"Ja pierdole Ben!"

7.8K 190 21
                                    

Po wczorajszym dniu ciężko było mi zasnąć. Dużo myślałam o wszystkim. Zastanawiałam się też nad propozycją Mike'a abyśmy zostali przyjaciółmi. Z jednej strony chętnie bym się zgodziła bo od ostatniego czasu dogadujemy się bardzo dobrze, a z drugiej myślę, że to jednak chyba za wcześnie na przyjaźń. Była godzina 6:30 i leżałam w łóżku. Miał mnie zawieść Jacob do szkoły bo Coullman jedzie z Mozartem do weterynarza na szczepienie i pojawi się dopiero na drugą lekcję. Zawibrował telefon i dostałam wiadomość.

Od: Mike
Dzień doberek. Co tam? Śpisz jeszcze?- zadziwia mnie ta inna strona bruneta. Jest teraz dla mnie taki miły i wogóle pisze ze mną.

Ja:
Nie śpię. Jak tam Mozart?-tak, najlepiej zapytać się o psa bo inna rzecz mi nie przychodzi mi do głowy.

Od: Mike
Leży pod drzwiami od łazienki. Pewnie myśli, że ty z nich wyjdziesz. :D Zawsze kiedy się pojawiasz u mnie to się tak potem zachowuje.

Ja:
Hah. Ciekawe dlaczego?

Od:Mike
To proste. Ma dokładnie taki sam powód jak ja. Nie może doczekać się kolejnego spotkania z królewną.- moja twarz przybrała chyba lekko buraczkowy kolor. Nie wiedziałam co mu odpisać, dlatego poczekałam aż on coś napisze. Po kilku minutch, w końcu dostałam odpowiedź.

Od: Mike
Przemyślałaś może naszą sprawę bluzowo-bransoletkową?-domyślam się o co mu chodzi ale wolę się upewnić.

Ja:
O co ci chodzi?

Od:Mike
Przyjaźń?- dlaczego on musiał o to spytać? Czuje się niezręcznie. Zaryzykować czy nie? To trudne pytanie. Cholera! W sumie nie mam nic do stracenia. Nabrałam powietrza i zaczęłam wystukiwać wiadomość.

Ja:
No dobra zgadzam się. Przyjaźń.- po wysłaniu nie było już odwrotu i zaczęłam intensywnie myśleć czy dobrze zrobiłam.

Od: Mike
:D

Ja:
Ale jak coś to zwalam na ciebie.-tak wiem, to było głupie i nie wiem do czego niby to napisałam ale trudno.

Od: Mike
Muszę już wychodzić. Do zobaczenia w szkole.-ja pierdole czy mnie coś trzasnęło, walnęło albo porąbało czy to tylko sen. Po prostu to nie jest możliwe żeby ten chłopak pisał tak do mnie. Może ktoś go zaczarował?

