"Oczywiście, że nie widziałeś kretynie bo ty dostrzegasz tylko cycki!"

8.4K 201 15
                                    

Nie miałam ochoty iść do szkoły. W końcu był już piątek i dzisiaj jest impreza a poza tym trochę boli mnie głowa. Podniosłam się leniwie z łóżka i wyjęłam z szafy ubrania, które na siebie włożyłam. Rozczesałam włosy i zaczęłam się zastanawiać jak dotrę dzisiaj do szkoły bo miałam jeździć z Mikiem ale jestem na niego zła więc raczej nie przyjedzie a Jacob miał mnie nie wozić bo to właśnie Coullman miał to robić. Pewnie pójdę z buta bo bus jeździ tutaj bardzo wcześnie i musiałabym teraz już stać na przystanku. Moja mama wyszła dzisiaj wcześniej do pracy więc byłam sama i musiałam zamknąć dom a, że nie miałam ochoty jeść, wyszłam zaraz po umyciu zębów. W końcu musiałam jakoś zdążyć dojść a szanse na to były średnie. Byłam właśnie za bramą gdy znany mi samochód o mało na mnie nie zaparkował. Odskoczyłam szybko w bok a z pojazdu szybko wyszedł nie kto inny jak Mike. Wyglądał na ciut wystraszonego.
-O Boże! Leah, sory nie widziałem cię bo drzewo mi zasłoniło. Nic ci nie jest?-czy nic mi nie jest? Czy nic mi nie jest?!
-Oczywiście, że nie widziałeś kretynie bo ty dostrzegasz tylko cycki! I może byś chociaż normalnie przeprosił a nie "sory"!-nawrzeszczałam na niego. Należało mu się ale to słodkie, że się martwi debil.
-przepraszam.-wydusił jakoś z siebie, chociaż domyślam się, że nie przyszło mu to łatwo.
-jesteś jeszcze na mnie zła?-spytał, patrząc mi prosto w oczy.
-Nie jestem zła. Jestem wkurwiona.-uśmiechnęłam się sarkastycznie i założyłam na siebie ręce.
-Ale przecież nie chciałem i przeprosiłem.-zmarszczył brwi. Tylko, że ja byłam zła ogólnie o tą całą sytuację. O to jak mnie traktuje. Jak kogoś kogo może całować kiedy mu się podoba a potem lezie do innych,
pieprzyć się z nimi.
-Nie chodzi mi o to, że chciałeś mnie rozjechać bo to akurat mnie śmieszy.-zdziwienie wdarło się na jego twarz a oczy zdawały się mówić, przykro mi, cokolwiek zrobiłem nie tak. Nie dałam rady się już na niego dłużej wkurzać gdy to zobaczyłam. Zmarszczyłam tylko brwi i usta a następnie przewróciłam oczami.
-Dobra, zostawmy to co było za nami w spokoju. Koledzy?-spytałam i wyciągnęłam w jego stronę rękę na co uśmiechnął się.
-Dobrzy koledzy?-spytał zanim podał mi swoją dłoń. Zawachałam się i znów przewróciłam oczami ale przełamałam się.
-Zgoda, niech ci będzie.-teraz uścisnęliśmy swoje ręce. Dobrze czułam się z tym, że znowu z nim normalnie rozmawiam.
-Ale ustalamy jedno.-uniosłam palec.
-Co?
-Żadnych całowań. Kategoryczny zakaz okej?
-Skoro nie ma innej opcji, to okej. Wsiadaj do samochodu.- Usiedliśmy na swoich miejscach. Mike odpalił i odjechaliśmy. Droga minęła nam bardzo, bardzo miło. Znowu śmialiśmy się razem i rozmawialiśmy o różnych rzeczach. Przypomniałam sobie jak Mike jechał do cioci wtedy kiedy zostawił u mnie Mozarta. Postanowiłam go o to zapytać.
-A jak tam u twojej cioci? Chyba nie lubisz tam jeździć.
-Bo nie lubię. Po prostu moja ciotka jest... jakby to powiedzieć...ona musi mieć wszystko idealnie i broń Boże zachowaj się przy niej choć trochę nie odpowiednio. I jeszcze ta dziewczyna z sąsiedztwa. Masakra po prostu.
-Ale o co chodzi z tą dziewczyną?-zaciekawiło mnie to bardzo.
-Ona wszędzie za mną łazi i się do mnie lepi jak rzep do psiego ogona. Jest w naszym wieku a głupia jak but.-zachichotałam. Czyżby Mike nie mógł się odpędzić od dziewczyn?
-Czyli nic nowego. To w takim razie, którą dziewczynę uważasz za mądrą? Bo ja znam taką co jest tego całkowitym przeciwieństwem ale nie chcę jej przy tobie obrażać.
-Masz na myśli Samanthę? Spoko też tak uważam.-no to mnie przytkało troszkę. Nie sądziłam, że mi powie coś takiego o dziewczynie z, którą cały czas wszędzie łazi.
-No okej a, która według ciebie jest mądra?-zauważyłam, że waha się przed odpowiedzią. Patrzyłam na niego, czekając aż coś powie.
-Uważam...że...no...że...ty jesteś mądra.-Podrapał się w głowę i spojrzał w moje oczy tymi swoimi ślicznymi tęczówkami. Uchyliłam lekko usta bo nie spodziewałam się takiej odpowiedzi. On naprawdę to powiedział. To najpiękniejsza rzecz jaką w ostatnim czasie usłyszałam i to ma dodatek od niego. Zaczęłam się czerwienić, więc spojrzałam w dół żeby to ukryć.
-Wiesz... to naprawdę miłe. Dzięki, że tak myśliś.-odpowiedziałam mu bardzo cicho. Prawie szepnęłam. Do końca drogi siedzieliśmy w milczeniu słuchając tylko piosenek w radiu. Patrzyłam przez okno starając się nie zerkać na bruneta. Nie mogłam odpędzić tych słów ze swojej głowy. Niby takie proste zdanie a znaczy bardzo dużo i trafia do serca.
Po dotarciu do szkoły, szliśmy razem, nadal nic nie mówiąc. W końcu jednak Mike się odezwał.
-Pamiętasz o imprezie?-trochę dziwnie rozpoczęta rozmowa, ale przynajmniej się odezwał.
-Tak, pamiętam. Przyjedziesz po mnie? Dobry kolego?-uśmiechnęłam się do niego a on to odwzajemnił i atmosfera się poprawiła.
-Będę pod twoim domem około wpół do ósmej. Myślę, że do tego czasu zdążysz się wyszykować.
-No weź, ja jestem w tej kwestii szybsza niż inne dziewczyny bo nie nakładam na siebie kilo tapety przez dwie godziny.-popchnęłam go lekko ramieniem.
-Nie kupiłaś tej zgnitozielonej sukienki, prawda?
-Jasne, że nie. Była zbyt wyzywająca i znając ciebie, trochę niebezpiecznie byłoby ją założyć.-wytłumaczyłam mu.
-A jak tam Mozart?
-Bardzo za tobą tęskni. Może wpadniesz kiedyś nas odwiedzić?- mówiąc nas, miał na pewno na myśli tylko siebie. Ale skoro obiecał, że nie będzie już całowania to chyba ich odwiedzę. Chociaż z drugiej strony już mi wcześniej obiecywał, że nie będzie takich numerów.
-Wpadnę jeżeli tym razem to ty mi nalejesz soku ok? Ja jestem w kuchni strasznie niezdarna więc ta sytuacja co była ostatnio, mogłaby się powtórzyć.
-Spoko.-odparł tylko.
***
Szykowałam się właśnie na imprezę. Powiedziałam mamie, że albo wrócę do domu albo zostanę na noc u Sary. Najpierw wzięłam szybki prysznic i umyłam włosy, które następnie wysuszyłam i zostawiłam rozpuszczone. Włożyłam kupioną wczoraj sukienkę ale nie miałam butów. Znaczy się miałam ale nie szpilki. Wstyd się przyznać, że nie potrafiłam w nich po prostu chodzić. Ale nie przeszkadzało mi to bo są one nie wygodne i robią się często odciski albo tym podobne rzeczy. Na szczęście mam w swojej szafie trampki za kostkę na każdą okazję. Wyjęłam trzy pary. Białe, czarne i oczywiście zgnitozielone. Przymierzyłam każde i zostałam w tych ostatnich. Na koniec zrobiłam bardzo lekki makijaż i pomalowałam usta moją ukochaną ciemno czerwoną, szminką. Zapomniałabym o mojej skórzanej bransoletce z psią łapą. Zostało jeszcze sporo czasu do przyjazdu Mike'a. Była dopiero 19:00.

#Mike
Taki ze mnie kretyn, że rano prawie rozjechałem Lię. Myślałem, że mnie zabije bo była strasznie wkurzona ale wszystko sobie wyjaśniliśmy i znowu jesteśmy dobrymi kolegami. Potem jak spytała o moją ciotkę i tą natrętną dziewczynę, powiedziałem, że jest mądra. Nie wiem dlaczego to zrobiłem ale ja na serio tak myślę. Potem jechaliśmy w całkowitej ciszy. Starałem się nie zerkać na nią i skupić na jeździe a ona patrzyła przez okno.

Teraz szykuję się do wyjścia. Nie mogę się doczekać kiedy ją zobaczę. Na pewno będzie wyglądała bosko, tak jak zazwyczaj. Wytarmosiłem jeszcze przed wyjściem Mozarta, który umył mi całą twarz i pojechałem po blondynkę. Po kilkunastu minutach dojechałem pod jej dom. Wysiadłem z samochodu, przeczesałem ręką włosy i zadzwoniłem dzwonkiem. Usłyszałem czyjeś kroki i w drzwiach ukazała się Leah. Zilustrowałem ją od góry do dołu. Miała na sobie seksowną bordową sukienkę z koronką. Troszkę rozbawił mnie widok trampek gdy zerknąłem w dół. Raczej widuje się dziewczyny na szpilkach ale jak być inną to być inną. Za to na ustach miała tą ciemno czerwoną szminkę i miałem przez to ochotę, rzucić się na nią ale nie mogłem tego zrobić bo jej obiecałem i dopiero co się pogodziliśmy.
-Wyglądasz mega seksownie, królewno. A zwłaszcza te trampeczki.-uśmiechnąłem się w jej stronę
-Spokojnie. U Ethana będą same laski na szpilkach to będziesz miał w czym wybierać.
-A kto powiedział, że ja lubię szpilki. Tramki są bardziej pociągające i słodko to wygląda.-zaśmiałem się.
-No haha, ubaw po pachy. Idziemy czy będziemy tu tak prowadzić konwersację na temat butów?-skrzyżowała ręce na piersi.
-No idziemy.
-Mamo! Idę już! Pa!-krzyknęła dziewczyna w stronę salonu i już za chwilę, kobieta pojawiła się przed nami.
-Dzień dobry.-przywitałem się grzecznie.
-Ooo dzień dobry Mike. Już przyszedłeś. Co tam u was słychać?
-Mamo!-Lia popatrzyła na nią trochę zła.
-No dobra, dobra idźcie już.-kobieta machnęła rękami, żebyśmy już poszli i wróciła do salonu.

Siedzieliśmy już w samochodzie.
-Twój brat też będzie?-zapytałem się jej po chwili luźnej rozmowy.
-Ja tam nie wiem, co robi i mmyśli Jacob ale obstawiam, że tym razem jednak przyjdzie.
-Czemu tak sądzisz?
-Bo ostatnio Leah mu nakłamała, że ma chłopaka żeby się od niej odczepił i powiedziała, że jak chce wiedzieć kim on jest, to musi przyjść na imprezę. On się zdenerwował i raczej tego nie przepuści. A Sarah na pewno pomyślała w tamtej chwili o Ethanie i raczej coś już kombinuje.-słuchałem jej uważnie. Ta sytuacja była nawet zabawna. Oni oboje coś wymyślają, żeby zwrócić na siebie uwagę ale te ciołki chyba nie dostrzegają swoich sygnałów. Włączyłem radio i zaczęła lecieć piosenka Eda Sheerana "Thinking Out Loud". Zacząłem nucić po cichu piosenkę a Leah zrobiła dokładnie to samo w tym samym momencie. Popatrzyliśmy sobie w oczy ale, że prowadziłem, musiałem zaraz z powrotem oderwać wzrok. Mawet przez tak krótki czas dało się usłyszeć jej cudowny głos.
-Lubisz tą piosenkę?-spytałem się, nie odrywając wzroku od ulicy.
-Tak. Jest taka piękna i życiowa. Wogóle lubię piosenki Eda Sheerana a ty pewnie też?-zauważyłem kątem oka, że wpatruje się teraz we mnie z zaciekawieniem i lekkim uśmiechem na twarzy.
-Tak, też je bardzo lubię. Już jesteśmy na miejscu.-powiedziałem i zacząłem szukać miejsca do zaparkowania a nie było to proste przy takiej ilości samochodów. W końcu znalazłem miejsce i kiedy stanąłem było już słychać głośną muzykę, która zagłuszała wszystko. Opuściliśmy pojazd.
-Ciekawe czy reszta już jest?-usłyszałem Lię.
-Widzę Bena z jakąś dziewczyną.-starałem się przekrzyczeć muzykę. Chłopak stał obok jakiejś szatynki z, którą się z czegoś śmiał.
-To pewnie Grace Wood. Ben lata za nią jak pies za szynką. Ładna jest i bardzo przypomina Kate.
-Może i ładna ale nie równa się z tobą.-poruszyłem brwiami w jej stronę a blondynka uderzyła mnie pięścią w ramię.
-Przestań. Chodźmy znaleźć resztę.-dziewczyna odruchowo złapała mnie za rękę i zaczęła ciągnąć za sobą, jednak gdy zorientowała się co czyni szybko ją puściła i zrobiła się leciutko czerwona a mnie przeszły na jej dotyk ciarki.
-Sory.-powiedziała szybko. Mi tam nie przeszkadza takie zachowanie, wręcz przeciwnie.
-Spoko, nie krępuj się.-wyszczerzyłem zęby.
-Wchodzimy do środka.

Piszcie czy rozdział się podoba i jeżeli widzicie jakieś błędy. Wiem, że już o tym wspominałam ale powtórzę, że piszę na telefonie. Do następnego, papatki.

Change the bad boy (W TRAKCIE POPRAWY)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz