A co z dziurą?
-To nic nie musi znaczyć. Może poprostu tak się im potoczyła sprawa, że tak wyszło.
-Ale z drugiej strony, wszyscy chyba zdajemy sobie sprawę z tego, że jeden do drugiego coś mogą czuć. Bierzmy pod uwagę chociażby ostatnie wydarzenia zanim się pokłócili.-w końcu i ja powiedziałam co myślę. Jednak i tak martwię się o nich. A jak ją ktoś zgwałcił? Nawet cholera nie wiemy kiedy poszli i dlaczego.
-Zadzwoniłabym do nich no ale brakuje zasięgu. Ale skoro obydwoje zniknęli to raczej nie zginą, no chyba, że się sami pozabijają.
-Pozostaje tylko czekać.#Leah
-Mike, już się robi ciemno i nie wydaje mi się, żebyśmy gdzieś doszli. Ja mam dość.-byłam zmęczona i głodna. Postanowiłam, że nie idę dalej i usiadłam na ziemi.
-Ohhh, też już mam dość. Najlepszym rozwiązaniem będzie chyba zostanie tutaj. Poczekamy aż zrobi się jasno i znowu wyruszymy albo wymyślimy coś innego.-Brunet mi zaimponował tym co powiedział. To było takie...mądre.
-Zgadzam się teraz na wszystko i tak nie mam siły już iść.
-Skoro zgadzasz się na wszystko to na buziaka też?-zapytał i zajął miejsce obok mnie.
-Nie. Nic z tych rzeczy. Nie zasłużyłeś sobie. A tak wogóle to ja nie dam rady wytrzymać całej nocy bez spania.
-Dlaczego miałabyś nie spać?
-No bo to w końcu jest las i zbliża się noc a mieszkają tu dzikie zwierzęta. Kto wie może jeszcze ktoś.-na samą myśl o tym ciarki mnie przeszły.
-Rozpaliłbym ognisko ale nie chcę podpalić drzew a trochę ich tu dużo i gęsto.
-Trudno, jakoś przeżyje.
-Spoko, obronię cię.-jasne, on to mnie najwyżej może zmoczyć. Oczywiście w sensie, że wodą. Dopiero w tamtym momencie zauważyłam, że nadal jest bez koszulki. Zaczęłam gadać w myślach do siebie, żeby o tym nie rozmyślać i próbowałam patrzeć w inną stronę, raz do góry, raz na bok.
-Wiesz co? Jakoś nie czuję się bezpiecznie tutaj.
-Możesz się do mnie przytulić jeśli chcesz, to przynajmniej będzie ci ciepło.-brunet uśmiechnął się do mnie i rozłożył ręce. Uniosłam tylko brew do góry.
-Jesteś...nagi.
-No i co?-zmarszczyłam się cała na twarzy. Tak wiem, to dziwnie brzmi.
-Wolałabym jednak jakbyś miał coś na sobie.
-No przecież mam spodnie.
-Ohh. Ubierz bluzkę.
-No dobra, dobra, wedle życzenia moja królewno.- chłopak wyjął swoją koszulkę i założył ją na siebie w kilka sekund. A kiedy skończył uśmiechnęłam się i od razu przykleiłam do jego ciała co go chyba troszkę zaskoczyło ale po chwili objął mnie delikatnie ramionami.
-Mogę zadać ci pytanie?-odezwał się w pewnym momencie.
-No dobra, pytaj.
-Bo wtedy tam nad stawem, kiedy byłaś w samej bieliźnie to...zauważyłem pod twoim obojczykiem bliznę.-od razu kiedy o tym wspomniał przypomniało mi się wydarzenie z przeszłości i zrobiło mi się smutno co chłopak zauważył.
-Hej, nie musisz mówić jeżeli to dla ciebie trudne.
-To pamiątka po wypadku. Jechałam z tatą samochodem. Było już ciemno. Mieliśmy coś kupić...już sama nie pamiętam co to było. Nagle zobaczyłam tylko parę mocnych świateł, które zmierzały prosto na nas. Tata próbował uciec na bok ale nie było gdzie, a ciężarówka, która jechała pod prąd wjechała w nas. Potem widziałam ciemność. Gdy zaczęłam się przebudzać to dostrzegałam tylko rozmazany obraz: sufit i kilku ludzi którzy mnie otaczali. Wieźli mnie na salę operacyjną. Dokładnie w to miejsce, wbił mi się kawałek blachy. Lekarzom udało się mnie uratować ale taty niestety nie. Jeździłam przez kilka tygodni na wózku z kołnierzem na szyi a na ciele miałam mnóstwo plastrów i bandaży. Najgorsze w tym wsystkim jest to, że nawet nie zdążyłam się pożegnać z moim tatą. Nikt nie wiedział, że ta rozmowa w samochodzie, będzie naszą ostatnią. Teraz ta cholerna blizna, która pozostała, cały czas przypomina mi o tamtym dniu.-po moim policzku spłynęła łza i spadła na miękką skórę Mike'a. Chłopak nic nie powiedział tylko mocno zamknął mnie w swoim uścisku i zaczął głaskać po głowie. Tkwiliśmy tak kilka minut. Potem mi przeszło i zaczęłam robić się śpiąca.
-Wszystko w porządku?-Spytał Mike, który wydawał się być przejęty ale to pewnie rzeczywiście tylko mi się wydawało.
-Tak, chce mi się tylko spać. Mike?
-Tak?
-Zaśpiewaj mi coś proszę.-chwilę się namyślał ale w końcu zdecydował się to zrobić.
CZYTASZ
Change the bad boy (W TRAKCIE POPRAWY)
Teen FictionW życiu nadchodzi taki czas, że zmiany będą nieuniknione, a każdy dzień zmieni bieg wydarzeń. ‼️TO OPOWIADANIE JEST NA MOIM PROFILU TYLKO Z SENTYMENTU BO ZACZĘŁAM JE PISAĆ BARDZO DAWNO TEMU I JAK NA RAZIE NIE MAM SERCA GO USUWAĆ. NIE ZOSTAŁO POPRAWI...