Na koniec usłyszałam tylko ciche ohhh Leahhh...Nie wytrzymałam dłużej i otworzyłam drzwi. Pierwsze co zobaczyłam to....pies, ale zaraz potem...zamurowało mnie to Mike. Boże nie wierzę. Dlaczego nic nie powiedział? Nie zauważył mnie bo był obrócony tyłem do drzwi i siedział przy pianinie. Zaczął naciskać znowu pojedyncze klawisze i ciche dźwięki były na nowo słyszalne. Chciałam podejść ale to nie było konieczne bo Mozart mnie uprzedził i szczeknął głośno na cały głos. Muzyka ucichła i brunet odwrócił się. Gdy mnie zobaczył wyglądał na zdenerwowanego nie wiem dlaczego. Wstał od instrumentu i podszedł do mnie.
-Co ty tu robisz?-mówiąc to, złapał mnie za ramię i wyprowadził z pokoju. Staliśmy na korytarzu. Poczułam się źle w tym sensie, że tak jakoś dziwnie w jego obecności. Odczuwałam dziwną atmosferę.
-Pomyślałam, że skoro cię nie było w szkole to chciałbyś odpisać lekcje...
-Dlaczego nic nie napisałaś?-jego oczy przybrały jakby ciemniejszy odcień. Nie żebym się go bała ale w tamtym momencie wyglądał trochę strasznie.
-No powiedziałeś...że mogę przyjść kiedy chcę. Dzwoniłam dzwonkiem ale nie otworzyłeś a potem okazało się, że jest otwarte więc weszłam do środka.-zaciągnął mnie za sobą na parter.
-O co ci chodzi do cholery? I czemu nie powiedziałeś, że grasz i jeszcze na dodatek śpiewasz?-chciałam się tego dowiedzieć. To było dziwne, że ukrywał to. Nic więcej nie zdążyłam dodać ponieważ usłyszałam jak ktoś przekręca klucz w drzwiach i Mike chyba też bo zerknął w tamtą stronę.
-Nie twój zasrany interes, nie powinno cię to obchodzić.-brunet był wściekły a ja nadal nie mogłam pojąć dlaczego. Nic złego nie zrobiłam. Zadałam tylko pytanie. Miał zaciśniętą szczenkę i pięści.-drzwi otworzyły się i do środka wszedł starszy mężczyzna podobny do chłopaka. Wyglądał jakby mnie nie zauważył i zawzięcie przeszukiwał regał w salonie. Spoglądałam raz na niego raz na Mike'a który z kolei patrzył na mnie.
-To mój ojciec-odparł zciszonym głosem. Nie wiedziałam czy mam się przywitać czy nie skoro mnie nawet nie zauważył.
-Dzień dobry.-I właśnie w tamtym momencie poczułam znowu szarpnięcie przez bruneta. Byłam zdezorientowana i miałam mętlik w głowie. Że kurwa co? Ten mnie szarpie nie wiadomo czemu i jest zły też nie wiadomo czemu, tamten mnie nie widzi, nie mogę się odezwać...o co tu do jasnej cholery chodzi? Ale dobra, mężczyzna w końcu zwrócił na mnie uwagę i na jego twarzy pojawił się uśmiech podobny do tego jaki ma Mike.
-Hm Dzień Dobry. Walter Coullman.-podał mi dłoń a ja ją uścisnęłam i też się przedstawiłam.
- Leah Brown miło mi pana poznać.
-Wzajemnie. Cieszę się, że mój syn ma taką fajną i ładną koleżankę.-po tych słowach dziwnie, niezręcznie się poczułam, a Mike znowu zaczął swoje.