***
Ruszyłam w stronę szafek przy, których stali moi znajomi. Dziewczyny, czyli Kate, Sarah i Allie przytuliły mnie na powitanie. Zresztą
Ben i Leon zrobili to samo.
-Siemanko Leah! Nie widzieliśmy się od imprezy.-powiedział Ben.
-Co tam u ciebie?-czy on naprawdę myśli, że powiem mu jak dobrze dogaduję się z Mikiem? Oohooho chyba w snach. Tylko tego by mi brakowało. Plotek i ekscytacji od moich przyjaciół.
-Nic ciekawego a jak tam twoja Grace?
-No dobrze. Nawet bardzo dobrze. Słyszałaś o nocowaniu w pod gwiazdami?
-Zdążyłam jej już to powiedzieć.-wtrąciła Kate.
-Mam nadzieję, że wszyscy idziecie.- powiedziała Sarah.
-A ktoś jeszcze będzie oprócz nas?-spytałam bo byłam bardzo ciekawa.
-Oczywiście Terry, Andrew, Ethan, Nick, Jackson, Peter, Mike. Ben chce zabrać Grace ale jeszcze nie wiadomo czy się zgodzi i nie wiem co z Samanthą.-lepiej żeby ta szmata nie jechała. Nie mam ochoty jej oglądać. Wystarczą mi plastikowe kubki, które zapewne zabierzemy ze sobą.
-A to kiedy w końcu się na to wybieramy.
-W piątek. Możemy bardziej wtedy poszaleć.
-Okej. Ja na pewno będę bo zawsze chciałam spać pod gwiazdami.-oznajmiłam rozradowana ale moja radość nie trwała zbyt długo bo na horyzoncie pojawiła się Samantha. Wróciła już z kądś, dokąd pojechała i teraz przyszła mi popsuć dzień, czyli nic nowego. Tradycyjnie.
-O czym rozmawiacie?-spytała i zerknęła na mnie robiąc przy tym kwaśną minę. Spojrzeliśmy wszyscy po sobie, nie wiedząc czy powiedzieć jej czy nie. W końcu zdecydowaliśmy się na to bo prędzej czy później i tak by się dowiedziała.
-Planujemy w piątek spanie pod gołym niebem przy ognisku.-Wytłumaczyła jej Kate, a ja zaciskałam zęby, i pragnęłam żeby ta lafirynda wybuchła w powietrze albo zniknęła na zawsze.
-Ohhh cudownie! Pójdziemy razem z Mikusiem!-klasnęła w dłonie i zrobiła tą swoją dziwną minę.
-Tak, to świetnie.- Sarah pokazała zęby w uśmiechu i udawała, że się cieszy.
-A tak wogóle to gdzie jest mój Misiu?-zaczęła się trochę rozglądać i uniosła brwi do góry.-pewnie dzisiaj nie przyjdzie. Nie mogę się doczekać kiedy go zobaczę. Pewnie jest teraz czymś bardzo zajęty, że nic do nikogo nie pisze.
-Ta, chyba tylko do ciebie.-zaśmiałam się i powiedziałam cicho pod nosem ale chyba coś usłyszała bo wbiła swoje gały we mnie i czekała aż coś powiem.
-Mówiłaś coś?-spytała jakby z pretensją w głosie.
-Nie, nie ależ skąd.-Jeszcze przez chwilę na mnie patrzyła ale potem odwróciła się ważna na pięcie i odeszła.
