Wróciłam do domu, a mój brat nie chciał nawet słyszeć o tym, że ma wysadzić Tishe na przystanku i powiedział, że zawiezie ją pod sam dom a nawet wniesie do środka jak będzie taka potrzeba. Chyba mój niecny plan zadziałał i Jacob został oczarowany przez niebieskowłosą dziewczynę. Zaraz kiedy przekroczyłam próg wejściowy, doszło do mnie jak mama coś woła. Oczywiście wszyscy w tym domu myślą, że kiedy stoję na jego drugim końcu, oddzielona kilkoma ścianami to usłyszę jak ktoś woła z piętra będąc w najbardziej oddalonym pokoju. Dlatego też tradycyjnie odpowiedziałam.
-Co?!-wydarłam się na całe gardło i udałam bardziej w głąb budynku zdejmując wcześniej buty i zostawiając jej w przeznaczonym do tego miejscu. Kobieta zbiegła po schodach z ręcznikiem owiniętym wokół siebie a z włosów ociekała jej jeszcze woda. Zgaduję, że się kąpała.
-Oh Leah, gdzie jest Jacob?-zaczęła rozglądać się na boki w poszukiwaniu syna.
-Musiał załatwić ważną sprawę.-nie chciałam jej na razie mówić o tym, że pojechał odwieść Tishe do domu bo powstałby z tego stos pytań a nie chciałam żeby zamęczyła mi brata. Poza tym to jeszcze nic takiego się nie wydarzyło. Mam przynajmniej taką nadzieję.
-Jaką sprawę? A zresztą nieważne. Czyli nie masz zakupów?
-Tych z jego samochodu? Nie mam.
-No trudno, to będziecie musieli sami sobie coś przygotować do jedzenia.-nie zrozumiałam jej przekazu, który zapewne był ukryty w tym zdaniu.
-A to ty gdzieś idziesz czy co?-zmarszczyłam brwi. O takiej porze to raczej nie wychodziła. Wyszczerzyła się do mnie jak nigdy...nie no w sumie to ona zawsze się śmieje jak wariatka ale dzisiaj tak trochę inaczej.
-Idę.-i co? Tyle się dowiedziałam?
-Gdzie?-uniosłam tym razem brwi i przeciągnełam słowo, które wymawiałam. Na litość Boską niech mi w końcu powie. Co to za tajemnice?
-No dobra powiem ci-przybliżyła się do mnie.
-Oh nareszcie-westchnęłam i przewróciłam oczami.
-Wychodzę sobie na randkę.-what? Chyba jestem głucha. Na pewno mi się przesłyszało więc uśmiechnęłam się do kobiety albo może bardziej sama do siebie.
-Możesz powtórzyć bo chyba usłyszałam, że idziesz na randkę.-tym razem bardziej nadstawiłam ucho i wsłuchałam się w jej słowa.
-No idę na randkę. Nie przesłyszałaś się.-odsunęłam głowę tak, że nawet utworzył mi się podbrudek. W oczach mamy dostrzegłam iskierki szczęścia, które tańczyły wesoło. Nie spodziewałam się czegoś takiego. Zależy mi bardzo na tym żeby była szczęśliwa i aby zaczęła żyć własnym życiem.
-Kim jest ten szczęściarz?
-Samuel Paith. Pracuje w aptece.-nie mogłam uwierzyć w to, że moja mama może aż tak bardzo tryskać radością.
-Przystojny?-poruszyłam sugestywnie brwiami i głupkowato się uśmiechnęłam na co rodzicielka przewróciła oczami.
-Córcia, nie przesłuchuj mnie bo to ja tu jestem pełnoletnia ale co to wogóle za pytanie? Jasne, że przystojny.-zachichotałam na jej reakcję i poszłam do swojego pokoju. Mama natomiast wróciła do szykowania się do wyjścia. Próbowałam czytać nową książkę ale słyszałam cały ten bałagan, który powstawał z przyczyn wyjściowych rodzicielki, czyli porozwalane ubrania i buty po całym pokoju, cała łazienka zawalona różnymi kosmetykami. Żeby tylko jej suszarka do wody przypadkiem nie wpadła. Czarne scenariusze zaczęły krążyć po mojej głowie bo w końcu kiedy ona ostatnio była na randce?
Po dwóch godzinach wszystko ucichło a do mojego pokoju weszła chyba jakaś młoda bogini ubrana w czerwoną długą sukienkę sięgającą prawie ziemi, wykończoną koronką. Włosy zostały lekko pofalowane a na ustach miała bordową szminkę. Całość dopełniały czarne szpilki. Przez to co ujrzałam, moje gałki prawie opuściły oczodoły.
CZYTASZ
Change the bad boy (W TRAKCIE POPRAWY)
Teen FictionW życiu nadchodzi taki czas, że zmiany będą nieuniknione, a każdy dzień zmieni bieg wydarzeń. ‼️TO OPOWIADANIE JEST NA MOIM PROFILU TYLKO Z SENTYMENTU BO ZACZĘŁAM JE PISAĆ BARDZO DAWNO TEMU I JAK NA RAZIE NIE MAM SERCA GO USUWAĆ. NIE ZOSTAŁO POPRAWI...