-Chyba musisz już iść.-zaciągnął mnie w stronę drzwi i otworzyła je. Stanęłam oniemiała jak słup i patrzyłam na chłopaka a złość we mnie coraz bardziej rosła. Miałam wielką ochotę strzelić mu w twarz ale tego nie zrobiłam tylko wytknęłam go palcem i wrzasnęłam:
-pieprzony, egoistyczny, bezduszny DUPEK!-a następnie wyszłam z domu i z hukiem zatrzasnęłam za sobą drzwi. Co mu odpierdoliło? Nic mu nie zrobiłam. To koniec naszej przyjaźni. Myślałam, że potrafi być inny ale jak widać nie. Szłam z buta do domu i czułam, że eksploduję. Jak dojdę to wywalę wszystkie jego rzeczy, które się u mnie znalazły. Albo nie, oddam je do schroniska dla psów żeby im było ciepło.
***
Weszłam po schodach do pokoju, nie zwracając uwagi na mamę, która zresztą i tak chyba spała na kanapie w salonie. Chwyciłam telefon do ręki i napisałam do Sary, że chyba rozwalę cały pokój.✉Od: Sarah
Co ci? Okres masz?- hah żeby to tylko był okres.✉Ja
Może włączymy kamerkę, tak będzie mi łatwiej się wyładować.✉Od: Sarah
Oki-połączyłam się z przyjaciółką i wszystko jej opowiedziałam ze szczegółami. Jutro czwartek a ja mam dość dzisiejszego dnia więc po skończonej rozmowie wzięłam szybki prysznic. Zaraz potem ułożyłam się na łóżku i nawet niewiem kiedy zasnęłam.
***
Rzuciłam poduszką w budzik a ten się kurcze nie rozwalił jak spadł na twardą podłogę z dużą siłą i dalej dzwonił. Cholerka, zaczynałam się zastanawiać czy to nie nokia go wyprodukowała skoro ich stare telefony tzw. Cegły są nie do zdarcia. Chcąc nie chcąc musiałam wstać żeby urządzenie przestało wydawać dźwięki. Oh w końcu spokój i błoga cisza...cholera! Kto mi przerywa moją błogą ciszę.!?-z dołu dobiegł mnie trzask garów.
-Twój kochany braciszek Jacob. Też się cieszę siostra, że jestem tu z tobą!-odpowiedział mi krzykiem z dołu.
-Ta, ja też skaczę z radości pod sam sufit! Aż się podłoga trzęsie!-odkrzyknęłam i poszłam się w coś ubrać. Nic mi się kompletnie nie chciało ale do szkoły iść trzeba. Nie chcę mieć zaległości. Kiedy w końcu miłam na sobie ciuchy, zeszłam do kuchni i usiadłam przy stole kładąc na nim głowę a następnie jęknełam.
-Oooohheah, ja nie chcę do szkoły. Dlaczego nikt nie akceptuje mojego związku z łóżkiem?
-Przestań marudzić i masz swoje ukochane tosty.
-A ketchup?- jak to mi dał bez ketchupu? Zbrodnia, to niedopuszczalne wręcz.
-Ups zapomniałem księżniczko.-zabrał talerz a następnie oddał mi z powrotem z sercem zrobionym z ketchupu.
-Proszę, nie mów do mnie księżniczko, bo źle mi się kojarzy i zaraz dostanę wścieklizny albo rzygnę.
-Dobra, na szczęście jestem szczepiony ale wolę nie ryzykować.
-haha bardzo śmieszne.-popatrzyłam na niego morderczym wzrokiem.
-To...powiesz mi czemu masz taki zły humorek?-spytał pośpiesznie jakby się bał. I ma czego.
-Nie. Nie powiem. A teraz daj mi zjeść i zawieź mnie do szkoły.
-To Mike po ciebie nie przyjedzie?
-Nie!
-Okej. Dobra już nic nie mówię bo mnie zaraz rozszarpiesz. Spoko, zawiozę cię.-nic nie odpowiedziałam i wróciłam do mojej ulubionej czynności dzisiejszego dnia-jedzenia. Kiedy śniadanie znalazło się w moim żołądku wyszliśmy z domu. Już staliśmy przed samochodem mojego braciszka gdy zobaczyłam nadjeżdżający, znany pojazd. O nie, co to, to nie. Jacob popatrzył na mnie zdezorientowany.
-Mówiłaś, że dzisiaj z nim nie jedziesz.-odezwał się.
-Bo nie jadę.
-To czemu tu przyjechał?
- Oh nie powiedziałam, że tu nie przyjedzie tylko, że z nim nie jadę, a teraz wsiadaj i zabierz mnie stąd w końcu.
-Ale...
-Żadnego ale poprostu jedź.- nareszcie zajął miejsce za kierownicą, a Coullman właśnie wyszedł z samochodu i skierował się w naszą stronę. Naszczęście siedziałam już za zamkniętymi drzwiami. Brunet zaczął mnie wołać ale udawałam, że nie słyszę i pokazywałam na swoje uszy i kręciłam głową. Kiedy odjechałam zobaczyłam w lusterku jak sie wścieka i klnie pod nosem. Dobrze tak hujowi. Jeżeli myśli, że jak do mnie przyjedzie i przeprosi to mu wybaczę, to się niestety grubo myli. Po czymś takim co zrobił to raczej nie wystarczy.
-Zgaduję, że mi nie powiesz o co chodzi?-Jacob w końcu odważył się odezwać.
-Yhm.-i tak skończyła się nasza rozmowa a ja patrzyłam przez okno, oparta o szybę.
***
Sary nie było dzisiaj w szkole bo pojechała gdzieś z Ethanem. Dobrze, że chociaż ona jest szczęśliwa. Za to miałam Kate bo Allie kompletnie się od nas odcieła razem z Leonem i nie widzą świata poza sobą.
-Oj, przykro mi. Jak on mógł ci coś takiego zrobić? Przecież byliście przyjaciółmi co nie?
-Tak Kate, byliśmy. Dobrze to ujęłaś.
-Widocznie jest takim dupkiem jakim się okazał na początku.
-Taa. Ej a tak wogóle to nasze wspólne wyjście na to nocowanie pod gołym niebem jutro jest aktualne?
-Tak, ale nie wiemy czy nie przełożyć tego na sobotę.
-A ok. Bo nie wiem jak mam tam być w jednym miejscu z tym kretynem.
-Nie musicie ze sobą rozmawiać.
-Wiem. Mam nadzieję, że da mi spokój, a teraz muszę iść na lekcję. Hej. Do potem.
-No pa.-dobrze, że narazie nie spotkałam pana egoistycznego.
Weszłam do sali troszkę spóźniona. Ups, zapomniałam, że jestem z nim w jednej klasie. Bosko. Jeszcze jak na złość wszystkie miejsca są zajęte oprócz jednego. Tego obok niego. Musiałabym zwariować żeby tam usiąść. Postanowiłam zostać na podłodze pod ścianą. Nauczycielka cały czas obserwowała moje poczynania. A kiedy wyjęłam książki wtedy popatrzyła na mnie spod okularów.
-Leah, ci ty wyprawiasz? Dlaczego siedzisz na podłodze? Jest wolne miejsce obok Mike'a. Proszę natychmiast je zająć i nie opóźniać lekcji.
-Nie będzę z nim siedzieć.-zaprzeczyłam stanowczo. Już jestem wystarczająco zła.
-A to niby dlaczego?
-Poprostu nie będę bo jest totalnym głupkiem.
-Jak ty się wyrażasz o koledze? Chcesz iść do dyrektora? Siadaj w tej ławce i przestań.
-Wolałabym usiąść z księdzem pedofilem niż z nim.
-Zaczynasz przeginać moja panno. Chcesz żeby twojej mamie zrobiło się przykro, że musiałaś iść do dyrektora i że musiała przyjść specjalnie do szkoły kiedy jest zmęczona?-co za franca. Szantaż emocjonalny? Chyba jednak sobie odpuszczę bo faktycznie mama ciężko pracuje. Oburzona pozbierałam rzeczy i usiadłam obok tego dupka, który cały czas się na mnie patrzył.
-Nawet się do mnie słowem nie odzywaj. Najlepiej nie oddychaj?-w miarę cicho dałam mu krótkie kazanie.
-Leah ale ja chciałem...
-Nie obchodzi mnie co chciałeś. Chcieć to ty sobie możesz dużo rzeczy ale nie wszystkie dostaniesz.
-No weź mnie w...
-Przymknij się.
-Leah...
-A psik, a psik
-Co ty kurwa robisz?
-Ojej chyba mam alergię na idiotów więc lepiej się odsuń.
-Cholera przestań i daj mi wytłumaczyć.
-Nie musisz się tłumaczyć, nie jestem twoją dziewczyną idź do Samanthy.
-Ohhh dlaczego jesteś taka...
-No jaka?-czekałam na odpowiedź i skrzyżowałam ręce.
-no taka...
-Głupia? To chciałeś powiedzieć? Aha czyli to ty jesteś kochany Mikuś, który pieprzy wszystkie laski i nic złego nie robi bo przecież jest Bogiem seksu, a ja jestem niedobra, która wyrzuca wszystkich z domu chociaż nie wiedzą dlaczego.
-Nie!
-Nie? To powiedz proszę dlaczego mi to zrobiłeś co?-uspokoiłam się trochę ale w głębi duszy byłam cała roztargana i zraniona. Brunet patrzył na mnie i szybko oddychał.
-Czy ja wam nie przeszkadzam?-nauczycielka zwróciła się do nas. Sama sobie tak zrobiła. Powiedziałam jej coś na temat siedzenia obok niego.
-Sama pani chciała, żebym z nim usiadła. Nie moja wina, ja mówiłam.-
Zadzwonił dzwonek i przerwał w końcu tą okropną lekcję. Nareszcie mogłam być daleko od tego pieprzonego typa. Zdawałam sobie jednak sprawę, że jeszcze kilka lekcji przede mną i oby było jakieś miejsce daleko od niego. Poszłam do Kate i znowu się jej wyżaliłam. A może by tak się zerwać ze szkoły? Albo nie bo potem mi się nie będzie chciało nadrabiać. Zaplanowałam sobie dzisiaj wizytę w schronisku. Pomyślałam też, że fajnie by było zapoznać moich przyjaciół z Tishą. Co prawda znamy się zaledwie jeden dzień ale odrazu ją polubiłam. Jest naprawdę fajną dziewczyną i ładną. Pasowałaby do mojego brata. Może kiedyś coś wykombinuję żeby ich zeswatać. Ach te niecne plany. Postanowiłam, że wejdę pierwsza do klasy żeby sobie zająć jakieś fajne miejsce. Na moje szczęście była otwarta a w środku siedział tylko jeden chłopak bo reszta była jeszcze na korytarzu. Czwarta ławka pod oknem, nie nie, piąta ławka pod oknem wydaje się okej. Usiadłam na krześle i wyjęłam zeszyty a zaraz potem wyjęłam telefon bo jeszcze noe było dzwonka. Napisałam wiadomość do Sary z pytaniem czy się dobrze bawi. Pewnie tak. Nie to co ja. Dzwonek na kolejną lekcję zadzwonił i zaczęli wszyscy zajmować miejsca. Mike'a jeszcze nie było. Może sobie poszedł. To by było fajnie i spokój do końca dnia. Tak, byłoby. Ale nie będzie.Pozwolę sobie skończyć ten rozdział w taki sposób. Postaram sie dodać niedługo kolejny. Mam nadzieję, że ten wam się spodobał bo się troszkę napracowałam. Do następnego. Uwielbiam was :)
CZYTASZ
Change the bad boy (W TRAKCIE POPRAWY)
Teen FictionW życiu nadchodzi taki czas, że zmiany będą nieuniknione, a każdy dzień zmieni bieg wydarzeń. ‼️TO OPOWIADANIE JEST NA MOIM PROFILU TYLKO Z SENTYMENTU BO ZACZĘŁAM JE PISAĆ BARDZO DAWNO TEMU I JAK NA RAZIE NIE MAM SERCA GO USUWAĆ. NIE ZOSTAŁO POPRAWI...