-Leah, widzę postępy.- odezwał się Leon a ja nie wiedziałam o co mu chodzi.
-Co?
-Nie chciałyście się pozabijać nawzajem z Samanthą.
-Ej, ja chętnie bym ją usunęła ze swojego życia, no ale niestety nie da się tego zrobić bez pójścia potem do więzienia.- wszyscy zaczęli się śmiać.
-Czyli nie zapytam się dzisiaj Coullmana czy wybiera się z nami.
- Zapytasz się. Spokojnie. On przyjdzie na drugą lekcję.-palnęłam bez zastanowienia i teraz zaczną się pytania typu: skąd wiesz?, piszecie ze sobą?, przyjaźnicie się?No właśnie. Od dzisiaj się przyjaźnimy i jakoś tak dziwnie mi teraz z tą świadomością. Do tej pory, w szkole nie byliśmy nawet kolegami i nagle pojawimy się jako "friends". Poczułam coś dziwnego w żołądku na samą myśl o tym.
-Skąd wiesz, że przyjdzie? Piszecie ze sobą?-zapytała się zdziwiona Allie. Nabrałam powietrza do płuc i odpowiedziałam.
-Tak pisaliśmy trochę i tyle. Wiem, że jest teraz z psem u weterynarza na szczepieniu.
-Uuuuhuuhhu! No nieźle sobie radzicie razem z Coullmanem, Leah.- Ben szturchnął mnie ramieniem i poruszył brwiami. Zaraz ich wszystkich tam poduszę jeżeli przez cały dzień będę słyszała takie teksty.
-Przestań. To nic nie znaczy. Już normalnie porozmawiać nie można?
- No właśnie Brown. Nie możecie normalnie ze sobą pogadać tylko całujecie się gdzieś po kątach?-ohh teraz to mnie Ben wkurzyłeś. Przesadziłeś i nie daruje ci tego.
-Nie gadam z wami. Jesteście za mało kumaci żeby zrozumieć definicję słowa "normalnie".
-Czyli twierdzisz, że to tylko zwykła rozmowa?
-Ben...- zaczęłam się powoli gotować w środku.
-I nie polubiliście się?
-Ben...
-I nie byłaś już kilka razy u niego w domu?
-Ben...!-mam ochotę mu przyjebać w ten jego łeb. Nie. Nie chciałabym go zabić tylko po prostu walnąć.
-I nie poszłaś z nim na imprezę gdzie całowaliście się jak byście byli zak...-nie wytrzymałam.
-Ja pierdole Ben! Czy możesz przestać? My tylko się trochę polubiliśmy i jak na razie nie pragniemy się pozabijać a to chyba lepiej, więc może odłóżmy ten temat zanim ktoś dozna obrażeń, a tym kimś będziesz na przykład ty!-wykrzyczałam to co chciałam i zaczęłam uspokajać swój oddech by po chwili uśmiechnąć się do przerażonego Bena, jak gdyby nic się nie stało.
-Nie mam pytań.- powiedział szybko z szeroko otwartymi oczami i schował się za Sarą. Przewróciłam oczami i właśnie zadzwonił dzwonek na lekcję a my jeszcze byliśmy przy szafkach, więc szybko udaliśmy się w stronę klasy.

***

Pierwsza godzina męki zakończyła się. Spakowałam książki z powrotem do plecaka i wyszłam z sali razem z resztą przyjaciół. Ruszyliśmy razem pod następną salę w, której mieliśmy mieć lekcję. Teraz Ben nawet się do mnie nie zbliżał i trzymał się na samym końcu. Byłam zadowolona, że udało mi się uzyzkać od niego spokój. No co on może wiedzieć?
Rozmawiałam sobie z dziewczynami na korytarzu o różnych bzdetach ale też byłam myślami gdzieś przy Mike'u. W pewnej chwili Allie skierowała swój wzrok gdzieś za mnie i uniosła kąciki ust na co zmarszczyłam brwi.
-Patrz kto idzie Li.-powiedziała z uśmiechem Sarah a ja nawet nie zdążyłam się odwrócić gdy zostałam objęta przez kogoś w talii. Podskoczyłam lekko do góry i moje serce z resztą też bo zostałam dotknięta w czuły punkt.
-Cześć.-usłyszałam jego cudowny lekko zachrypnięty głos i wyczułam wspaniałe perfumy oraz gumę do żucia. Tak to wszystko jest doskonałe ale teraz powinnam się przejmować tym, że on mnie obejmuje. Ej, halo! Co jest?! On mnie trzyma w tali. To jest...dziwne. Po zamęcie w mojej głowie w końcu się otrząsnęłam.
-Eem...cześć. Co ty robisz?-zadałam pytanie proste z dupy.
-No witam się z moją przyjaciółką.- odpowiedział jakby to było oczywiste. Puścił mnie w końcu i mogłam wreszcie na niego spojrzeć. Jak zawsze wyglądał nieziemsko. Rozkopane, ciemne włosy, biały zwykły podkoszulek i czarne, przetarte jeansy. Moją uwagę przykuła bransoletka na jego ręce. Przyjrzałam się dokładniej. To była ta ode mnie. Odruchowo uśmiechnęłam się lekko, widząc to. Brunet równierz uśmiechnął się do mnie i spojrzał mi głęboko w oczy.
-Eem...to przepraszam bardzo od kiedy zostaliście przyjaciółmi?- wyrwałam się z transu. Kompletnie zapomniałam, że nie stoimy tu sami. Odwróciłam się w stronę przyjaciół i napotkałam ich pytające i zdziwione spojrzenia.
-No...my...tak właściwie...-próbowałam się wysłowić ale to było trudne. Przełknęłam ślinę i otworzyłam usta żeby dokończyć ale nie zdołałam.
-Od dzisiaj.-spięłam się i spojrzałam szybko na bruneta a zaraz potem na naszą paczkę, żeby zobaczyć ich miny. Spodziewałam się, że braknie im czoła żeby unieść tak wysoko brwi ze zdziwienia.
-Ej, no to super! Miałem rację! Tak! Hahaha!-wydarł się Ben i cały korytarz zaczął się na niego gapić. A ja zabijałam go wzrokiem przez co chłopak ukrył się za Leonem.
-Dobra koniec tego wszystkiego. Już się dowiedzieliśmy co było trzeba i teraz jeszcze mi powiedz Coullman czy idziesz z nami w piątek spać pod gwiazdami przy ognisku?-zapytała Kate.
-Jasne, że tak. A teraz sory ale idę znaleźć Ethana. Widzimy się później.- ta widzimy się. Jestem mega zestresowana tym wszystkim. Jeszcze wyszłam na jakiegoś bezdusznika i obojętnika bo nie spytałam się o Mozarta. Brunet odszedł a ja sobie tylko wyobrażam co mnie teraz czeka. Pytania. Dużo pytań.
-Leah nie róbcie sobie więcej z nas jaj. Z tymi przyjaciółmi to żartowaliście co nie? Bo biorąc pod uwagę wasz początek, to było by dziwne.- spytał Leon.
-Czy ja wyglądam jakbym żartowała?- zmarnowana spojrzałam na niego.
-No nie.
-No właśnie.
-Ale przyznaje, że słodko wyglądaliście jak się przytulaliście. Tak jak byście byli parą.- ekscytowała się się Sarah a ja tylko wzdychałam.
-No. Pasujecie do siebie.- dodała Kate.
- Ej robimy zakłady czy się zejdą czy nie?-aż się otrzepałam, nie wierząc w to co usłyszałam. I któż mógłby wpaść na taki pomysł jak nie Ben.
-Ani mi się ważcie.- pogroziłam im palcem. Ale i tak najlepszy cyrk był potem. Ha, zgadnijcie co. Zobaczyłam jak zbliża się do mnie wściekła Samantha z trzęsącymi się cyckami.
-Ty ździro jak śmiesz!-wywrzeszczała mi prosto w twarz a ja nie wiedziałam o co jej chodzi. Jeszcze mnie tak brzydko nazwała.
-Co ci znowu jebło na ten pusty łeb?- odgryzłam się i dotknęłam ją w czoło.
-Nie pomyliło ci się może przypadkiem, że chodzisz sobie na imprezki z moim chłopakiem!?
-Z tego co wiem to on nie jest twoim chłopakiem, tak że wal się.- podeszłam krok bliżej do niej i tyknęłam ją w klatkę piersiową na co mocno się wkurzyła. Ta świruska popchnęła mnie ale na szczęście się nie wywróciłam tylko oddałam jej ttm samym po czym ona znowu to powtórzyła a potem ja podcięłam jej nogi i się wywaliła. Zaśmiałam się i już chciałam odejść kiedy ona podcięła nogi mi. To jest jakiś kabaret. Zaczęłyśmy się szarpać i przygniatać nawzajem do podłogi. To było takie głupie, że aż śmieszne. Nagle zobaczyłam jakiś kubek z wodą, który stał przy ścianie. Złapałam go szybko i chlusnęłam jej prosto w twarz, rozmazują przy tym makijaż, który spłynął prosto na jej bluzkę.

Ostatnio ciężko mi się pisze. Ogólnie mam pomysł na całą książkę ale jak wiadomo łatwiej marzyć niż spełnić dlatego rozdziały nie będą dodawane tak szybko bo mój mózg musi pomyśleć żeby to w miare dobrze wyszło. Raczej nie uda mi się skończyć książki do końca wakacji no ale i tak ją w końcu skończę. Do następnego rozdziału. Trzymajcie się. :)

Change the bad boy (W TRAKCIE POPRAWY)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz